Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Anną Paluch.
We Francji wygrywa Emmanuel Macron. Co pokazał wybór Francuzów w kontekście wojny w Ukrainie?
- Myślę, że w kontekście wojny, bez znaczenia, kto by wygrał, nie byłoby wielkich różnic. Wszyscy politycy francuscy są rusofilami. Francuzi nie mieli od dawna okazji do kontaktu z rosyjskim wojskiem. Mają tę dziwną sympatię do Rosji. Widać słabość francuskiego państwa i cichą akceptację do takich działań, jak po 2014 roku. Francuskie firmy wysyłały do Rosji części urządzeń o wojskowym zastosowaniu. Niedawno Macron zachęcał francuskie firmy do niewychodzenia z Rosji. Te działania napędzają wojnę. My to obserwujemy z bliska. To przykre dla nas.
Prezydent Andrzej Duda pogratulował prezydentowi Francji wyboru i mówił o ostatniej dobrej współpracy z Macronem w kontekście wojny, wobec nie do końca klarownej postawy kanclerza Niemiec. Macron to będzie najważniejszy europejski polityk?
- To jest ważny europejski polityk. Gratulacje są oczywiste. Premier i prezydent pogratulowali nowemu-staremu prezydentowi. To oczywiste. W porównaniu z kanclerzem Scholzem każdy polityk wychodzi na plus. Niemiecki biznes woli krwawe pieniądze. To zgroza, która ogarnia nas, ale także sporą grupę Niemców. W zestawieniu z kanclerzem Niemiec prawie każdy polityk wychodzi kryształowo.
Nowy-stary prezydent Francji gwarantuje jedność Zachodu wobec Rosji?
- To będzie trudne. Opór Niemiec i Francji jest wielki. Za wszelką cenę nie chcą zrywać kontaktów i zasilają bandytę Putina pieniędzmi. To zgubne. Mimo akcji Polski, wspierania tego przez kraje Europy Środkowej, które są zagrożone, Zachód uważa, że jest bezpieczny. Tak nie jest. Ukraińcy mają taką rolę, jaką my 102 lata temu powstrzymując sowiecką nawałę pędzącą na Zachód. Tkwienie w przeświadczeniu, że Berlin i Paryż nie będą zagrożone, jest krótkowzroczne i głupie.
Jakie skutki ma przynieść akcja bilbordowa zainaugurowana przez premiera #StopRussiaNow? Czyje sumienia mają poruszyć te bilbordy?
- Widać, że rząd niemiecki cofa się pod naporem swojego społeczeństwa. Ludzie są zgorszeni zachowaniem rządu. W krajach demokratycznych trzeba się liczyć z opinią społeczną. Jej nacisk spowodował, że rząd niemiecki zawstydził się 5000 hełmów dla Ukraińców. Ta akcja ma poruszyć sumienie, wrażliwość społeczeństw Zachodu. To jedyna szansa, żeby te rządy się powstrzymały. Powoli Zachód się przyzwyczaja do cierpień Ukraińców i robi wszystko, żeby znowu handlować z Rosjanami krwawą ropą.
Jak słyszymy, Austriacy nie są też zainteresowani tym, żeby Ukraina znalazła swoje miejsce w UE...
- Austriacka minister spraw zagranicznych obtańcowywała Putina na swoim weselu. Zawsze to było podwórko dziwnych działań. Nie dziwi mnie, że niemieckojęzyczna Europa migdali się do Putina. Powinni się tego wstydzić. Tylko napór ludzi może to zmienić.
Co zrobić, żeby ten głos z Europy środkowowschodniej był w tej sprawie uważniej słuchany? To ta część Europa nie myliła się co do intencji Putina.
- Tylko napór i apelowanie do sumień i przyzwoitości może zmienić sytuację. Do tego rola przywódcza. Polska pierwsza zamknęła niebo dla rosyjskich samolotów. Polska chciała odciąć Rosjan. Ostracyzm na każdym polu musi uświadomić Rosjanom, że ich szowinizm nie jest akceptowany. Czyny nie słowa. Ten przykład Polski zadziałał. Polska zamknęła niebo, poszły za tym inne kraje. Podobnie przy handlu surowcami.
Ilu przedsiębiorców, hotelarzy na Podhalu i w Pieninach ma rezerwacje na majówkę, ale jednocześnie ich obiekty są zajmowane przez uchodźców? O takich problemach alarmowała kilka dni temu Tatrzańska Izba Gospodarcza.
- Wielu. Trudno podać liczby. Zjawisko jest dostrzegalne. To taka sytuacja, że w lutym, w martwym sezonie, właściciele pensjonatów chętnie otwarli swoje podwoje dla uchodźców. Popełnili jednak błąd. Nie zgłosili tego u wojewody. Ustawa, którą uchwaliliśmy, normuje, że państwo rekompensuje koszty, ale organizuje to wojewoda. On dokonuje wypłat przez starostów, pod warunkiem, że kwatera była zgłoszona. Wielu właścicieli tego nie zrobiło. Oczywiście próbujemy temu przeciwdziałać. Wojewoda, posłowie i samorządy się angażują. Wyłączone z użytku sanatoria, ale w miarę dobrym stanie mogą być miejscem dla sąsiadów ukraińskich. Właściciele pensjonatów muszą zarobić w sezonie na utrzymanie siebie i pracowników. To jasne, że to dla nich problem.
Jest odpowiedni zasób tych nieruchomości, żeby uwolnić pensjonaty i przenieść uchodźców?
- W dużej mierze takie obiekty są. Trzeba je przywrócić do użytkowania. W Krościenku jest pensjonat, gdzie 200 osób znajdzie miejsce. Ludzie z prywatnych pensjonatów się tam będą mogli znaleźć, będą dobre warunki. To też nieczynne szkoły, remizy. Możemy sobie z tym poradzić. Trzeba przeprowadzić taki proces, żeby ich przekwaterować. W wielu miejscach jednak są udostępniane też prywatne domy. Trzeba indywidualnie podchodzić do każdej sytuacji.