Pani najnowsza książka "W krainie snów" została okrzyknięta najlepszą książką roku 2024 w konkursie Polskiej Sekcji IBBY. Pierwsza pani książka dla młodzieży "Stan splątania" także zdobyła wiele nagród, m.in. Nagrodę Żółtej Ciżemki, czy Nagrodę Literacka Podróż Hestii. W czym tkwi pani sukces?
- Debiutowałam 20 lat temu jako autorka książek dla dzieci. Miałam wtedy małe dzieci, trójkę, obserwowałam ich uważnie. I te moje książki dziecięce też dostawały sporo nagród ku mojej wielkiej radości, ale też z zaskoczeniem. Jak moje dzieci urosły, stały się młodzieżą, to znowu bardzo uważnie obserwowałam młodych ludzi. Moje dzieci, ich kolegów, ich znajomych. Chodziłam na zebrania jako mama, obserwowałam w ogóle nas jako rodziców w relacjach z młodzieżą, nauczycieli. I te wszystkie przemyślenia, te wszystkie notatki robione na marginesach kartek z zebrań, stały się zaczynem do "Stanu splątania". Dzielę się jakoś swoim doświadczeniem. Podobnie było z "Krajną snów", że jakoś przepuszczam przez siebie doświadczenia, obserwuję rzeczywistość, rozmawiam z ludźmi i próbuję to opisać, przełożyć na uniwersalną historię, która ma szansę poruszyć. Bo bardzo bym chciała poruszać swoich czytelników. Tego bym chciała, żeby po przeczytaniu książki młodzi ludzie zaczęli myśleć samodzielnie. Nie twierdzę, że nie myślą samodzielnie, ale żeby byli bardziej podejrzliwi wobec rzeczywistości, która ich otacza. Żeby patrzyli jeszcze uważniej i żeby kwestionowali to, co widzą.
To jest chyba mój cel.
Książka "W Kranie snów" jest o dorastaniu, ale nie znajdziemy tam tematów związanych choćby z kwestią seksualności, czy tożsamości. Jest taki modny wyraz w psychologii jak parentyfikacja. Odwrócenie ról, czyli dziecko zaczyna opiekować się rodzicem. I właśnie na taki aspekt zwraca pani uwagę czytelnika. Dlaczego tak?
- Przyglądając się uważnie temu, co dzieje się na stykach relacji rodzic-dziecko, w ogóle dorośli-młodzież, zaobserwowałam problem niedojrzałości. Potężnej niedojrzałości nas dorosłych. Takiej wręcz niechęci do dojrzewania. Kiedyś problemem było to, że rodzice byli tak bardzo dorośli, że młodzi ludzie nie mogli się dogadać z rodzicami. To było trudne, bo rodzice byli niedostępni, niezwykle poważni, dojrzali, odpowiedzialni. 40-latek pod krawatem i zbuntowany młody człowiek, którego rodzic nie rozumie. Teraz to, mam wrażenie, się zmieniło. Rodzice chcą się dogadać z dziećmi. Starają się być rodzicami rozumiejącymi, uważnymi. Jest dużo przyjaźni i sztam. I pozornie wygląda to bardzo dobrze, że rodzice rozumieją, że dziecko musi iść na imprezę, że potrzebuje wielu rzeczy. Cieniem tego jest często właśnie to, że rodzic staje się kumplem, pozornym kumplem swojego dziecka, ale tak naprawdę przeżywa gdzieś razem z nim swoją drugą młodość albo pierwszą być może, bo nie żył tak jak chciał. Obserwuję taki problem niedojrzałości dorosłych ludzi. I mówię też o sobie w różnych aspektach. Jak się sobie przyglądam uważnie i bardzo uczciwie. To wymaga wielkiej uczciwości. Zobaczyć różne rzeczy, co jest pod spodem. I o tym też chciałam napisać. Mama Matyldy, bohaterki mojej powieści, 16-letniej bohaterki, ona jest pozornie świetną kobietą. Ma fantastyczną relację z córką. Są właśnie jak przyjaciółki, ale tak naprawdę ciężar tej relacji dźwiga Matylda. Jak się okazuje, odsłania się po kawałeczku. Słońce Kalifornii, błękit nieba, wspaniała wyprawa na drugi koniec świata, matka z córką. Wszystko jest cudowne. Czego chcieć więcej? Matylda właśnie czegoś chce i troszeczkę jej nie rozumiemy. Chciałam, żeby odpadały pozłotka i warstwy, ta iluzja, bo to jest powieść o iluzji, w której żyjemy wszyscy, o zaczarowaniu, o zaśnieniu. I spod tej iluzji, spod tej farby pojawia się w końcu prawdziwy obraz i on już nie jest tak fantastyczny.
Stąd tytuł książki "W krainie snów", żeby właśnie sen i iluzję pokazać. Ale ten sen i ta iluzja odnosi się nie tylko do relacji, o której pani opowiada, ale też i do wspomnianej przez panią Kalifornii. Sen o Ameryce też zostaje uwiarygodniony. Dlaczego przeniosła pani bohaterki do Stanów, by na takim podłożu budować rozwój akcji?
- Czerpię z doświadczenia, ponieważ spędziłam wiele miesięcy właśnie w Kalifornii, w Los Angeles i poznawałam to Los Angeles powolutku, po kawałeczku. Jest to świat, który jest mi bliski. Przeszłam taką drogę od jakiegoś oszołomienia i zachwytu, do uważnego przyglądania się i pewnej podejrzliwości wobec tego piękna, które rzeczywiście zachwyca i oszołamia w pierwszym podejściu. W drugim widzi się już więcej tego, co jest pod spodem.
- A
- A
- A
"Bardzo bym chciała poruszać czytelników"
"Przepuszczam przez siebie doświadczenia" - mówi Roksana Jędrzejewska - Wróbel, autorka książki "W krainie snów". To powieść o dorastaniu, o relacji matki z córką, o mediach społecznościowych i śnie o Ameryce. Wiele z poruszanych w książce tematów okazuje się iluzją, snem. Na rozmowę z autorką zaprasza Wioletta Gawlik.
Autor:
Wioletta Gawlik-Janusz
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
21:05
Czego nie wiemy o narcyzach?
-
19:47
Lista Niezapomnianych Przebojów Not: 1566 11.05.2025
-
18:59
Od poniedziałku utrudnienia na najpopularniejszej trasie w Tatrach
-
17:16
Niebezpiecznie dla rowerzystów na Górze św. Marcina w Tarnowie. Policja interweniuje, miasto zapowiada zmiany
-
17:08
Termalika bardzo blisko ekstraklasy
-
16:47
Kolejna przegrana Cracovii
-
16:45
Wypadek spadochroniarza w Nowym Targu. Mimo reanimacji nie udało się go uratować
-
15:57
DOTYK SZTUKI
-
15:41
Grozili maczetami na orliku w podkrakowskich Zielonkach. Zostali zatrzymani przez policję
-
15:27
Ruch Muzyczny na fali: Krzysztof Stefański rozmawia z Pauliną Owczarek, Dominiką Peszko i Martyną Zakrzewską
-
15:23
Szymon Hołownia: Chcę być prezydentem, który rozbierze mur dzielący Polaków
-
15:05
Robot nie operuje samodzielnie