„Nikt nie zauważył, że coś jest nie tak, aż było za późno”. Kto powinien zostać oskarżony w sprawie 13-letniego Jamie'ego? Rodzice, szkoła, społeczeństwo, internet i radykalne ideologie?
- Może to ostatnie, czyli radykalne ideologie. Dowiadujemy się, że Jamie przesiadywał przed komputerem i być może był w sensie zainfekowanym koncepcją inceli. Wiemy też z różnych badań, choćby Laury Bates, że incele działające w sieci mają swoje socjotechniki pozyskiwania młodych osób. No i przede wszystkim ta ideologia bardzo łatwo i szybko trafia do młodych mężczyzn, którzy czują się wykluczeni z różnych powodów. Tutaj wyszło, że chłopiec miał kompleksy, czuł się brzydki i w jakimś sensie nie spełniający standardów, które narzuca kultura męskości.
Ale ta odpowiedź byłaby zbyt na skróty. Myślę, że fenomen tego filmu polega na tym, że pokazuje całą złożoność ludzkiej psychiki. Także złożoność przemocy, a żyjemy w kulturze, która ma przemocowy charakter. Obserwujemy duży problem relacji międzypokoleniowych, co też w tym filmie jest, mniej lub bardziej, pokazane (poszczególne relacje rodziców i dzieci). Żyjemy w kulturze pośpiechu, konsumpcji, gdzie ważne jest podążanie za trendami, a nie budowanie relacji i jakości tych relacji. Tę kulturę można oskarżać.
Pojawiło się pojęcie „incel”, spróbujmy to zdefiniować.
- To jest zjawisko, niektórzy będą wiązać je z konkretnymi osobami. Słowo to oznacza niedobrowolnie żyjącego w celibacie, a więc taką osobę, która z różnych względów, nie z własnej woli, nie ma partnerek seksualnych (stałych, przygodnych). Laura Bates pokazuje, że to zjawisko kulturowe. Problem polega na tym, że bagatelizujemy je. Wydaje nam się, że to nurt kulturowy, który rozwija się głównie w sieci, a przecież to, co się dzieje w sieci, jest ideologicznym przygotowaniem do działań pozasieciowych. Incele mają swoich bohaterów - mężczyzn, którzy dokonali zbrodni, albo wjechali samochodem w tłum, albo strzelali do tłumu. To są konkretne akty przemocy, najczęściej skierowane przeciwko kobietom.
Incele to nurt kulturowy, który dolorystycznie degustuje różnego rodzaju nieumiejętności odnajdywania się w świecie. I przede wszystkim buduje postawę, że to nie w nas jest problem, tylko w świecie zewnętrznym.
Zupełnie inne struktury społeczne
Ale tu głównie chodzi o kontakt z kobietami, mężczyzn z kobietami, braku kontaktu z kobietami z różnych powodów.
- Punktem wyjścia jest właśnie ten brak kontaktów seksualnych, to punkt zapalny. Można powiedzieć, że incel żyje w permanentnej frustracji. Konsekwencje tego i cała ideologia są o wiele szersze. Ideologia jest antykobieca. Przeradza się często też w język nienawiści, który dotyczy nie tylko samych kobiet, ale w ogóle osób, które są z różnych względów wykluczone. Tu tych narracji jest bardzo dużo. To próba budowania najbardziej toksycznego modelu męskości.
Tym silnym mężczyznom też od inceli się dostaje, bo oni wykraczają poza świat pewnego niedostępu do kobiet.
- Zajrzyjmy w analizy Liz Plank, która pisze o toksycznej męskości. Plank pokazuje, że w XX wieku kobiety przepracowały język, ale też tożsamość kobiecą. Mają rozwinięte struktury nie tylko wsparcia (w momencie kiedy wydarza się coś traumatycznego), ale też na poziomie ideowym, czy językowym, są w stanie od razu zdefiniować kim są i co im się przydarza (jakie mogą mieć problemy, jakie mają możliwości). To różne feminizmy od tych skrajnych wojujących, dialogicznych, liberalnych. Plank to ciekawie rozwija.
W przypadku mężczyzn coś takiego nie nastąpiło. W XXI wieku, kiedy mamy już zupełnie inne struktury społeczne i świadomość kobiety zupełnie inaczej pracuje, mężczyźni konfrontują się z partnerkami, które oczekują czegoś zupełnie innego, niż matki czy babcie. A panowie socjalizowani do toksycznych jeszcze męskości mogą poczuć się niewłaściwie. Oczywiście mówimy o pewnym marginesie mężczyzn - incele czy przedstawiciele toksycznej męskości to nie jest mainstream, prawda? To margines, ale problem polega na tym, że bardzo agresywny. Mamy realne strzelaniny, realne ofiary. Jest frustracja, napędzająca się nienawiść.
Idąc za Deborah Tennant możemy zobaczyć, że żyjemy w kulturze, która w którymś momencie XX wieku zrezygnowała z debaty, dialogu. Mamy cywilizację kłótni. A to oznacza, że przy takich delikatnych sprawach, gdy mówimy o ludziach wykluczonych, źle czujących się w swojej tożsamości, w społeczeństwie i sięgających po przemoc, nie mamy narzędzia dialogu – przechodzimy od razu w agresję. Cywilizacja kłótni staje się cywilizacją przemocy, którą normalizujemy. To widać w przekazie medialnym.
Wystarczy popatrzeć, jak popularne stały się wulgaryzmy. W pewnym momencie zaczęły nawet tworzyć źródło jakichś artystycznych dokonań, a tak naprawdę niosą w sobie również ładunek agresji.
Czy tradycyjny podział ról jest w ogóle do utrzymania?
Sugeruje Pani, że incele nie wskoczyli do tego pociągu zmiany?
- Tak. Czują się więc wyobcowani, szukają wroga.
I to kobiety są winne temu, że ten świat został zmieniony, że tradycyjne role społeczne zostały zachwiane bądź zniszczone?
- Wedle tych panów - jak najbardziej. Mamy problem, bo świat się zmienił, oczekiwania się zmieniły.
Co z tradycją, co z tradycyjnym podziałem ról?
- Pytanie, czy ten tradycyjny podział ról jest dziś w ogóle do utrzymania. Betty Friedan w „Mistyce kobiecości” analizuje krok po kroku, co się dzieje, gdy kobieta zamknięta jest w tradycyjnym podziale ról - uprzedmiotowienie, frustracje, depresje. Z drugiej strony - co traci społeczeństwo w momencie, kiedy połowa obywatelek nie funkcjonuje na rynku pracy, nie ma szans na pracę kreatywną. Linda Scott analizując właśnie pod tym względem ekonomię, pokazuje, że wszędzie tam, gdzie społeczeństwo zaczyna być równościowe, wzrasta PKB, bo jest więcej osób kreatywnych na rynku.
Zarzut mężczyzn do kobiet, inceli w stosunku do kobiet, jest chociażby taki: jesteście istotami bez empatii, które manipulują mężczyznami dla własnej korzyści.
- Tak, ale jest gorzej. I dlatego dziękuję, że pan redaktor poprawił, że to zarzut inceli. Bo też w XXI wieku bycie feministą stało się dla wielu mężczyzn kultury zachodniej normą. Incele oskarżają kobiety nie tylko o manipulację, ale o odmawianie im seksu. I to sprowadzenie kobiety do roli niewolnicy seksualnej, ewentualnie potem matki, gospodyni domowej, jest nie tylko próbą budowania wyimaginowanych ról tradycyjnych, ale mamy tutaj do czynienia z silną w narracji strukturą przemocy. To jest tak naprawdę kultura gwałtu, która ubiera osoby, które potencjalnie staną się ofiarami w winę za to, że są ofiarami.
Kiedy, według inceli, kobiety godziłyby z rolą seks-zabawki, nic złego im by się nie stało. Incele bardzo często o kobietach nie mówią jako o ludziach. W wielu tych narracjach kobieta jest traktowana jak inny gatunek. To kolejny element przemocowy, a dobrze wiemy z historii, że jak się komuś odbiera podmiotowość i odbiera kategorię bycia człowiekiem, to do zbrodni łatwiej przychodzi.