Paweł Sroka tak wspomina prace nad reportażem, który dotarł do finału konkursu im. Jacka Stwory w 1998 roku i reprezentował polską radiofonię na międzynarodowym festiwalu Prix Europa w Berlinie:

"„Charon z Tuchowa” to reportaż, inspirowany tekstem Zygmunta Szycha – zmarłego w roku 2021 tarnowskiego dziennikarza, który barwnie opisał postać mleczarza, żyjącego sobie skromnie w niewielkiej miejscowości koło Tarnowa. Tak poznałem Józefa Nytkę, który dla naszej rodziny szybko stał się przyszywanym dziadkiem.

Realizacja reportażu o nim trwała kilka tygodni i okazała się wielką przygodą. Kilkakrotnie byliśmy gośćmi w jego gospodarstwie. Paliliśmy ogniska, piliśmy wódkę, spaliśmy w stodole. Najważniejszą częścią tych spotkań były poranne wyprawy do mleczarni wozem, wypełnionym pustymi bańkami, do których przelewał mleko wystawiane przez gospodarzy przed bramy gospodarstw a potem wiózł do mleczarni. Tak to się wtedy, pod koniec lat 90-tych ubiegłego stulecia, odbywało.

Dla mojego, niespełna ośmioletniego wówczas syna, była to nie lada atrakcja. Tym bardziej, że Pan Józef (dowiedziawszy się, że Michał nie miał szans poznać żadnego ze swoich biologicznych dziadków) kazał mu do siebie mówić: „dziadku”. Myląc zresztą notorycznie jego imię z moim.

Wszystko, co podczas tych przejażdżek usłyszałem, skrupulatnie nagrywałem. I tak powstała opowieść, która w roku 1998 pojechała na Konkurs Stypendialny im. Jacka Stwory i zdobyła tam II miejsce.

Powiedziano mi wówczas, że będzie reprezentować Polskę na Prix Europa w Berlinie. Do dziś nie wiem, dlaczego pojechały tam koniec końców reportaże niżej wówczas ocenione. Wiem na pewno, że członkowie jury mieli problem z tzw. czystością gatunku. Podobno długo spierali się, który z dwóch reportaży - „Kartoszka” Jędrzeja Morawieckiego, czy mój „Charon z Tuchowa” – powinien dostać główną nagrodę – stypendium im. Jacka Stwory. Sprawiali wrażenie, jak gdyby nie byli w stanie uwierzyć, że wszystko, co zostało zawarte w mojej opowieści, wydarzyło się naprawdę. Z pewnością nie pomogła im w tym forma – mieszanka reportażu, słuchowiska i radiowego teatru.

Gdy, odbierając dyplom za II miejsce, dziękowałem „dziadkowi” i mojemu synowi – jeden z członków jury z wyraźną ulgą i tryumfem wykrzyczał do pozostałych: „a nie mówiłem?!”. Po czym, śmiejąc się, zwrócił się do mnie: „A ten Charon to on panie Pawle w ogóle istnieje?”. Poczułem się trochę jak uczniak, posądzony o oszustwo. Ale w sumie cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, bo – mając wówczas 32 lata i kilka lat pracy w zawodzie sam szczerze uważałem, że stypendium powinien dostać ktoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z radiowym dziennikarstwem.

Sam reportaż przyniósł mi, i do dziś przynosi, wiele radości. Nawet teraz, ponad ćwierć wieku po jego pierwszych emisjach na antenie Radia Kraków i innych antenach Polskiego Radia, zdarza się, że piszą do mnie słuchacze wręcz zafascynowani postacią bohatera. Na punkcie Charona oszalała zresztą w swoim czasie cała nasza rodzina. Mój brat, Maciek napisał nawet tekst piosenki. Dołożyłem do tego swoją muzykę i tak powstała „Mleczna ballada” – zaskakujący dodatek do tej opowieści.

A „dziadek”? Przez jakiś czas bywał gościem na naszych rodzinnych uroczystościach, my też od czasu do czasu go odwiedzaliśmy. Z czasem, jak to w życiu bywa, kontakt się urwał. Niedawno dowiedziałem się, że zmarł w roku 2016. Odnalazłem grobowiec na starym cmentarzu w Tuchowie – jeszcze jeden dowód, że mój Charon naprawdę istniał. I żył, po swojemu, blisko 81 lat. Brakuje mi tylko epitafium, które sam przecież, swoim dźwięcznym głosem, wielokrotnie wypowiadał nad grobami tych, których żegnał: „Żyłem, bo chciałeś. Zmarłem, bo kazałeś. Zbaw mnie, o Boże, bo możesz… Bo możesz, bo możesz… Amen.”"

Archiwalny reportaż  Pawła Sroki "Charon z Tuchowa" to zapis rozmowy dziadka - tytułowego Charona - z wnukiem, który pyta o śmierć, trwanie i przemijanie. To opowieść o śmierci wplecionej w życie - prowadzona przy rozwożeniu mleka. To pięknie opowiedziana, niezwykła historia o sprawach nad którymi rozmyślamy w okolicach Wielkiiego Tygodnia i Świąt Wielkiej Nocy.