Zbrodnia i pościg na Limanowszczyźnie
Od kilku dni trwa intensywna obława na 57-letniego Tadeusza Dudę, który – jak wiadomo – zastrzelił swoją córkę i zięcia, a także postrzelił teściową. W akcji uczestniczy kilkuset policjantów, teraz także wojsko. Dlaczego akcja trwa tak długo? I jak długo może jeszcze potrwać?
Grzegorz Gubała: Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na ukształtowanie terenu. To region górzysty, silnie zalesiony. Dodatkowo Tadeusz Duda zna ten teren jak własną kieszeń – tam się urodził, wychowywał i mieszkał. Był kłusownikiem, zna leśne ostępy, umie się w nich poruszać i ukrywać.
Pomoc z zewnątrz nie wystarczy? "Lokalna wiedza ma znaczenie"
Ale przecież w akcji biorą udział również funkcjonariusze lokalni, znający ten teren. Mimo to, po kilku dniach poszukiwań – z udziałem kilkuset osób – nadal nie udało się go ująć.
Zgadza się, choć posiłki przyjechały z całej Polski, a policjanci są szkoleni do działań w trudnym terenie, to nie da się porównać wiedzy lokalnego mieszkańca z wiedzą przyjezdnych funkcjonariuszy. Tadeusz Duda zna każdy zakamarek lasu i wykorzystuje tę przewagę. Prawdopodobne jest też, że ktoś mu pomaga – mieszkał tam, miał znajomych, kolegów z dzieciństwa, środowisko, w którym funkcjonował przez lata.
Nowoczesna technologia w akcji
Wojsko włączyło się do akcji z dronami. Czy to realnie może pomóc?
Zależy, w co te drony są wyposażone. Wojsko korzysta z technologii niedostępnych dla służb cywilnych – mówimy tu m.in. o kamerach termowizyjnych, czujnikach ruchu, skanerach terenu działających całą dobę. Materiał z dronów może być analizowany komputerowo – jak przy tomografii – i wykryć ślady obecności człowieka, nawet jeśli nie jest to bezpośrednio poszukiwany.
Czy mieszkańcy są bezpieczni?
Czy mieszkańcy Starej Wsi koło Limanowej mogą czuć się bezpieczni?
Policja współpracuje z psychologami, którzy tworzą profil sprawcy. Wszystko wskazuje na to, że jego głównym celem jest ukrycie się i przetrwanie, nie atakowanie innych. Ryzyko istnieje, ale lokalna społeczność zna go, jego sposób bycia. Starają się funkcjonować racjonalnie, mimo trudnej sytuacji.
Paralele ze sprawą Jaworka
Sprawa Tadeusza Dudy przypomina przypadek Jacka Jaworka, który w 2021 roku zabił troje członków rodziny i przez trzy lata był poszukiwany. Ostatecznie znaleziono jego ciało. Czy ta historia może mieć podobny finał?
To możliwe. Tadeusz Duda, podobnie jak Jaworek, nie korzysta z nowoczesnych metod ucieczki. Może próbować ukrywać się u znajomych, krewnych. Ma doświadczenie życia w trudnych warunkach. To człowiek z pokolenia, które potrafi przetrwać w lesie – wie, jak rozpalić ogień, zdobyć pożywienie, przetrwać zimą.
System ochrony ofiar przemocy – czy działa?
Nowe narzędzia prawne, stare problemy
Zajmuje się pan także pracą kuratora sądowego. Czy polskie państwo wystarczająco skutecznie chroni ofiary przemocy domowej?
Prawo ewoluuje. Wprowadzono m.in. możliwość natychmiastowego nakazu opuszczenia domu i zakazu zbliżania się, wydawanego przez policjanta. To ważny krok. Problem w tym, że skuteczność prawa często zależy od współpracy ofiar i ich otoczenia.
Rodzina wiedziała, ale milczała
Ale w ostatnich tygodniach doszło do kolejnej tragedii – w Rabie doszło do zabójstwa żony przez męża. Tam także zawiodły mechanizmy?
W obu przypadkach – i w Rabie, i w sprawie Dudy – rodziny wiedziały, że sprawca posiada nielegalną broń. Pomimo założonej niebieskiej karty te informacje nie trafiły do organów ścigania. Zabrakło reakcji najbliższych. W takich przypadkach system nie jest w stanie zadziałać skutecznie, bo nie ma dostępu do kluczowych danych.
Akt sprawy – istniała iskra zapalna?
Policja ujawniła, że dzień przed morderstwem Tadeusz Duda zapoznał się z aktami sprawy, którą przeciwko niemu prowadzono. Czy to mogło być impulsem do zbrodni?
To mogło być punktem zapalnym, który zadziałał jak wyzwalacz. Być może zadziałał mechanizm psychicznego przeciążenia. Ale to w żaden sposób nie usprawiedliwia jego działań.