Przytoczę słowa profesora Jerzego Regulskiego, który ten samorząd tworzył właśnie na przełomie lat 80. i 90.: Aby samorząd był samorządem, musi mieć niezależne władze reprezentujące mieszkańców, własną administrację, własne mienie i środki finansowe.
Gdy rozmawiam z samorządowcami z Małopolski, najbardziej narzekają właśnie na brak tych własnych środków samorządowych. Szczególnie w kontekście utrzymania szkolnictwa czy szpitali. Bez samodzielności finansowej samorządność jest tylko pustosłowiem.
Obecnie ustawy gwarantują pewną pulę dochodów dla samorządów, ale często jest ona niewystarczająca. Należy rozpocząć dyskusję o tym, czy gminy powinny mieć pewne zadania finansowane ze swoich środków. Wszystko musi jednak odbywać się drogą ustawową. Działania poza ustawą byłyby sprzeczne z konstytucją, która jasno stanowi, że organy publiczne działają na podstawie i w granicach prawa.
Problemem jest to, że ustawodawca niechętnie zwiększa pulę dochodów samorządowych, tłumacząc się krótką kołdrą budżetową. Argumentem za decentralizacją środków jest to, że samorządy wydają je efektywniej. Wiele programów rządowych, jak Fundusz Inwestycji Lokalnych czy Polski Ład, realizowanych było według partyjnych interesów.
Czy polityka zbyt mocno wkroczyła do samorządów?
To najgorsze nieszczęście samorządów. Zgodnie z Konstytucją, samorząd to wspólnota mieszkańców, którzy powinni być suwerenami w sprawach lokalnych. Jednak przez ostatnie kilkadziesiąt lat centra polityczne zawłaszczyły samorządy, podobnie jak media publiczne. Polityczne nominacje powodują, że włodarze bardziej dbają o interesy partyjne niż o interes publiczny mieszkańców. Samorządy stały się trampoliną do dalszej kariery politycznej.
Partie polityczne traktują samorządy jako łup powyborczy. To już niestety stało się normą. Powinniśmy wprowadzić zakaz funkcjonowania w partiach politycznych na kluczowych stanowiskach w samorządach, podobnie jak jest w służbie cywilnej.
Czy dwukadencyjność dla wójtów i burmistrzów powinna zostać utrzymana?
Zawsze byłem zwolennikiem dwukadencyjności. Dwie kadencje to 10 lat – wystarczający czas, by kompetentny włodarz zrealizował swoje cele. Dłuższy czas urzędowania sprzyja jedynie budowaniu własnego elektoratu, a nie efektywnej pracy.
Warto byłoby zrobić ranking dobrych, byłych wójtów, bo są to osoby z ogromnym potencjałem na inne funkcje publiczne. Dobrym przykładem jest Stanisław Kracik, wieloletni burmistrz Niepołomic, obecnie zastępca prezydenta Krakowa. Oczywiście, pojawiają się głosy, że po dobrych włodarzach mogą przyjść nieprzygotowani następcy, ale statystycznie rzecz ujmując, złych wójtów jest więcej niż dobrych, dlatego dwukadencyjność służy interesowi publicznemu.