Zapis fragmentu rozmowy Sylwii Paszkowskiej z Andrzejem Grabowskim

Powiedziałby pan o sobie "konserwatysta"?

 

Czy ja wiem? Takie łatki można przypisywać każdemu człowiekowi, nawet młodemu i wyznającemu współczesne trendy. W pewnym sensie jestem konserwatystą. Na to wskazuje mój wiek starczy i pewne poglądy, które posiadam. Każdy człowiek wraca do dzieciństwa, do młodości i zaczyna mu się podobać to, czego nie uwielbiał za młodu. Zaczyna tęsknić za młodością. Zaczyna być konserwatystą. Jeżeli taka jest definicja "konserwatysty", to ja nim jestem.

 

A niechęć do lobby gejowskiego w teatrze, o którym pan wspomniał w wywiadzie rzece udzielonym wspólnie z pana bratem, bierze się z pobudek estetycznych, artystycznych?

 

To nie jest niechęć do lobby gejowskiego. Mnie się pewne spektakle podobają, a inne nie. Bez względu na to, czy tam się rozbierają młodzi chłopcy czy stare kobiety. Jeżeli nie podoba mi się spektakl, sposób reżyserii, to mi się nie podoba. Czassem bez sensu rozbierani są młodzi, starzy, a najlepiej gdyby rozbierano kalekiI A gdyby liliput grał "Hamleta", to byłoby bardzo awangardowe! Nie lubię tego i uważam to za głupotę. Jak u Gombrowicza Albertynka się rozbiera, to jest to uzasadnione w sztuce. Ona ma się rozebrać. Jeżeli 10 chłopców skacze na skakance w teatrze to jest to zwykła scenka. Ale jeżeli ci chłopcy będą rozbierani, to już jest sztuka i awangarda. To mnie denerwuje. Jeżeli to jest uzasadnione – proszę bardzo. Nie mówię, że nie lubię nagości. Chętnie patrzę na piękne, młode kobiety, które się rozbierają. Nie muszę tego oglądać w teatrze, jeżeli nie widzę ku temu powodu. Jeżeli kolega w moim wieku rozbiera się na scenie, to wtedy publiczność łypie na mnie okiem i w myśli zapytuje: "Ciekawe, w jakim spektaklu on się rozbierze?".

 

Film z pana udziałem "Pod mocnym aniołem" wg prozy Pilcha, zdobył Srebrne Lwy i ogromny sukces. A podobno był pan jednym z pomysłodawców.

 

Jednym z dwóch. Jest jeszcze Jacek Rzehak. Obaj pochodzimy z Krakowa i mieszkamy w Warszawie. Spotkaliśmy się w bardzo pilchowskich okolicznościach i w pewnym momencie, chyba ja – biorę to na siebie - stwierdziłem, że dobrze by było nakręcić taki film. I zaczęliśmy do tego dążyć.

 

I chciał pan zagrać Jureczka.

 

Jurusia. Ale to było może nawet z 10 lat temu. Zaraz po tym, jak Jurek otrzymał Nike za książkę. Wtedy jeszcze mogłem Jurusia grać. Jestem w wieku Jurka Pilcha. Dokładnie ten sam rocznik. On jest młodszy ode mnie o 2 miesiące, często mu to wypominam. Wobec tego, wydawało mi się, że mógłbym grać Jurusia, ze względu na wiek. Jednak przygotowania i walka, żeby ten film powstał trwało niemal 10 lat, więc to byłoby mało prawdopodobne, żebym zagrał Jurusia. Zwłaszcza, że sprawa męsko-damska jest tam dość ważna. Rzeczywiście wtedy ustaliliśmy, że chcielibyśmy to zrobić. Ja zająłem się zgodą Jurka Pilcha, jako mojego przyjaciela.

 

I zajęło to 5 minut.

 

Tak było. 5 minut. Wtedy mi powiedział, że ktoś kto kupił prawa do nagrania, ale dodał, żebym poczekał 2 miesiące, bo nie zapowiada się, żeby film był realizowany. To Jacek Rzehak zaczął się zajmować zbieraniem pieniędzy, co wcale nie jest łatwe. I film został zrobiony. A ocena tego filmu należy do Państwa.

 

I zagrał pan doktora Granadę.

 

Doktora Granadę i doktora Swobodniczkę, bo to są dwie różne postaci. Granada to szef kliniki odwykowej, a doktor Swobodniczka z młodości Jurusia był wiecznie pijany, wiecznie palił papierosy, wiecznie kaszlał, ale był doskonałym lekarzem.

 

A alkohol w pana życiu?

 

Ostatnio jak badałem swoją wątrobę, specjalistycznym badaniem, pani doktor, śmiejąc się, powiedziała, na ile alkohol zepsuł mi wątrobę. Ten wynik to 0,00. Owszem lubię napić się alkoholu, ale bez przesady. Czasem napiję się wódki.

 

Zobacz cały zapis rozmowy