Jutro głosowanie w sprawie wyboru marszałka Sejmu. Ma nim zostać zgodnie z umową koalicyjną Włodzimierz Czarzasty. Czy jest pan pewien, że szef Lewicy uzyska wystarczające poparcie?
Jeżeli umowa koalicyjna wskazywała na Włodzimierza Czarzastego jako następcę marszałka Hołowni, to wszystko wskazuje na to, że Koalicja Obywatelska wywiąże się z obowiązań i będzie głosować za marszałkiem Czarzastym. PiS wiadomo, że będzie przeciw. Nie wiemy, jak zachowa się Konfederacja. No i pytanie, czy część posłów Polski 2050 przełknie rozstanie ze swoim marszałkiem. Zakładam jednak, że nie powinno być problemu. Wicemarszałek Czarzasty powinien zostać marszałkiem.
Ale to jedna strona medalu. Politycy PiS przypominają, że drugą osobą w państwie ma zostać zadeklarowany komunista. Przeszkadza to panu?
Wszyscy wiemy, jakie są korzenie Włodzimierza Czarzastego, ale umówmy się – marszałkami Sejmu były też osoby związane z PZPR, choćby Józef Oleksy czy marszałek Borowski. Uważam, że odgrzewanie tego kotleta jest bez sensu. Jeśli ktoś pełni funkcję wicemarszałka i robi to sprawnie, nie ma powodu, by blokować go jako marszałka. To posłowie decydują, kto będzie marszałkiem Sejmu, i jeśli zdecydują, że tak ma być – tak będzie.
Czyli dyscyplina klubowa nie będzie potrzebna?
Myślę, że nie będzie potrzebna. Wszyscy mamy świadomość, że koalicja 15 października podpisała umowę. Marszałek Hołownia deklarował wcześniej, że nie będzie żadnego problemu z jej realizacją. Jutro będzie też głosowanie nad wicemarszałkiem.
Czyli osobą, która zajmie miejsce Włodzimierza Czarzastego.
Tak, zobaczymy, jakie będą kandydatury. Nic nie jest przesądzone. O 11 mamy głosowanie nad marszałkiem, o 13 nad wicemarszałkiem.
Jak ta zmiana wpłynie na pracę Sejmu?
Marszałek Hołownia wprowadził świeżość w prowadzeniu obrad. Ma ogromne poczucie humoru, które przekładało się na komentarze. Wicemarszałek Czarzasty też ma cięty język, więc może być ciekawie.
W weekend prezesem Ludowców ponownie został Władysław Kosiniak-Kamysz. Padły deklaracje o samodzielnym starcie w wyborach. Z pana perspektywy – to nie jest zbyt ryzykowne?
Zobaczymy, są dwa lata do wyborów. Ostatnie notowania lekko podniosły poparcie PSL-u – cztery osiem, cztery dziewięć. Są blisko progu. Mam nadzieję, że i Lewica, i PSL próg przekroczą, dając szansę na kontynuowanie koalicji po wyborach w 2027 roku.
A byli politycy Nowoczesnej odczuwają bóle fantomowe? Widzę, że nie ma pan już tej „enki”.
Nie, Nowoczesna została rozwiązana. Jestem członkiem Koalicji Obywatelskiej. Czekamy na ostateczne decyzje dotyczące zapisu członków Nowoczesnej do KO. Złożyliśmy deklaracje, proces trwa. W najbliższym czasie wybory na wszystkich szczeblach i będziemy w nich brać udział.
Przejdźmy do Zbigniewa Ziobry. Wiele wskazuje, że będzie chciał pozostać w Budapeszcie co najmniej do wyborów parlamentarnych na Węgrzech. Może powinien zostać przesłuchany w placówce dyplomatycznej? Sam to proponował.
Taka propozycja padła, ale stosuje się ją tylko wtedy, gdy ambasador czy pracownik ambasady nie ma wiedzy ani doświadczenia w tego typu sprawach. Prokuratura uznała, że nie ma takiej możliwości i mnie to nie dziwi. Mam nadzieję, że poseł Ziobro przyjedzie. Sam twierdził, że niewinni nie mają się czego obawiać. Jeśli zostanie w Budapeszcie z posłem Romanowskim, prawdopodobnie wezmą udział w wyborach i będą wspierać Viktora Orbána. Jeśli Orbán przegra, obaj panowie szybko wrócą do Polski.
A dziwi się pan byłemu ministrowi sprawiedliwości po tych passusach o smaku żurku w zakładzie penitencjarnym? To przecież tylko zarzuty.
Dwadzieścia sześć bardzo poważnych zarzutów. Nawet jeśli dwa, trzy czy cztery zostaną mu przedstawione i będą mocno udokumentowane, wystarczy to do pociągnięcia go do odpowiedzialności. Prokuratura pracowała nad wszystkimi dwudziestoma sześcioma. Mam nadzieję, że odpowie za nieprawidłowości z czasów swojego ministrowania.
A żarty dotyczące żurku?
To niesmaczne. Uważam, że straszenie ministra Żurka i prokuratorów…
Pytam, czy żart o żurku nie był przesadą? Jeszcze raz – mówimy o zarzutach.
Czasami trzeba się zastanowić, czy dane sformułowania są właściwe.
Sprawy krakowskie. Senator Monika Piątkowska spotkała się z mieszkańcami ws. przebiegów S7 Kraków–Myślenice. Co chcą teraz zrobić parlamentarzyści KO?
Już rok temu uczestniczyłem w spotkaniach z mieszkańcami gmin, przez które miałaby przebiegać S7. To węzeł gordyjski – każda propozycja jednej grupie odpowiadała, drugiej nie. Trudno dojść do konsensusu. Do tego dochodzą zastrzeżenia Krakowa, bo pierwszy fragment trasy ma przebiegać przez miasto. W zeszłym roku trzy warianty odrzucono, teraz GDDKiA przedstawiła sześć czy siedem. Generalna Dyrekcja nie jest w stanie zagwarantować, że droga pójdzie tunelem. Obawiam się, że to będzie długi proces.
Burmistrz Wieliczki twierdzi, że to dzięki jego staraniom droga omija Wieliczkę. Gdzie byli politycy z Krakowa?
Braliśmy udział w spotkaniach, ale przede wszystkim słuchaliśmy opinii i zastrzeżeń. Decyzja nie zależy od parlamentarzystów, tylko od Generalnej Dyrekcji we współpracy z samorządami. Bez ich udziału tego się nie da zrobić. A już zapowiedziano kolejne blokady – 20, 22 listopada, a także w sobotę i niedzielę. To pokazuje, jak bardzo społeczność jest rozpalona, a kompromis trudny.