Profesor Marcin Urbaniak przyznaje, że był zszokowany, zdruzgotany tą decyzją. Wydawało się, że w XXI wieku, w kraju tak rozwiniętym jak Australia, tego typu środki jak eksterminacja powinny być ostatecznością.Władze stanowe powoływały się jednak na skalę cierpienia zwierząt, brak zasobów, by je skutecznie leczyć i ekosystemu, co miałoby trwale uniemożliwić misiom powrót do normalnego funkcjonowania.Czy rzeczywiście nie było alternatywy? Profesor Urbaniak nie neguje, że sytuacja była ekstremalna ale nie ostateczna:
„Gdyby Australia miała wolę polityczną, finansową i zaplecze eksperckie, mogłaby przeprowadzić tę eutanazję w sposób bardziej selektywny, kontrolowany, z poszanowaniem dobrostanu zarówno indywidualnych zwierząt, jak i całych grup społecznych, np. matek z młodymi”.
Interesującym punktem odniesienia w kontekście sytuacji z koalami, jest przykład bezdomnych psów w Indiach i Afryce, które – niekontrolowane i nieeliminowane – przystosowały się do życia w miastach i wioskach, nie wykazując agresji wobec ludzi:
„To mit, że zdziczałe psy są zagrożeniem. W wielu przypadkach udowodniono, że żyją one pokojowo w symbiozie z człowiekiem i otoczeniem”.
Obsesja kontroli
Kultura zachodnia wykazuje silną potrzebę kontroli nad światem przyrody – od schronisk, przez regulacje populacji, aż po odstrzały. To nie ochrona tylko kompulsywna nadkontrola. W pewnym momencie natura przestaje mieć znaczenie, a najważniejsze stają się liczby, wykresy i kalkulacje. Zanika nawet, zdawało by się „automatyczna empatia” bo zwierzęta takie jak koale czy pandy wzbudzają w nas czułość – chcemy je ratować. Tymczasem dziki czy szczury, choć równie zdolne do cierpienia, nie mają tego przywileju. To dowód na bambinizm – emocjonalne uprzedzenia wobec niektórych gatunków, dlatego ludziom łatwiej strzelać do dorosłych dzików. W ten mechanizm wpisuje się np. odstrzał wilków w celu ochrony karibu – również z użyciem lotniczych środków eksterminacji. Redukcja populacji do symbolicznej liczby osobników prowadzi do degeneracji genetycznej. To nie jest ochrona – to eksperyment laboratoryjny na żywej przyrodzie – twierdzi Urbaniak i dodaje, że nie chodzi o całkowite zaniechanie monitoringu:
„Potrzebujemy nieopresyjnej kontroli – obserwacji etologów i zoologów, którzy pomagają nam zrozumieć ekosystem. Nie chodzi o uśmiercanie, lecz o wiedzę, która pozwala wspierać przyrodę”.
Przerażające jest to, że nie wiemy ile koali i w jakim stanie przetrwało. Ale z perspektywy etyka, zoopsychologa i kognitywisty jasne jest, że Australia mogła i powinna była zminimalizować tę eksterminację, mając ku temu środki.