Tadeusz Marek: Co sprawia, że tak ochoczo oglądamy wnętrza Watykanu, w tym konklawe, na ekranie?
Jakub Majmurek: To, co fascynuje tak bardzo popkulturę w konklawe, to jest jego sekretność. We współczesnym świecie mechanizmy władzy skonstruowano przejrzyście – zwłaszcza na zachodzie. Tymczasem fascynują nas te polityczne zakamarki znajdujące się za zamknietymi drzwiami. Konklawe jest zaś taką procedurą, rytuałem, który pozostaje zamknięty.
Myślę, że konklawe jest miejscem, w którym materializują się te wszystkie wyobrażenia, a może nawet ludzkie tęsknoty.
Nie wiem, czy tęsknoty, ale na pewno różnego rodzaju wyobrażenia. Być może tęsknoty, być może lęki. Jeżeli przyjrzymy się na przykład filmowi „Konklawe” Edwarda Bergera widać w nim jakąś tęsknotę, powiedzmy ogólnie, liberalnej opinii publicznej za ewolucją kościoła w takim kierunku, w jakim ta opinia publiczna by sobie życzyła. Jak najbardziej zatem papiestwo w tym filmie staje się jakimś ekranem, na który liberalna wyobraźnia rzutuje swoje wyobrażenia i swoje nadzieje co do przyszłego kierunku rozwoju świata. Bez wątpienia i liberałowie i konserwatyści, i prawica i lewica przyglądając się dzisiejszemu konklawe, no też rzutują tutaj różnego rodzaju swoje fantazje.
„Konklawe” Bergera jest też moim zdaniem zapisem tęsknoty za jakimś porządkiem w świecie. Także za czystą i nieskalaną pragmatyzmem duchowością. U Edwarda Bergeraoglądamy opowieść o wyidealizowanym kościele, w którym jest miejsce na spory, ale ostatecznie wygrywa właśnie duchowość, roztropność i szlachetność.
Ten film był akurat często krytykowany przez środowiska katolickie za to, że redukuje Kościół wyłącznie do polityki, że przedstawia kardynałów raczej jako bohaterów filmu typu „House of Cards”, niż jako osoby kierujące się jakąś duchowością i głębokim przeżywaniem religii – więc i tak ten film czytano. Tam jest na pewno jakaś tęsknota za pewnym kierunkiem reformy Kościoła, być może jest też jakaś tęsknota duchowa, ale nie miałem wrażenia, żeby to był film, który by płynął bardzo z wewnątrz Kościoła i bardzo jak gdyby z wewnątrz powiedzmy katolickiej czy religijnej wyobraźni.
To jest punkt widzenia interesuje mnie najbardziej. To znaczy, że pomimo laicyzujących się zachodnich społeczeństw, pomimo tego, że raczej odchodzimy od Kościoła w momencie Konklawe oczy zarówno wierzących jak i niewierzących zwrócone są w stronę Watykanu, tak jak w stronę Watykanu zwrócone są oczy wielu twórców, także niezwiązanych przecież z nurtem właśnie duchowo-katolickiego, hagiograficznego kina. Domykając wątek „Konklawe” chciałbym jeszcze przypomnieć te bardzo wymowne słowa niosące całą fabułę, że „prawda zawieszona jest pomiędzy pewnościami tego świata”. To jakby wbrew tzw. „rewolucji zdrowego rozsądku”, w myśl której świat można opisywać przy pomocy prostych kategorii. Znaczące jest to, że w „Konklawe” ten głos wypływa zza murów Watykanu, który kojarzy się raczej z dogmatami niż wątpliwościami.
No tak, no to dlatego też właśnie mówiłem, że ten film jest takim wyrazem nadziei i obaw liberalnej opinii publicznej i jest bardzo ciekawe to, na ile ten film rozminie się, czy się nie rozminie z tym, jak faktycznie ułoży się konklawe. Z drugiej strony wobec też tej właśnie liberalnej fantazji o Kościele jako takim miejscu, które zamiast trzymać się dogmatów, raczej nam pokazuje, raczej mówi o wierze jako tej przestrzeni zawieszonej między pewnościami, jest też fantazja o Kościele, który znów jak gdyby przypomina sobie o swojej roli strażnika dogmatów, tego, który potępia grzech. Ta fantazja jest bardzo widoczna, kiedy czyta się publicystykę towarzyszącą śmierci Franciszka płynącą ze strony środowisk prawicowo-katolickich na całym świecie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie pontyfikat Franciszka wyzwolił jednak wielką opozycję ze strony tradycjonalistycznych katolików, tych katolików, którzy stali się politycznie bardzo wpływowi po drugim zwycięstwie Trumpa. Osoby z tego środowiska zostały choćby nominowane do Sądu Najwyższego, większość nominacji Trumpa to osoby związane ze środowiskami tradycjonalistycznie katolickimi, gdzieś jak gdyby wywodzące się z podobnego światopoglądu, który w Polsce reprezentuje organizacja Ordo Iuris. Więc tutaj obok tej fantazji liberalnej mamy też fantazję konserwatywną, czy wręcz można by powiedzieć reakcyjną.
I to jest przykład „Młodego papieża” Paolo Sorrentino, w którym pokazuje się nam młodego kardynała, potem młodego papieża, który właśnie wraca do tych wartości manifestujących się nie tylko ostrym i kategorycznym językiem, ale także powrotem do ceremoniału szat i tak dalej. Skoro jednak mówiły o „Młodym papieżu” to znów powracamy do tematu tęsknoty a nawet namiętności.
No tak, oczywistym jest, że Kościół katolicki ciągle rozpala wyobraźnię międzynarodowej opinii, która jest coraz bardziej zlaicyzowana. To wynika choćby z tego, że jest to instytucja, która cały czas jest bardzo tajemniczą, bardzo hierarchiczną, opartą na rytuałach, które współczesnemu człowiekowi często wydają się zupełnie niezrozumiałe. Jest instytucją, której ceremoniał tkwi gdzieś w wieku siedemnastym. Wszyscy także przyglądają się temu, co dzieje się na Konklawe bo będzie miało istotne polityczne znaczenie to jaki kierunek obierze Kościół na przykład w kwestii migracji, gdzie Franciszek miał jednak stanowisko idące w poprzek pragnień środowisk związanych właśnie z tą prawicową rewoltą utożsamianą przez takie postacie jak Trump; jak Kościół będzie się odnosił do wolnego rynku i do najsłabszych osób na nim; jak będzie się odnosił do takich kwestii jak zmiana klimatyczna, gdzie nauczanie Franciszka potrafiło być zaskakująco zbieżne na przykład postulatami ruchów ekologicznych; jak będzie wyglądała światowa polityka, będzie istotne to czy nowy papież będzie na przykład upominał się o człowieczeństwo uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, czy będzie mówił Europejczykom, że powinni bronić chrześcijańskiej Europy przed obcą inwazją.
Całego programu posłuchasz w podkaście.