Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.

Opozycja zagłosowała przeciwko likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, co jest warunkiem odblokowania pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy. Jak państwo będą to tłumaczyć wyborcom? Zjednoczona Prawica może teraz komunikować, że opozycja chciała zablokować te pieniądze.

- Nie. Głosowanie nad uruchomieniem Funduszu Odbudowy było w zeszłym roku. Lewica, Polska 2025, PSL i PiS były za. Solidarna Polska w tym głosowaniu za pieniędzmi europejskimi, za miliardami dla Polski, była przeciw. Teraz głosowaliśmy to, jak powinna funkcjonować Izba Dyscyplinarna. Ten projekt - rozwodniony poprawkami - w odczuciu całej opozycji nie był satysfakcjonujący. Nie ma likwidacji podstawowego problemu. Zmieniono tabliczki na pokoju. Głosowanie za pieniędzmi z Unii było. Wtedy wyłamała się Solidarna Polska. Teraz głosowaliśmy nad praworządnością w Polsce. Ta ustawa naszych wymogów nie spełniała.

Państwo by chcieli resetu wszystkich zmian w sądownictwie. Ten spór jest z nami od lat. Zagłosowali państwo jednak przeciwko likwidacji Izby Dyscyplinarnej na tydzień przed wizytą w Polsce szefowej Komisji Europejskiej. To spotkanie może być decydujące ws. odblokowana pieniędzy.

- Piłeczka jest po stronie obozu prezydenckiego. PSL przedstawił racjonalne poprawki, które by były do przyjęcia nie tylko przez Zjednoczoną Prawicę, ale też przez opozycję. PiS nie poszedł tym tropem. Oni woleli przekupywać partię Ziobry stołkami w KRS. To się im udało. My uważamy, że jest otwarta szansa na zmianę systemu. Można wejść w dialog z opozycją i tak reformować sądy, żeby ich działania się nie wydłużały. Ludzie czekają 2-3 lata na rozpoczęcie spraw. Wiemy, jak jest. Reformy Zbigniewa Ziobry nie idą w dobrym kierunku dla nikogo.

Po pierwszym czytaniu jest ustawa o pomocy kredytobiorcom. Lewica będzie tu przeciwko? Lewica ma swoje pomysły. Jeśli zostanie ten projekt procedowany teraz, będzie pani za czy przeciwko?

- Pomoc kredytobiorcom w tej trudnej sytuacji jest obowiązkiem państwa. Państwo przez 30 lat nie budowało mieszkań, nie regulowało rynku kredytów. Mamy taką absurdalną sytuację, w której klient banku w Polsce może dostać tylko kredyt o zmiennej stopie. W Europie Zachodniej może dostać lepszy kredyt. Wszystkie zmiany będą przyjęte przez Lewicę, jeśli pomogą ludziom. Wakacje kredytowe to rozwiązanie na chwile. To nie rozwiązuje podstawowego problemu. Całe ryzyko jest po stronie klienta. To kolejny taki raz. Podobnie było z kredytami frankowymi. Banki przerzucały ryzyko na klientów i zarabiały miliardy.

Państwo używają takiej metafory, że wejście do banku jest jak wejście do kasyna. Mówi pani o wakacjach kredytowych. Jest postulat sektora bankowego, żeby wprowadzić kryteria dochodowe, żeby wakacje kredytowe nie były dla wszystkich...

- Sektor bankowy w I kwartale tego roku zarobił na czysto 6 miliardów złotych. To 140% więcej niż w zeszłym roku. Postulaty tego sektora są najmniej istotne. Teraz powinniśmy słuchać głosu obywateli, którzy zostali w pewnym sensie przez całą klasę polityczną pominięci. Nikt nie dostrzegał, że pętla zaciska się na szyjach ludzi. Interesuje mnie los ludzi. Sektor bankowy wypracował ogromne zyski. Jak wygląda wskaźnik WIBOR? Przedstawiciele największych banków ustalają sobie, po jakiej wysokości pożyczaliby sobie pieniądze, gdyby do takiej sytuacji doszło. To nieistniejące transakcje międzybankowe. To było od lat. Nikt nie chciał rozmawiać z kredytobiorcami.

Pani proponowała kiedyś zamrożenie WIBOR. Teraz proponują państwo stałe oprocentowanie rat. Na jakim poziomie?

- Nad tym pracujemy. Nasza propozycja w Sejmie to zmrożenie WIBOR. Było pierwsze czytanie na komisji. Zawieszenie wysokości kredytów hipotecznych powinno być czasowe, żeby wypracować rozwiązania, w których będzie możliwe przełożenie kredytów ze zmienną stopą na kredyty o stałej stopie. Ta sytuacja wielkiej nierówności na Zachodzie i w Polsce nie może działać. Zmiana musi być transparentna. Wskaźniki mogą być ustalane przez NBP. Muszą być to stawki korzystne dla kredytobiorców. Pracujemy nad tym.

Ile list wyborczych opozycji w wyborach parlamentarnych?

- To pytanie, które rozpala opinię publiczną. Musimy pytać opozycję jednak o programy i pomysły. Jest coś krępującego w tym, że zajmujemy się tym, kto i na jakiej liście. Nie mówimy, jak walczyć z inflacją, jak podwyższyć emerytury. Nie myślmy o listach, ale o programach partii opozycyjnych. Na podstawie decyzji programowych można budować koalicje. Nie ma nic gorszego niż bezideowa grupa ludzi, którzy szukają kompromisów.

Wszystko wskazuje, że wybory parlamentarne odbędą się po Igrzyskach Europejskich w Krakowie. Kto zyska, kto straci politycznie na tych zawodach? Wczoraj przeciwko zmianom w harmonogramie roku akademickiego wypowiadał się minister Bernacki. Chodzi o udostępnianie sportowcom akademików. Te Igrzyska będą znaczące na naszym podwórku?

- Na razie zapłacą za to krakowianie i krakowianki uciążliwościami. Jak zmieni się harmonogram roku akademickiego, bo minister Sasin i prezydent Majchrowski chcą stanąć i wręczyć medale… To kuriozalne. Będę interweniować. Jeśli te Igrzyska się odbędą, mam nadzieję, że uda się sprawić, żeby one nie były uciążliwe.