JF: Prezydent w Polsce jest po prostu w pułapce. To czego się oczekuje od prezydenta, z racji jego kompetencji jak się okazuje nie wystarcza, by wygrać wybory. Po drugie, to był prezydent, któremu sprzyjała konfiguracja pozostałych elementów politycznych w czasie kadencji a nie sprzyjała w czasie wyborów. Po trzecie, jest to prezydent, który nie wchodził w konflikty z pozostałymi uczestnikami. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Jak wchodził to niespecjalnie mu to wychodziło. Z tego powodu, że nie wchodził skończył na jednej kadencji.
RK: Prezydent w pułapce, w zasadzie jedyny prezydent, który sprawował swój urząd razem z partią rządzącą z której się wywodził
J. Flis: I to właśnie była pułapka. Pierwszy raz ćwiczyliśmy taki wariant w którym prezydent zabiegał o reelekcję w sytuacji, kiedy jest z tego samego obozu co umiarkowanie popularny rząd. Tzn. rząd przeciwko któremu już się wychyla wahadło. I to jest dużo trudniejsza pozycja. Dużo łatwiej zabiegało się o reelekcję prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który był w opozycji do rządu i który mógł grać w grę w dobrego i złego glinę. On był dobrym a Leszek Miller był złym. Natomiast Bronisław Komorowski też chciał grać w dobrego glinę, ale nie było chętnego na złego glinę. Donald Tusk jak i Ewa Kopacz woleli się widzieć jako dobry glina. Czasami jako zły, co miało swoje różne konsekwencje. I to była jedna z tych pułapek. A w ostatniej chwili prezydent wolał być widziany jako zły glina...i skończyło się, jak skończyło. Jeden strategiczny problem, jak się ustawić strategicznie do rządu. I cały szereg taktycznych problemów. I co zrobić z własną nieporadnością, która tyle przysporzyła sympatii w czasie sprawowania urzędu, a w czasie kampanii wyborczej okazała się kulą u nogi. Co zrobić ze swoim dostojeństwem, które było adekwatne w czasie otwierania dożynek w Spale ale w czasie kampanii jak się objeżdżało Polskę okazało się, że to zupełnie nie przysparza popularności. Co wreszcie zrobić z tym, że się cały czas walczyło z PiS-em ucieleśnianym przez Jarosława Kaczyńskiego a tu nagle Jarosław Kaczyński postanowił nie startować w wyborach i postanowił się schować . To są rzeczy, które zaciążyły na tej końcówce prezydentury i, że to będzie tylko jedna kadencja.
RK: Wyczytałem w Rzeczpospolitej, że prezydent jest prezydentem niespełnionym
JF. Trudno być prezydentem spełnionym, jak prezydent jest uzależniony od tego na co pozwala mu premier. Chyba, że chce wejść w konflikt. Wchodzenie w konflikt, w przypadku Bronisława Komorowskiego, nie było zbyt obiecującą strategią a Donald Tusk nie przewidywał dla niego żadnej innej roli poza dożynkami w Spale. To on chciał być panem młodym na każdym weselu a nieboszczykiem na każdym pogrzebie. Natomiast jeśli chodzi o Ewę Kopacz to ona się dopiero usadowiła w siodle. W zasadzie miała tylko jedno oczekiwanie od Komorowskiego by wygrał wybory. Plan zwycięstwa siłą inercji ma oczywiście wiele zalet ale ma jedną wadę, że bardzo ciężko go skorygować jak wychodzi na to, że się nie uda.
RK: Na koniec jeszcze polityka zagraniczna. Wyciągnięcie ręki do Ukrainy i wciągnięcie jej w orbitę Unii Europejskiej - to jednak prezydentowi się udało.
JF: Są konkretne działania, które trzeba ocenić pozytywnie. Po odejściu Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego tak naprawdę się okazało, że ani premier ani nowy szef MSZ-tu nie mają tego doświadczenia i tej pozycji, która była potrzebna w takich działaniach. To właśnie jest ten paradoks. Można cały szereg rzeczy robić dobrze ale za całokształt można być ocenionym negatywnie. Prezydent nie jest oceniany tylko za to co robi, ale za to co robi cały obóz władzy.