-
Europa w kosmosie zmaga się z własną złożonością – wieloma agencjami, interesami narodowymi i brakiem rakiety wielokrotnego użytku czy własnego statku załogowego.
-
Europejskie programy, takie jak Galileo i Copernicus, oraz firmy takie jak ICEYE pokazują, że technologie kosmiczne realnie wpływają na nawigację, bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe na Ziemi.
-
Polska inwestuje setki milionów euro w programy ESA, misję Ignis i eksperymenty na ISS, a rodzime uczelnie i firmy zyskują cenne doświadczenie lotu kosmicznego.
-
Wojna w kosmosie, śmieci orbitalne, pomysły centrów danych i elektrowni słonecznych w przestrzeni oraz wizja górnictwa kosmicznego pokazują, że stawką jest nie tylko geopolityka, ale też przyszłość cywilizacji międzyplanetarnej.
- A
- A
- A
Czy Europa dogoni kosmicznych gigantów? Polska w nowym wyścigu o orbitę
„Ten rok mógł być najlepszym rokiem polskiego sektora kosmicznego. Czy był? Nie do końca” – przyznaje Maciej Myśliwiec, ale dodaje też, że „może nie wysyłamy ludzi tak często jak Elon Musk, ale bez polskich podzespołów wiele misji by się nie odbyło". W podcaście o europejskiej rywalizacji w kosmosie, polskich sukcesach na orbicie i pytaniach o to, w co inwestować w najbliższych latach.Europa w kosmicznej układance
Emilio Cozzi w książce „Władcy Wszechświata. Wyścig o geopolityczny podbój kosmosu” stawia tezę, że Europa nie należy dziś do liderów kosmicznej rywalizacji. Nie może z tym nie zgodzić się Maciej Myśliwiec ze Space Agency. Gość Radia Kraków przyznaje, że głównym problemem naszego kontynentu jest złożoność polityczna i instytucjonalna – zanim cokolwiek poleci w kosmos, kilkanaście stolic musi się ze sobą porozumieć.
Zwraca uwagę, że w Europie funkcjonują równolegle dwa główne ośrodki decyzyjne: Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która formalnie nie jest instytucją unijną, oraz agencje kosmiczne Unii Europejskiej, jak choćby EUSPA. Do tego dochodzą agencje narodowe – włoska, niemiecka, francuska, polska – a każde państwo ma własne interesy i priorytety.
„Europa musi się dogadać między sobą” – zaznacza.
Efekt jest taki, że w 2025 roku Europa wciąż nie dysponuje własną rakietą wielokrotnego użytku ani statkiem załogowym. Ariane 6, na którą kontynent czekał latami, zdaniem rozmówcy jest już na starcie technologicznie spóźniona i bardzo droga. Europejskie ambicje podtrzymują dziś głównie mniejsze startupy, które starają się nadgonić amerykańskich, chińskich czy indyjskich konkurentów.
Myśliwiec przestrzega jednak przed prostymi ocenami. Bilans półwiecza ESA określa jako „dobry, choć niepełny”. Wskazuje na zjednoczenie europejskich krajów wokół wspólnych programów, korpus astronautów, lot Sławosza Uznańskiego na ISS czy liczne misje bezzałogowe. Przypomina też o mechanizmie tzw. georeturn – państwa, które wpłacają składki do ESA, w zamian otrzymują zlecenia na projekty, w których mają kompetencje.
Od ICEYE po Ignis – polskie technologie na orbicie
Choć Europa w kosmicznym wyścigu nie jest na podium, wiele rozwiązań „skapuje” do naszej codzienności. Cozzi pisze o „skapywaniu technologii kosmicznych”, a rozmówca Radia Kraków dopowiada: pytanie brzmi, gdzie one skapują. Europejski system nawigacji Galileo to nie tylko wygodne dojazdy na miejsce, ale też precyzyjne odmierzanie czasu dla przelewów bankowych i całych systemów bezpieczeństwa. Program obserwacji Ziemi Copernicus dostarcza danych wykorzystywanych m.in. w zarządzaniu kryzysowym – choćby przy niedawnych powodziach w Polsce.
W książce pojawiają się projekty takie jak Kosmos K-Med czy ICEYE. Myśliwiec koncentruje się na drugim z nich, opisując ICEYE jako „poniekąd rodzimy biznes”. Firma została założona przez polski zespół z Rafałem Modrzewskim na czele. W Polsce nie znalazła jednak odpowiednich warunków dla rozwoju, dlatego rozwinęła skrzydła w Finlandii. Dziś mówimy o polsko-fińskiej firmie, w którą polski rząd zainwestował i z której usług korzysta.
Zobacz także: Fabryka sztucznej inteligencji w AGH. Kraków stawia na suwerenną europejską AI
ICEYE buduje satelity radarowe SAR, dzięki którym można obserwować Ziemię niezależnie od zachmurzenia i pory dnia. To narzędzie nie tylko dla rolnictwa czy monitorowania powodzi, ale też dla bezpieczeństwa – pozwala śledzić ruchy wojsk i potencjalne zagrożenia, co dobrze widać w czasie wojny w Ukrainie. Rozmówca podkreśla, że polskie technologie obserwacji Ziemi są „niezwykle ważne”, a obok radarów rozwijane są także zaawansowane systemy optyczne, które lecą choćby na Księżyc w misjach NASA.
Wielu osobom wydaje się, że „w Polsce nic się nie dzieje w kosmosie”. Myśliwiec odpowiada im, by spojrzeli na podzespoły i mechanizmy. „Może nie wysyłamy ludzi, nie mamy rakiet jak Elon Musk, ale większość rzeczy, które się dzieją, dzieją się także dzięki polskim podmiotom” – mówi. Przypomina choćby polskie mechanizmy do rozkładania anten w sondzie JUICE lecącej na Jowisza – bez nich nie byłoby łączności.
Polecamy: Krakowski ślad w kosmosie. "Będziemy pierwsi z Polski na Księżycu"
Polska coraz śmielej inwestuje też w programy ESA. W poprzednim cyklu do agencji trafiło 560 mln euro, a część środków przeznaczono na misję Ignis i eksperymenty na ISS. To one dają polskim firmom i ośrodkom naukowym tzw. flight heritage – doświadczenie lotu kosmicznego, bez którego trudno o kolejne kontrakty. W ramach misji Sławosza Uznańskiego na ISS realizowano m.in. przetwarzanie danych na orbicie, eksperymenty z glonami, projekty radiacyjne, biomedicalne oraz testy sterowania komputerem za pomocą myśli.
Rozmówca zwraca uwagę, że 66 podmiotów zgłosiło projekty do misji Ignis, z czego ponad 40 zostało ocenionych bardzo wysoko. W jego ocenie Polska powinna wrócić do tych pomysłów i dać im szansę „polecieć” – niekoniecznie od razu z polskim astronautą, ale np. we współpracy z czeskim, który wkrótce ma lecieć na orbitę. Polska ma szansę stać się liderem sektora kosmicznego w Europie Środkowo-Wschodniej.
Wojna, śmieci i wizja cywilizacji międzyplanetarnej
Jest także mniej spektakularny, ale niezwykle ważny wymiar kosmosu – bezpieczeństwo i wojna. Myśliwiec przypomina, że pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się m.in. od cyberataku na infrastrukturę satelitarną Viasatu. Wskazuje, że na orbicie trwa „wojna niewidzialna” – polegająca na zakłócaniu sygnałów, atakach na infrastrukturę i demonstracyjnych zestrzeleniach satelitów.
Tymczasem na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wciąż obowiązują inne zasady. Amerykanie, Rosjanie, Europejczycy i Japończycy muszą tam współpracować, bo systemy stacji są od siebie zależne. ISS ma już 25 lat i za pięć lat ma zostać zdeorbitowana. Poza nią wspólne projekty Zachodu i Rosji praktycznie zanikły – Rosja wycofała się choćby z programu Mars Sample Return, a plany budowy nowej stacji załogowej są rozproszone.
Kolejnym wyzwaniem są śmieci kosmiczne. Każdy wystrzelony obiekt zostawia po sobie szczątki, które mogą zderzać się ze sobą, wywołując efekt domina znany jako syndrom Kesslera. Nawet milimetrowy odłamek poruszający się z prędkością około 28 tys. km/h może wyrządzić ogromne szkody. Stacje kosmiczne muszą wykonywać manewry unikowe, a niedawno chińska stacja miała incydent z kosmicznym odpadem.
Zaczynają powstawać rozwiązania mające ograniczyć ten problem. Satelity coraz częściej są projektowane tak, by po zakończeniu misji zostały zdeorbitowane lub wyniesione na tzw. orbitę cmentarną, gdzie nie będą zagrażać innym. Polskie firmy pracują nad „klockową” budową satelitów – z segmentów, które można wymieniać na orbicie, oraz nad systemami tankowania satelitów, by przedłużać ich życie i ograniczać ilość śmieci.
Plany na przyszłość? Centra danych i elektrownie słoneczne w kosmosie oraz górnictwo kosmiczne. Centra danych na orbicie mogłyby być bezpieczniejsze energetycznie i klimatycznie, chłodzone próżnią i zasilane panelami fotowoltaicznymi. Ogranicza je dziś głównie koszt wyniesienia na orbitę, ale udane loty nowych rakiet – jak New Glenn – oraz rozwój konkurencji i polskich konstrukcji (Bursztyn, Perun) mogą te koszty obniżyć.
Górnictwo kosmiczne to na razie wizja, ale z konkretnymi krokami: misje do asteroid, plany powrotu na Księżyc i nauka wykorzystania regolitu do budowy habitatów. Myśliwiec podkreśla, że bardziej niż o szybkim imporcie surowców na Ziemię powinniśmy myśleć o wydobyciu na potrzeby życia poza Ziemią – najpierw na Księżycu, potem na Marsie.
Gość Radia Kraków wrócił też do marzenia o cywilizacji międzyplanetarnej. Przypomina, że prognozy Elona Muska co do terminów lotu na Marsa zwykle trzeba mnożyć przez dwa, ale jednocześnie uważa, że dzisiejsi pięcio-, sześciolatkowie mogą być tym pokoleniem, które faktycznie wyląduje na Czerwonej Planecie, by tam zamieszkać.
"Cały czas mówię mojemu dziecku, że nieważne, kim będzie w przyszłości, ważne, żeby był astronautą" - przyznaje ze śmiechem.
Między geopolityką, wyścigiem technologicznym, wojną w kosmosie a wizją terraformowania Marsa jedno pozostaje niezmienne – to już nie „podbój kosmosu”, ale jego eksploracja. Europa i Polska wcale nie stoją w niej na przegranej pozycji.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
16:54
„Mamy się bać". O tym, jak Rosja chce nas zmusić do emocjonalnej kapitulacji
-
16:40
Samorząd: NSA uchylił wyrok ws. opodatkowania dotacji na Igrzyska Europejskie
-
16:02
6 inspiracji na tematyczną fotoksiążkę na prezent
-
15:05
Jak rozmawiać z dzieckiem o jego trudnościach?
-
14:55
Toksyczne podkłady kolejowe zakopane 100 metrów od rzeki. WIOŚ zawiadamia prokuraturę
-
14:49
Szykują się ogromne utrudnienia dla kierowców w Wieliczce
-
14:43
Pracownicy Valeo podjęli decyzję - będzie strajk generalny
-
14:21
Biuro rachunkowe Kraków – rola doradcy w cyfrowej gospodarce
-
13:52
ADHD nie jest modą czy kaprysem. "Dostałam diagnozę jako dorosła osoba"
-
13:49
Podejrzana przesyłka w urzędzie skarbowym. Ewakuacja 85 osób w Olkuszu
-
13:30
Czy Europa dogoni kosmicznych gigantów? Polska w nowym wyścigu o orbitę
-
12:10
„To nie jest wzrost odpowiadający naszemu potencjałowi” – prof. Jerzy Hausner o polskim PKB
-
12:09
Na Łąkach Nowohuckich były dwa pomosty widokowe, będzie jeden. Dlaczego?
-
11:37
35 lat wsparcia. Tarnowska poradnia terapeutyczna świętuje jubileusz