Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Bogusławem Sonikiem.

Z porządku obrad Sejmu został zdjęty projekt ustawy o zmianach w Sądzie Najwyższym. Jak wróci, to projekt odblokowujący pieniądze z KPO powinien zostać poparty przez KO bezwarunkowo?

- To zależy, co w tym projekcie będzie. Trudno mówić o czymś, czego nie ma. Polsce i Polakom należą się te środki, które mają wpłynąć do nas. Sądzę, że powinniśmy to zgodnie przegłosować. Chcemy jednak najpierw zobaczyć ten projekt.

Jeśli będzie podobna sytuacja, czyli zmiany zostaną zaakceptowane przez Komisję Europejską, to ewentualne poprawki – słyszeliśmy takie zapowiedzi opozycji – mogą przedłużyć proces odblokowywania pieniędzy?

- Ten proces trwa od wielu miesięcy. Kilka dni, kilkanaście dni nic nie zmienią. Jesteśmy świadkami dekompozycji obozu władzy, który przedstawił zapowiedź projektu, prezydent się z tego wycofał. Jest chaos. Najpierw niech obóz rządzący to uzgodni ze sobą i potem przedstawi to opozycji.

KO rozważała warunek: komisja weryfikacyjna, która ma zbadać rosyjskie wpływy nie od 2007, ale od 2005 roku i wtedy bezwarunkowe poparcie?

- Nie sądzę, żeby to było związane ze sobą. Teraz badanie wpływów rosyjskich na rok przed wyborami? Nie widzę sensu tego spektaklu.

Będzie to miało pewnie wpływ na przebieg kampanii wyborczej. Jest też pytanie o dalszą postawę KE, która widzi swoją sprawczość w odniesieniu do rządów konserwatystów. Na zmianach w Sądzie Najwyższym się skończy?

- To są najważniejsze warunki podnoszone od wielu miesięcy. Negocjacje, które prowadził wiceminister spraw zagranicznych, powinny się zakończyć konkluzją także ze strony Komisji Europejskiej.

Czyli dalszych żądań się pan nie spodziewa?

- Raczej nie. Chociaż jesteśmy po tej ustawie, którą przygotowywał prezydent. Potem się okazało, że to nie jest wystarczające. Nie sądzę, żeby Komisja w nieskończoność stawiała warunki. Jeśli rząd się porozumie z urzędnikami z KE, powinno to być wystarczające do uruchomienia środków.

Co zmieni w Parlamencie Europejskim afera korupcyjna z byłą wiceprzewodniczącą Parlamentu?

- Wiele nie zmieni. To nie jest pierwsza taka afera. Były kilka lat temu prowokacje dziennikarskie. Chciwość ludzka nie zna granic. Można opierać się tylko na tym, że politycy będą bardziej moralni i nie dadzą się nabrać na takie pułapki. Wybiera się do parlamentu osoby przypadkowe. Ta pani to była prezenterka telewizyjna, bez doświadczenia politycznego. Jej się wydaje, że wszystko jest możliwe. Nie rozumiem, za co Katar płacił setki tysięcy euro, żeby nie przyjąć jakiejś uchwały potępiającej prawo pracy w Katarze…

Jest dziewiąty pakiet sankcji na Rosję, ale trochę to trwało. Te problemy pokazują, że UE zaczyna być znużona wojną?

- Zdecydowanie. Zmęczenie tak. Ceny rosną, inflacja rośnie w Europie. Ceny energii też rosną. Jest zmęczenie, zniechęcenie. Temu nie należy się jednak poddać. Ukrainę trzeba wspierać. Oni walczą za nas.

Ta dyskusja ws. dziewiątego pakietu, nie dotyczyła tego, jak sankcje zaostrzyć, ale co i kogo z sankcji wyłączyć. Dziesiątego pakietu nie będzie?

- Rośnie też takie przekonanie… Jest nacisk obywateli na kraje zachodu, żeby stawiać opór Rosji i stawiać sankcje. Nadzieja w społeczeństwie obywatelskim.

Co pokazują zapowiedzi, choćby telefonu prezydenta Francji do Władimira Putina?

- To typowa polityka francuska. Oni chcą utrzymywać kontakt, nie dopuścić do dekompozycji Rosji. Typowa polityka Paryża.

Zima doszła do Europy. Jak długo Europa wytrzyma jeszcze?

- Europa jest w stanie wytrzymać. Ma wielkie możliwości. Unia i Komisja powinny stanowczo pomagać Polsce, która jest krajem frontowym i ponosi wielkie koszty tej wojny. Powinno to być w specjalnym budżecie na pomoc dla uchodźców.

Od rana mamy alarmy bombowe na terenie całej Ukrainy. Jak realne wydaje się dołączenie Białorusi do ataku?

- O tym się mówi od miesięcy. Ta Białoruś jakoś współpracuje z Rosją. Z terenu Białorusi lecą wrogie rakiety, przechodzą wojska. Ukrainie potrzebne są systemy przeciwrakietowe i samoloty, które powinny być dostarczone, żeby zwalczać ataki rakietowe Rosji.

Czyli udział wojsk białoruskich w wymiarze kinetycznym nie jest sprawą przesądzoną?

- Myślę, że nie. Prezydent Białorusi boi się, że to będzie graniczna linia, której społeczeństwo nie wytrzyma i wojsko mu się zbuntuje.