Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

"Pisk" - reportaż Tomasza Bździkota

Łukasz i Mariusz to jedni z kierowców z powiatu brzeskiego, którzy od początku wojny jeżdżą do Lwowa. Zawożą tam jedzenie, odzież, leki i wiele innych rzeczy zebranych przez mieszkańców, a przywożą stamtąd ludzi uciekających przed wojną. Jedna taka podróż trwa ponad dobę.

Czas, w którym uwijają się kierowcy jest imponujący. Pierwsze przekroczenie granicy zajmuje zaledwie godzinę. W drugą stronę, ze względu na tłum ludzi oraz nawet kilkunastokilometrową kolejkę samochodów, trwa już kilka razy dłużej. Choć niespełna sześć godzin to i zaskakująco dobre tempo. Wszystko dzięki dobrej organizacji i odrobinie "cwaniactwa". Wjazd na teren objętego wojną kraju ich nie przeraża.

Na trasie od granicy do Lwowa jest kilka posterunków złożonych z żołnierzy, policjantów oraz Wojsk Obrony Terytorialnej Ukrainy. Autobus został zatrzymany dopiero na ostatnim. Ukraińscy żołnierze sprawdzili papiery oraz wnętrze autobusu. Między innymi z obawy przed dywersantami.

fot.T.Bździkot

fot.T.Bździkot

Na początek zostały odwiezione dary, które trafiły do lwowskiego Caritasu. Tą akcją na miejscu dowodziła Irena. Jako że na ulicach jest tłoczno przydaje się pomoc mieszkańca Lwowa. Przewodnikiem został ok. 30-letni Zenek, który przyznaje, że jest pacyfistą. Automat weźmie dopiero do ręki, kiedy będzie musiał. Kiedy rosyjscy żołnierze podejdą na odległość dwudziestu kilometrów od Lwowa. To on prowadzi kierowców do samego dworca z pominięciem korków, bo jak zapewnia - skoro jest pacyfistą - musi pomóc inaczej jak tylko może.

To właśnie na lwowskim dworcu kolejowym wojnę widać najbardziej. Na miejscu koczują tłumy. Przede wszystkim matki z dziećmi i osoby starsze, które próbują się przedostać na zachód. Przed dworcem rozstawione są koksowniki oraz garkuchnie prowadzone przez wolontariuszy. Uchodźcy podchodzą do każdego autobusu, który podjeżdża. Próbują załapać się na wolne miejsce do Polski. Kierowcy biorą jednak w pierwszej kolejności tych, których mają na liście przygotowanej przez koordynatorów. O tym, kto zajmie wolne miejsca muszą zdecydować już sami. Do Krakowa jedzie z nimi między innymi Valeria, Maryna, Oleksandr, Natasha i wielu innych.

To jednak tylko jedna z tysięcy takich historii, które rozgrywają się w Ukrainie, na granicy i w Polsce. Dlatego żadna z postaci nie jest wymieniona z imienia i nazwiska.

Autor:
Ewa Szkurłat

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię