Czym jest kidfluencing?
- Kidfluencing to jest zjawisko, w którym nasze dzieciaki zostają influencerami cyfrowymi. Czyli wrzucają do sieci treści rozmaitej maści, które mają wzbudzić zainteresowanie. Treści, które są często ciekawe, śmieszne, dowcipne, ale niestety też równie często ryzykowne, trochę zagrażające ich bezpieczeństwu, a na pewno dobremu imieniu. Kidinfluencerzy czy kidfluencerzy to są nasze dzieciaki streamingujące treści w sieci.
Dzieci, chcące wrzucić coś do sieci, muszą przekroczyć pułap wiekowy? Platformy nie wymagają tego?
- Platformy wymagają deklaracji, ale ta deklaracja jest rzeczą umowną, czyli można podać taki wiek, jaki się chce podać. Nikt tego sprawdzić raczej nie może. I w ten sposób uzyskujemy dostęp do platform, które powinny być teoretycznie dostępne dla dzieciaków powyżej 14 czy 18 roku życia.
W związku z tym nie mamy żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o transmitowanie treści online. Każde dziecko, które ma telefon komórkowy z połączeniem internetowym lub też pożyczy taki telefon od kogoś innego, może zostać na swoje szczęście, a nasze rodziców nieszczęście kidfluencerem.
Dlaczego mówi pani o nieszczęściu rodziców? Znam przypadki, kiedy rodzice pomagają dziecku tworzyć treści internetowe, pisząc scenariusze albo podpowiadając tematy tych treści.
- W takim scenariuszu, o jakim pani redaktor mówi, to jest zdecydowanie szczęście. To jest sytuacja współpracy, do pewnego stopnia nadzoru rodzicielskiego i nie chodzi o kontrolę. Chodzi o nauczenie dziecka dobrych praktyk, bezpiecznych praktyk korzystania z sieci i dzielenia się z informacjami, które nie będą dla niego zagrażające w przyszłości.
Jeśli mówimy o współpracy rodziców z dzieckiem, to może to grać tylko na korzyść, bo takie opracowywanie treści do wrzucenia do sieci może być bardzo edukacyjną czynnością. Uczymy się selekcjonować tematy, wybierać zagadnienia, prezentować je publicznie, nawiązywać kontakt z odbiorcami.
To jest coś, czego tak naprawdę oczekujemy od dorosłych, którzy będą wyposażeni w takie kompetencje. Więc to może być duże szczęście, pod jednym warunkiem, że te treści będą bezpieczne, konsultowane albo przynajmniej dorośli będą przyglądali się temu, co w tej sieci się znajduje. Bo niestety nie zawsze to, co dla nas jest wartościowe i interesujące, będzie takie samo dla dzieci i odwrotnie.
Jest też sporo takich przypadków, kiedy dzieci bez zgody i wiedzy rodziców wrzucają różnego rodzaju treści do sieci. Po co dzieci to robią?
- Myślę, że tych drugich przypadków jest dużo więcej. Kiedy dzieciaki bez nadzoru, po prostu na żywo, czując w sobie emocje i potrzebę i takie uniesienie chwili, dzielą się czymś bez pomyślenia w sieci. Robią to przede wszystkim dla zabawy.
Robią to dlatego, żeby mieć popularność, bo jednak bycie popularnym to jest wielka wartość w dzisiejszych czasach. Robią to też po to, żeby być częścią grupy, która będzie to potem śledzić, obserwować, komentować. Bycie influencerem, jak pokazywały badania Inspiring Girls Polska, jest jednym z wymarzonych zawodów dla dzisiejszej młodzieży.
Pozostanie takim influencerem, czy bycie osobą na językach, jest ogromnie atrakcyjne i pociągające dla dzieciaków, więc te treści lądują w sieci często bez opamiętania. Niestety im bardziej, takie powiedziałabym, newralgiczne treści, im mniej spokojne, poważne i stonowane, tym zyskują większy rozgłos, bo clickbaitowe treści to są te, które są głośne, które są często kontrowersyjne i które niekoniecznie niosą za sobą wielką wartość merytoryczną, ale są emocjonalne.
I tu jest to największe ryzyko, że te treści wrzucane na żywo, w trakcie jakiejś sytuacji, mogą nie być zweryfikowane, sprawdzone, skontrolowane przez dorosłych. One będą się klikać, natomiast one niekoniecznie będą sprzyjały rozwojowi naszych dzieciaków i też ich bezpieczeństwu w sieci.