Od Obamy do „media ego”
Kampania prezydencka Baracka Obamy w 2008 roku była symbolicznym początkiem nowej ery polityki cyfrowej:
To był przykład komunikowania bezpośredniego, chociaż zapośredniczonego medium. Optymistyczny początek tej historii. Wszyscy czuliśmy się współtwórcami tego sukcesu
– mówiła prof. Walecka-Rynduch.
To właśnie wtedy narodził się nowy typ polityka, którego badaczka nazywa „media ego” – polityka funkcjonującego lepiej w przestrzeni cyfrowej niż w tradycyjnej polityce:
To nie był już celebryta czy showman, ale ktoś, kto sprawiał wrażenie bardzo bliskiego swojemu elektoratowi. I to właśnie dzięki mediom społecznościowym.
Arabska wiosna i piraci internetu
Kolejnym przełomowym momentem była arabska wiosna (2011), kiedy media społecznościowe stały się narzędziem protestu i obalania reżimów. Jak zauważa profesor, szybko okazało się też, że internet można wyłączyć – choć tylko na krótko, bo społeczeństwa znalazły alternatywne kanały komunikacji.
Rok później w Niemczech swoje pięć minut miała Partia Piratów:
Nagle zaczęli wygrywać wybory landowe. To był moment, gdy uwierzono, że partię polityczną można tworzyć i organizować przez sieć. Choć finalnie nie udało się wejść do Bundestagu, był to sygnał, że bunt w sieci może przerodzić się w realną politykę.
Trump i ciemna strona social mediów
Wybory w USA w 2016 roku i kampania Donalda Trumpa pokazały już ciemniejszą stronę cyfrowej polityki: manipulację, fake newsy i algorytmy wzmacniające radykalne treści.
To był moment, gdy zaczęliśmy rozumieć, że media społecznościowe mogą działać przeciwko demokracji.
Nepal – parlament na Discordzie
Najświeższy przykład cyfrowej rewolucji pochodzi z Nepalu. Po obaleniu rządu młodzi Nepalczycy – głównie z pokolenia Z – przenieśli polityczną dyskusję na Discorda, platformę znaną dotąd głównie graczom i społecznościom kryptowalutowym.
Ponad 100 tysięcy obywateli zebrało się tam, by po protestach wybrać nową premierkę.
Na chwilę parlament był de facto cyfrowy. Padło nawet zdanie: ‘w Nepalu parlament to Discord’. To daje dużo do myślenia
– mówi prof. Walecka-Rynduch.
Dlaczego akurat Discord? Badaczka wyjaśnia, że platforma ma unikalne możliwości. Dzięki ogromnej pojemności na jednym serwerze może partycypować nawet pół miliona osób, a jego multimedialny charakter pozwala na komunikację tekstową, głosową i wideo w jednym miejscu. Platforma cechuje się elastycznością – umożliwia równoległe kanały tematyczne, łatwe tworzenie grup i korzystanie z funkcji moderacji. Dodatkowo wielość serwerów utrudnia pełną kontrolę czy ingerencję z zewnątrz, w przeciwieństwie do scentralizowanych platform, takich jak TikTok czy Facebook.
Discord to dla młodych ludzi stał się centrum życia cyfrowego:
Pokolenie Z już pokazało, że można na nim zorganizować politykę. Pokolenie Alfa praktycznie nie wychodzi poza Discorda – to ich codzienna przestrzeń komunikacji i aktywności
– zauważa profesor. Jak podkreśla:
Discord dawno przestał być platformą tylko dla graczy. To dziś narzędzie szybkiej komunikacji, pracy grupowej, a nawet komercyjnych projektów. Nepal pokazał tylko, że można je wykorzystać także w polityce.
Algorytmy i dyktatura kodów
Rozmowa dotyczyła także roli algorytmów, które w dużej mierze decydują o tym, co widzimy w sieci.
Nie wiemy, co kryje się w kodach źródłowych. To wiedza w rękach prywatnych firm. Dlatego algorytmy są tak groźne i budzą niepokój
– podkreśla profesor.
Mimo to zauważyła, że pojawiają się próby przełamania tej „dyktatury algorytmów”, a społeczeństwa zaczynają szukać alternatywnych przestrzeni debaty.
Czy demokracja przetrwa?
Demokracja jest ustrojem niedoskonałym, ale do tej pory nie wymyśliliśmy nic lepszego
– podsumowała prof. Agnieszka Walecka-Rynduch.