To kompletna bzdura. Takie narracje w internecie to jak sugerowanie, że tylko u nas pada deszcz, a reszta świata ma wieczne lato. Klimat się zmienia globalnie, a nie wybiórczo.
Weźmy konkrety - Kanada planuje zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 40 proc. do 2030 roku. Chile do 2040 roku chce być neutralne węglowo. Już dziś inwestuje w zieloną energię i wodór. Nie czekając, aż Europa coś każe.
A Chiny? Może i tam się czasem zapala czerwone światło w kwestiach ekologii, ale planują ograniczyć emisję CO2 na jednostkę PKB o 65 proc. do 2030 roku. Chcą też zwiększyć udział zielonej energii do 25 proc. w miksie energetycznym. To nie jest nic nierobienie, to konkretna robota.
I teraz ciekawe. Raport Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu (naukowe i międzyrządowe ciało doradcze utworzone w 1988 roku na wniosek członków ONZ) z 2022 roku pokazuje, że skutki zmian klimatu widać już wszędzie.
W Ameryce Środkowej i Południowej prognozuje się, że przez wzrost temperatur i spadek opadów może zmniejszyć się wydajność upraw kawy, ryżu i kukurydzy, czyli produktów, które trafiają na nasze stoły. To nie memy, to realne dane, które mają wpływ na życie ludzi na całym świecie. Jeśli więc ktoś mówi, że tylko w Europie płonie planeta, to najwyraźniej przegapił 750 ekstremalnych zjawisk pogodowych z ostatnich lat, z czego ¾ ma związek ze zmianami klimatu.
I to nie tylko w Europie. Susze w Afryce, pożary w Australii, huragany w Stanach Zjednoczonych to nie są efekty zielonego terroru z Brukseli, tylko skutki naszej wspólnej, globalnej rozgrzewki. I niestety nie ma od niej wolnego kontynentu.