Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem PiS, Janem Dudą.
Zasiada pan w komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Jest pan też członkiem komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Na ten rok rząd PiS zapowiada zmianę w emeryturach rolniczych. Najniższa emerytura rolników ma być zrównana z najniższą emeryturą wypłacaną z ZUS. Od marca tego roku minimalna emerytura ma wynieść 1588,44 zł. Minimalna emerytura z KRUS dziś to 1084 zł. To spora podwyżka, około 500 złotych. Od kiedy zacznie obowiązywać ta zmiana dla rolników?
- Sprostuję. Nie ma to być 1:1, jeśli chodzi o najniższą emeryturę i emeryturę z KRUS. Taka jest propozycja, że ma wynieść to 90%. Nie jest to 1:1.
Zasugerowałem się pana słowami z konferencji w Nowym Sączu. Mówił pan o zrównaniu minimalnych emerytur.
- Może to był za duży skrót myślowy. Prostuję. 90%. To jest propozycja. Będziemy nad nią pracować. Może pojawi się poprawka, która to zrówna. Mówimy o najniższej emeryturze. To emerytura 1300 złotych. Od marca ma to być około 1500 złotych. Mówimy o projekcie. Dziś pierwsze czytanie w komisji. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Emerytura na pewno jednak wzrośnie.
Wraz ze wzrostem minimalnej emerytury rolniczej, wzrosną składki do KRUS? Obecna najniższa emerytura – 1084 złote – powoduje, że składka wynosi 108 złotych.
- Jest to 10% najniższej emerytury rolniczej od ubezpieczonej osoby.
Czyli jeśli najniższa emerytura wzrośnie, wzrośnie też składka?
- Trochę wzrośnie. To jest liczone od wysokości emerytury.
Zatem decyzje przed nami. Dziś zaczynają się prace w sejmowych komisjach...
- Tak, zaczynają się prace. Jeszcze jeden element. Będzie dodatek. Składka rolnicza nie jest równa dla wszystkich. Rolnicy, którzy mają gospodarstwa powyżej 50 hektarów, płacą składkę wyższą o 12% i jest dalsza progresja. Przy 100 hektarach to 24%. Powyżej 150 hektarów to 36%. W związku z tą różnicą ostatecznie emerytura rolnicza będzie podwyższana dla tych, którzy płacą wyższą składkę na ubezpieczenie, o 0,5% za każdy rok płacenia wyższej składki emerytalnej.
Sejm ma się zająć jutro nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym. Ze wstępnych doniesień widać, że PiS może mieć kłopot ze znalezieniem poparcia dla tych zmian we własnym obozie. Solidarna Polska mówi, że nie poprze nowelizacji w obecnym kształcie. Macie dogadaną część opozycji, żeby było poparcie dla tych rozwiązań?
- Cóż, jestem zwykłym, szarym posłem. Sprawy rozmów poza naszym obozem Zjednoczonej Prawicy, to sprawa kierownictwa. Nie chcę się wypowiadać. Pełnych informacji nie mam.
Jest nadzieja? Co mówi się w środowisku posłów PiS?
- Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że jest duża niepewność, próba zrozumienia do końca zmian i stanowiska Komisji Europejskiej. Jak słuchamy doniesień z Brukseli, one nie są jednoznaczne, jeśli chodzi o wypłatę KPO. Nie słyszałem stanowiska, że dokonamy uzgodnionych zmian i mamy wypłacone środki. Słyszałem, że to krok w dobrą stronę.
Wiceminister Paweł Jabłoński mówił, że trzonem kompromisu z Brukselą jest nowelizacja ustaw o Sądzie Najwyższym. Mówił o kompromisie nieidealnym, ale pozwalającym pójść do przodu.
- Właśnie. Zmiana ustawy o Sądzie Najwyższym, zmiany ustaw o funkcjonowaniu sądownictwa w Polsce to nasz obszar, polski obszar podejmowania decyzji. Myśmy tych spraw nie oddali Brukseli. Jest niepewność posłów, czy Komisja za głęboko nie wchodzi w krajowe jurysdykcje. Czy to nie wejście w nasze podstawowe uprawnienia jako państwa, czyli organizowania sobie sądownictwa? To poważny problem. Nie ma też sygnału, że tak to zrobicie, my to przyjmiemy i wypłacimy KPO.
Dobrze rozumiem pana słowa? Wątpliwości są nie tylko wśród posłów Solidarnej Polski, ale też wśród posłów PiS?
- Takie wątpliwości pojawiają się u posłów.
Wczoraj dużo mówiliśmy o kolejnym ataku watahy wilków. Tym razem była to Ziemia Gorlicka, ofiarą był pies gospodarski. Wcześniej pojawiały się informacje, że wilki coraz częściej atakują zwierzęta. Z Bieszczadów docierają z kolei sygnały, że leśnicy coraz bardziej niepokoją się o populację jeleni i saren, bo watahy trzebią mocno tę populację. Ciągle natura ma się regulować, czy jest moment, w którym trzeba rozpocząć dyskusję o ingerencji człowieka?
- Problem z wilkiem, jak problem z każdym dużym drapieżnikiem bez naturalnego wroga, jest poważny. Wilk często korzysta z łatwego łupu, jakiem są zwierzęta gospodarskie, czy na przykład psy. Na razie problem dotyczy zwierzyny. Trzeba się temu przyglądać, żeby nie doszło do ataku na człowieka. Na razie takich informacji nie ma na szczęście. To pogląd wielu osób zajmujących się ochroną wilka od strony naukowej. Wilk nadmiernie chroniony jest bezkarny. Schodzi niżej, szuka łatwej zdobyczy w gospodarstwach domowych, stadach owiec, cielaków. Są też ataki na większą zwierzynę. To problem. Musi być kompromis.
Zwolennicy ochrony tego gatunku mówią, że jest szansa, iż natura sama się wyreguluje. Dziś populacja wilków to 3-4 tysiące.
- Wilk nie ma naturalnego zagrożenia, wroga.
W pewnym momencie może zabraknąć dla niego pożywienia. Wtedy watahy będą migrować lub będą mniej liczne.
- Jak zabraknie pożywienia w lesie, sarn, młodych dzików, innej zwierzyny, może tak być. Wtedy wilk nie będzie emigrował, ale zacznie szukać łatwej zdobyczy w gospodarstwach rolnych. Nie nastąpi samoregulacja.
Na razie to taka rozmowa o problemie, czy są plany zmiany przepisów?
- Na razie to rozmowa o problemie. Wiele razy już ta sprawa była podnoszona. Zwykle jak się coś wydarzy, temat wraca, wszyscy się zastanawiają, czy coś nie zaingerować. Stanowisko osób, które zajmują się ochroną wilka od strony społecznej, jest nieprzejednane. Mówią, że ma być chroniony, nie należy tego zmieniać. Jest możliwość odstrzału. Decyzję wydaje regionalny konserwator przyrody. Dotyczy to wałęsających się, starych, chorych wilków, które sięgają najczęściej po łatwą zdobycz. Jest jakaś możliwość indywidualnego zabezpieczenia zwierząt gospodarskich.