Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Bogusławem Sonikiem.
Doniesienia o możliwym wstrzymaniu wypłat z funduszu spójności można nazwać próbą wpłynięcia na wynik wyborów parlamentarnych?
- Zagłębiłem się w informacje w tej sprawie. Okazuje się, że rząd podpisał przy umowie o 7-letnim planie ws. funduszy strukturalnych umowę partnerską. Są tam punkty do zrealizowania. W dokumencie jest napisane, że są sprawy, które podlegają naprawie w Polsce. To przestrzeganie Karty Praw Podstawowych i inne punkty. Ten dokument podpisany w czerwcu powinien być przedstawiony Polakom. Powinniśmy wiedzieć, jakie uwarunkowania Komisja Europejska zawarła. Fundusze strukturalne są płacone po zrealizowaniu przedsięwzięcia. Wprowadza się niepewność dla tych, którzy chcą rozpocząć inwestycje. Trzeba zbierać faktury do zwrotu. Nagle przy zwrocie pieniądze nie wpłyną. To dosyć trudna sytuacja dla beneficjentów. Czy to próba wpłynięcia na wybory? Nie jest tajemnicą, że Bruksela nie przepada za rządami w Budapeszcie, w Polsce. Włochom też grożono. Można powiedzieć, że są drobiazgowo obwarowywane umowy.
Czyli w pana ocenie jest związek między zmianami w sądownictwie a funduszem spójności?
- Tam jest więcej punktów niż sądownictwo. Należy poprosić o rozmowę byłego ministra Konrada Szymańskiego. On się nie udzielał w mediach. Niewiele wiedzieliśmy o ustaleniach. To nagle wypływa. Do KPO były zastrzeżenia i nie dopuszczono do wypłaty z powodu niezrealizowania spraw związanych z sądownictwem. Być może ten sam argument będzie przy funduszach strukturalnych.
Jak zamieszanie wokół KPO i funduszu spójności może wpłynąć na nastroje Polaków i ich stosunek do Brukseli?
- Po polskiej stronie jest zrealizowanie warunków, do których się zobowiązał rząd. Jak to może wpłynąć? Obóz rządzący będzie wykazywał niechęć elit brukselskich, która powoduje wstrzymywanie pieniędzy. Ta narracja będzie obowiązywać. Bardziej radykalna będzie grupa Zbigniewa Ziobry, który powie, że trzeba zrobić referendum. To już było w wystąpieniach Solidarnej Polski.
Co dzisiaj powinni robić marszałkowie, odpowiedzialni za programy operacyjne, wobec tych medialnych doniesień?
- Powinni realizować to, co zostało ustalone. Nie powinni się wahać. Trzeba naciskać też na rząd, żeby przedstawił warunki do spełnienia.
Pan nie wystartuje w wyborach parlamentarnych. Mówił pan o tym kilka tygodni temu. Zdecydowały o tym kwestie światopoglądowe, ale mówił pan, że jest pan zainteresowany startem w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Pana oferta spotkała się z jakąś odpowiedzią ze strony przewodniczącego PO?
- To było powiedziane jakiś czas temu. Powiedziałem, że w sytuacji, gdy przewodniczący mówi o skreślaniu każdego, kto ma inny pogląd na kwestię aborcji, nie widzę dla siebie miejsca na liście PO.
Mówi pan jednocześnie o Parlamencie Europejskim.
- Tak. To było tak powiedziane. Trudno tam taki wymóg stawiać. Wie pan, jak są ustawiane listy w partiach… Nie ma wyboru jak z menu.
Rozumiem, że polityka wciąga i nie daje o sobie zapomnieć. Start w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny? Rozważa pan to?
- Rozważam wszystkie rozwiązania. Nie zamykam sobie drogi do Sejmu i Senatu.
Jeszcze Kraków. Senator Klich i poseł Miszalski zamykają listę kandydatów na kandydata PO w wyborach prezydenckich w Krakowie?
- To jest jak w słynnej gonitwie Wielkiej Pardubickiej. To trudne, zwykle wygrywa ktoś, kto dobrze rozłoży siły. Zazwyczaj listy wirtualne na rok przed wyborami się wywracają. Wszystko jest możliwe.
Dzisiaj szala przechyla się na czyjąś stronę?
- Mówi pan o wewnętrznej sytuacji w PO? Jak patrzymy teraz na politykę kierownictwa PO, szefa Donalda Tuska, on chce stawiać na młodość, odświeżanie twarzy PO. Także myślę, że ludzie dobiegający 50. roku życia będą mieli większe szanse.
W pana ocenie finanse spółki Kraków 5020 powinny zostać skontrolowane? Wczoraj zgodnie o komisji w tej sprawie mówili radni PO, PiS, Nowoczesnej i klubu Kraków dla Mieszkańców.
- Jeśli są wątpliwości, powinny być szybko wyjaśniane. Nie robiłbym z tego dramatu. Tworzyłem KBF kiedyś. To się rozrosło, dostało wielkie środki, możliwości działania. Trzeba rozważyć, czy nie będzie to kosztem tej instytucji kultury. Jeśli są wątpliwości, powinny być wyjaśniane.
2 miliony 700 tysięcy – takie były doniesienia medialne związane z koniecznością zapłacenia VAT związanego z przeniesieniem majątku z jednej spółki do drugiej. Prezydent mówił, że to nie tyle, ale około 600 tysięcy i wszystko może zostać odpisane.
- To powinno być wyjaśnione przed decyzjami o tworzeniu takiej spółki. To powinno być jasne. Są specjaliści w Urzędzie Miasta, żeby to zrealizować. W ostateczności będzie Regionalna Izba Obrachunkowa to badać.