Zdjęcie ilustracyjne/Fot. pexels
Plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku jest inicjatywą stosunkowo nową, ponieważ działa od 2016 roku. Wcześniej młodzież również miała swój język, ale nie istniały ogólnopolskie rankingi, które próbowałyby go zamknąć w jednym zwycięskim haśle.
Jeżeli chodzi o słownictwo młodzieżowe, to dawniej kojarzone było z rzeczywistością szkolną czy ze środowiskiem studenckim. Przewijały się różne słowa, miały krótszy lub dłuższy żywot. Powstawały słowniki młodej polszczyzny czy młodomowy. Natomiast jeśli chodzi o plebiscyt, to jest on rzeczywiście dość nową inicjatywą. Być może dzięki niej więcej wiemy na temat słownictwa młodzieży. Tylko że jest też znak zapytania, bo jakiej młodzieży? Kto używa tych słów? Kto je zna i skąd one się biorą? - mówi prof. Mirosława Mycawka.
Tradycyjne słownictwo młodzieżowe miało kilka charakterystycznych cech. Było silnie ekspresywne, często wulgarne, łamiące konwencje. Było też formą odreagowania presji instytucji – szkoły, uczelni, dorosłego świata. Młodość to przecież czas intensywnych emocji, dojrzewania i potrzeby nazywania zjawisk, dla których brakuje jeszcze słów w języku oficjalnym. Dziś jednak sytuacja wygląda inaczej.
Dużo tam ekspresji. Wiąże się z tym, że młodość to dojrzewanie, poznawanie nowych rejonów rzeczywistości, doznań, poznawania samego siebie. Jest to też potrzeba odreagowania i nazwania pewnych stanów rzeczy, dla których być może młodzież nie znajduje odpowiednich słów w ogólnej polszczyźnie. To słownictwo przychodzące do nas za pośrednictwem mediów społecznościowych. Kwestią tego jest adaptacja, czy one się tutaj przyjmą, ale jak widać, nie ma wielkich barier i nasza młodzież chętnie włącza się w nurt ogólnoświatowy.
(cała rozmowa do posłuchania)
Jak naprawdę wybiera się Młodzieżowe Słowo Roku?
Teoretycznie może zgłosić je każdy internauta. Dopiero później propozycjami zajmuje się kapituła, wspierana m.in. przez Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży w Kielcach. Selekcja istnieje, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów.
Jest pewna selekcja. Każdy z nas po takim plebiscycie pyta młodych ludzi, czy znają te słowa i czy ich używają. Bywa z tym bardzo różnie, ale to wynika z pewnej specyfiki plebiscytu. Nie da się zaspokoić potrzeb wszystkich. Dla mnie plebiscyt ma swoją wagę, dlatego że mam pewien wgląd do świata, do którego być może nie zaglądałabym z taką wnikliwością, ponieważ zajmuję się zupełnie czymś innym, jeśli chodzi o badania naukowe.
Plebiscyt rządzi się swoimi prawami, bo popularnością w sieci, medialnością, chwytliwością. To nie zawsze to samo, co realna częstotliwość użycia w codziennych rozmowach uczniów czy studentów.
"Szponcić". Słowo z dłuższą historią, niż się wydaje
Tegoroczne zwycięskie "szponcić" wyróżnia się na tle anglicyzmów. Brzmi nowocześnie, jego korzenie mogą sięgać języka niemieckiego – od słowa "szpunt", czyli korek do beczki, które z czasem zyskało znaczenie przenośne - nierozsądny młokos. To słowo ma swoją historię, występuje w gwarach, na Śląsku, w Wielkopolsce, a nawet w środowiskach przestępczych w wyspecjalizowanych znaczeniach.
Czy mi się podoba? Nie używam tego słowa i jest ono dla mnie jedynie obiektem obserwacji. Jeżeli młodzież używa i jest dla niej funkcjonalne, to bardzo dobrze, ponieważ o to chodzi.
Większość młodzieżowych słów ma krótki żywot. Im częściej się ich używa, tym słabsza staje się ich ekspresja. A młodzież potrzebuje wciąż nowych bodźców językowych. Czasem jednak zdarzają się wyjątki. Niektóre słowa wychodzą poza środowisko młodzieżowe i zaczynają żyć własnym życiem w mediach, publicystyce, a nawet polityce.
Młodzieżowe Słowo Roku nie zawsze oddaje realny obraz języka młodych ludzi. Czasem jest bardziej medialnym symbolem niż faktycznym zwycięzcą codziennych rozmów. Jego znaczenie polega na czymś innym, ponieważ pokazuje kierunki zmian, emocje, potrzeby komunikacyjne nowego pokolenia.