Józef Unrug urodził się w roku 1884, ukończył niemiecką akademię morską w Kilonii i przez dłuższy czas służył w cesarskiej Kriegsmarine. Ojciec, niemiecki generał, polskiego pochodzenia nauczył go języka swoich przodków. Do Polski przyjechał w 1919 roku i w stopniu kapitana wstapił do Polskiej Marynarki Wojennej. De facto - jeszcze wtedy nieistniejącej. Pierwszą jednostkę dla polskiej bandery, okręt hydrograficzny ORP „Pomorzanin", Józef Unrug kupił, w Gdańsku prywatnie, na swoje własne nazwisko, na polecenie władz polskich. "Byłem wtedy po raz pierwszy i ostatni w karierze właścicielem okrętu wojennego” - wspominał to wydarzenie. W 1925 został Dowódcą Floty, a tuż przed wybuchem wojny, 24 sierpnia 1939 roku, kontradmirał Unrug został dowódcą Obrony Wybrzeża, podlegającym bezpośrednio Naczelnemu Wodzowi, marszałkowi Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi. Mimo że już trzeciego dnia wojny, ten skrawek polskiego lądu pozbawiony został realnego kontaktu z resztą kraju, to właśnie Wybrzeże miało bronić sie najdłużej. Począwszy od 19 września bronił się już tylko półwysep Helski. "Była to obrona skazana na samotność" – mówił potem admirał. To na jednej z helskich narad, na wieść o kapitulacji Warszawy, padło słynne zdanie: „wszyscy kapitulują we wrześniu. My wytrzymamy do października!”. Wygłosił je dowódca rejonu umocnionego komandor Włodzimierz Steyer. Ale 2 października dalej bronić się juz nie dało.

Podczas pobytu w obozie jenieckim, Niemcy próbowali namówić Unruga do służby dla Kriegsmarine, w tym celu wysłali do admirała delegację, na czele której stał jeden z jego niemieckich kuzynów Walter von Unruh. Unrug, zaczął rozmowę po francusku, a na pytanie czemu nie rozmawia po niemiecku odparł, że 1 września zapomniał niemieckiego. Oczywiście wszystkie propozycje odrzucił i do końca wojny pozostał jeńcem. Z władzami obozowymi kontaktował się wyłącznie przez tłumacza.

Różnie można oceniać efektywność działań admirała Unruga - jedni powiedzą, że nie wykorzystał potencjału polskich okrętów podwodnych , inni że jako dowódca floty, której trzon w postaci trzech najnowszych niszczycieli odesłano do Anglii, wobec bezwzględnej przewagi wroga w powietrzu - zrobił wszystko co mógł. Przede wszystkim wytrwał - mimo skrajnie niekorzystnych warunków, patrząc jak Niemcy niszczą polską flotę - dzieło jego życia.

Józef Unrug, po uwolnieniu z oflagu, wyjechał do Londynu, później pracował w Maroku, a od 1955 roku mieszkał we Francji, gdzie przez pewien czas zatrudniał się jako zwykły kierowca ciężarówki. Zmarł w 1973 roku, w wieku 88 lat. 1 października 2018 roku, ciało kontradmirała i jego żony powróciło do Polski na pokładzie fregaty ORP "Tadeusz Kościuszko".