Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Januszem Majcherkiem, socjologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego oraz Piotrem Legutką, wiceprezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jacek Bańka: Mała nowelizacja medialna to prowizorka, jak napisał Piotr Legutko czy tylko skok na stanowiska, jak mówi opozycja?
Janusz Majcherek: Jedno i drugie. To przygotowanie do zawłaszczenia mediów publicznych. Na początku będzie wymiana stanowisk a potem grubsza zmiana polegająca na zmianie treści programowych, na zmianie sposobu kształtowania polityki programowej w mediach publicznych, które w ten sposób przekształcą w krótkim czasie w media rządowe.
J.B: Media rządowe a nie publiczne? To uprawnione sformułowanie?
Piotr Legutko: Ja bym powiedział na odwrót. To teraz wygląda z liter tej noweli, że to media rządowe. Wypada mi wyrazić nadzieję, że to sytuacja przejściowa. Taka trwała prowizorka byłaby nie do przyjęcia. Ja jednak nie zakładam, że to będzie wyglądało tak na stałe. Mówię jako członek SDP - organizacji, która przygotowała rekomendacje do tej ustawy. Usłyszeliśmy z ust ministra Czabańskiego, że oni chcą w 90% robić to co proponujemy. Nie zakładamy stworzenia rządowych mediów publicznych.
J.M: Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich ma w tej sprawie inne zdanie, że to w tym kierunku idzie. Ja to podzielam. To zmierza w tę stronę. Nie kryją tego przedstawiciele rządu. Ryszard Terlecki, szef klubu PiS powiedział jasno, że nie może być tak, iż w procesie dobrej zmiany media stanowią przeszkodę. Chodzi o to, żeby media publiczne stały się życzliwe dla rządu. Chodzi o to, żeby wspierały rząd. Z tego punktu widzenia mają to być media rządowe, które uprawiają propagandę prorządową.
J.B: Posłanka Kloc parafrazowała potem marszałka Terleckiego mówiąc, że demokracji nie może być tak, żeby media publiczne krytykowały rząd. Jak panowie to oceniacie?
P.L: Przez 8 lat krytyki rządu nie było widać w mediach publicznych. Jestem zwolennikiem chłodnego spojrzenia na to. Nie używajmy hasła media publiczne en bloc. To złożony system. Nie mówię tego z kurtuazji do miejsca gdzie jesteśmy, ale jak chodzi o spółki radia publicznego to jest to inna bajka. Tu się toczy głównie bezwzględny bój o kontrolę nad programami informacyjnymi. Do tego to się sprowadza. Dlatego warto się pochylić nad tymi mediami, bo przez ostatnie 8 lat media publiczne, odwołuję się głównie do telewizji, skomercjalizowały się. Te media muszą być inne. Stworzenie z mediów tuby i narzędzia dla jednej władzy jest niemożliwe i przeciwskuteczne.
J.B: To chyba jednak możliwe, skoro minister skarbu ma nominować szefa. To uzależnia wprost media publiczne od rządu?
J.M: I to na dodatek mianuje nie na kadencje. Może go w każdej chwili dowołać. Oczywiście prognozowanie jest trudne i pochopne.
J.B: Zwłaszcza, że dotyczy przyszłości.
J.M: Tak. Niemniej zamiary są czytelne. To nie tylko wypowiedzi Ryszarda Terleckiego, ale także inne. Z tego wyłania się obraz nie tylko zamiaru przekształcenia polityki informacyjnej w mediach publicznych. Tu chodzi o całość polityki programowej. Chodzi o emisję określonych filmów. Nie sadzę, żeby kiedykolwiek jeszcze pod rządami nowych ekip film „Ida” był emitowany w telewizji publicznej. Pani premier powiedziała, że to film bezwartościowy i kłamliwy. To nie tylko walka o serwisy informacyjne, ale o całokształt polityki programowej mediów publicznych. Także w pasmach filmowych, rozrywkowych zapewne też. Choć tu w mniejszym stopniu. Na pewno filmy, programy dokumentalne i interwencyjne. W tych obszarach będzie nacisk na podporządkowanie tych programów pod obowiązującą linię polityczną.
J.B: Zbyt dobrze pan tych 8 ostatnich lat nie ocenia. Ta mała nowelizacja to jednak nie jest zrujnowanie tego, co jakoś funkcjonowało? Na przykład odejście od konkursów przy nominacji na szefów mediów publicznych?
P.L: Nie jestem w stanie nic dobrego o tym powiedzieć. To nie do przyjęcia. Nie sadze, żeby ktokolwiek powiedział, że taki system może być na dłuższa metę. To nie może trwać dłużej niż parę miesięcy. Rozumiem, że jest przygotowywana właściwa ustawa. Powiedziałem, że to nie do przyjęcia. Nie może być sztywnego podpięcia, że minister skarbu mianuje szefów mediów. Jednak poprzedni mechanizm też był polityczny. On był trochę dookoła, ale widzieliśmy z jakiego klucza byli obsadzani członkowie KRRiTV, członkowie rad nadzorczych a przez nich członkowie zarządów. Przełożenie polityczne było jasne. Nie było takiej Rady ani zarządu, który nie byłby odwzorowaniem aktualnego układu rządzącego. Jedyne co się udawało przez te lata to było to, że czasami to się nie nakładało. Czasami układ polityczny już nieaktualny, jeszcze miał coś do powiedzenia w kwestii mediów. Wtedy działo się na linii politycy – media. Teraz te rzeczy się nakładają. To nie jest niezwykła sytuacja. To zmiana brutalna, ale w skutkach prowadząca do tego samego.
J.B: Czego panowie oczekują od tej dużej nowelizacji medialnej?
J.M: Czego oczekuję, na co liczę czy czego się spodziewam?
J.B: Czego się pan boi?
J.M: To czego się spodziewam to jest to czego się boję. Jestem pewien, że dojdzie do przemodelowania mediów publicznych w stronę mediów rządowych. Będzie podporządkowanie ich administracji rządowej od stanowisk kierowniczych aż po nominację bezpośrednich dziennikarzy i tak dalej. Prezes Kaczyński nie ukrywał, że jak poprzednio miał wpływ na media to sam mianował Bronisława Wildsteina i innych członków zarządów w siedzibie PiS. Nie widzę zatem powodu, dlaczego by to się nie miało powtórzyć. Tym bardziej, że wnioski jakie PiS wyciąga z lat 2005 - 2007 są takie, że wtedy byli zbyt ślamazarni. Teraz trzeba szybciej i stanowczo. Tego się spodziewam.
P.L: Jesteśmy na końcu roku. Powiem czego bym chciał. Chciałbym się spodziewać tego, że zostaną zrealizowane postulaty nie tylko SDP, ale także podobne postulaty Obywateli Kultury. To organizacja o innych sympatiach politycznych niż PiS. Ich projekty co do zasady i tworzenia instytucji użyteczności publicznej, była podobna. Mamy pomysł na pewien model, który jest dobry. Niczego nie da się jednak zagwarantować. Praktyka polityczna o wszystkim decyduje. Może to wyglądać tak jak powiedział Janusz Majcherek, ale także inaczej.
J.B: Jak panowie odbieracie te straszliwe pomyje, które się wylewają na środowisko dziennikarskie? To przykład szerszego zjawiska? Może być tak, że za chwilę w rankingach zaufania społecznego dziennikarze zrównają się z politykami?
J.M: Środowisko dziennikarskie jest pod presją i stoi wobec wielu wyzwań. Jak im sprosta? Ciężko powiedzieć. Są dziennikarze, którzy są jawnie zaangażowani w politykę. Są tacy, którzy zachowują dystans. Inni nie mówią na tematy polityczne. W kręgu dziennikarzy sportowych czy muzycznych to jest możliwe. Jesteśmy w obliczu wyzwań i w czasie przełomu. Jak się ukształtuje nowy model dziennikarstwa? Jak się ukształtuje dziennikarstwo? To zależy od wielu czynników politycznych i technologicznych. Rzeczywiście dziennikarze mają przed sobą burzliwe miesiące i lata.
P.L: Chodzi o język. Wydaje mi się, że to co powinno wyróżniać media publiczne to dbanie o język. Nie do przyjęcia jest to co się dzieje. Na dziennikarzy wylewane są pomyje, ale nasze środowisko wzajemnie nie przebiera w słowach. To powód do refleksji. Trzeba wyhamować. To prowadzi do destrukcji życia publicznego. Z tym trzeba skończyć.