Adrian Zandberg powtarza, że nie będzie apelował do wyborców o wsparcie żadnego z kandydatów, ale czy zaapelują państwo jako partia Razem o to, by zatrzymać pochód prawicy, w tym skrajnej prawicy?
O to, żeby powstrzymywać pochód prawicy, w tym skrajnej prawicy apelujemy zawsze, natomiast nie ma ten apel nic wspólnego z drugą turą wyborów prezydenckich.
Jak to?
Nasi wyborcy głosowali na nasze postulaty, które bardzo konsekwentnie były powtarzane w kampanii. To były postulaty dotyczące ochrony zdrowia, którą w tym momencie obecny rząd prowadzi do prywatyzacji. To były postulaty dotyczące równości, to były postulaty dotyczące pewnego oczyszczenia z partyjnych układzików i układów życia publicznego i uczciwości klasy politycznej. Żaden z kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich tych wszystkich postulatów nie spełnia. Nasi wyborcy to są mądre osoby, które zagłosowały za konkretnym programem.
Czyli druga tura nie jest także o tym, że państwo chcieliby, czy w ogóle strona lewicowa chciałaby zablokować prawicę?
Nasza partia jest partią prospołeczną i chciałabym, myślę, że to wybrzmiało w kampanii, wybrzmi jeszcze mocniej w najbliższych miesiącach. To nie jest tak, że czy to konserwatyści, czy to liberałowie są naszym naturalnym sojusznikiem. Jeśli jeden z dwóch kandydatów, którym udało się dostać do drugiej tury, będzie miał ofertę, która odpowiada wartościom naszych wyborców, to zapewne na niego zagłosują. Natomiast nie ma tu naturalnego sojusznika.
A może to jest tak, że państwo żywią się tym samym w dużej mierze elektoratem. Widzieliśmy te przepływy od Mentzena do Zandberga w ostatnich dniach, czy ostatnich tygodniach przed pierwszą turą. Być może to jest ten sam elektorat. W związku z tym państwo to jakby nie przeszkadza dzisiaj.
Czy to jest ten sam elektorat, co elektorat Mentzena? Nasz elektorat, tak myślę i na to wskazują te dane, które mamy, to jest w dużej mierze elektorat, który widzi co się dzieje przez ostatnie 20 lat. To są ludzie, którzy częściowo urodzili się w trakcie duopolu PO-PiS-u. I myślę, że nie zaskoczę nikogo, jeśli powiem, że nie jest dla nas akceptowalne to, że wszyscy godzimy się na klasę polityczną, która traktuje polskie państwo, majątek publiczny, jak własny folwark.
Załóżmy, że Karol Nawrocki u Sławomira Mentzena będzie pytany o ograniczenia dotyczące prawa aborcyjnego albo zaostrzenie i usłyszy taką deklarację: tak, jestem za. Co wtedy partia Razem, też pozostanie obojętna?
Nie rozumiem pytania. Wydaje mi się, że znamy poglądy Karola Nawrockiego na sprawę aborcji.
Dobrze, zapytam inaczej. Będzie pytanie dotyczące podnoszenia podatków, o deklarację, że żadnych podatków podnosi nie będziemy. No i kandydat prawicy oczywiście zgodzi się na to.
Wyciąga pan redaktor kolejną kwestię, która sprawi, że nasi wyborcy mniej chętnie pójdą zagłosować na Karola Nawrockiego.
Państwa wyborcy chcą głosować na Karola Nawrockiego?
Część naszych wyborców tak. Oczywiście znam ludzi, którzy planują w drugiej turze iść zagłosować na Karola Nawrockiego. Ja uważam, że nasi wyborcy mają różne powody, żeby zgadzać się z nami. Jestem zdania, że mamy core’owe, podstawowe wartości. O te wartości będziemy walczyć. Ich nie sprzedamy. Natomiast to, jak dana osoba w swojej głowie układa sobie kwestie zaufania, czy do jednego mniejszego zła, czy do drugiego mniejszego zła, to nie jest coś, co da się rozważyć z punktu widzenia politycznego. To jest wróżenie z fusów. Karol Nawrocki jest postacią kompletnie nieznaną. Jest postacią, o której w trakcie kampanii wypłynęły bardzo nieprzyjemne kwestie. Rafał Trzaskowski jest z kolei postacią znaną. Postacią, która opowiedziała się przeciwko adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Postacią, która jest związana z warszawską reprywatyzacją, która kosztowała wielu ludzi zdrowie, godność, a niektórych życie. To są dwa wybory, które dla różnych osób w różny sposób są postrzegane. I to jest całkowicie w porządku. My musimy się nauczyć mówić o tym, że jesteśmy jednym społeczeństwem.
To bardzo ciekawe, że wyborcy partii Razem pójdą głosować również na kandydata prawicy.
Niektórzy bez wątpienia pójdą głosować na liberała. I obie te opcje nie mają w związku z tym, jakie są poglądy, wartości i program partii Razem. Są pewną polityczną decyzją, którą każdy sobie będzie musiał jako obywatelka, jako obywatel w serduszku podjąć nad urną.
A pani?
Ja jestem osobą publiczną, która reprezentuje partię Razem. Wiele razy mówiłam o swoich wartościach, o swoich poglądach. Stawałam po stronie konkretnych spraw, po stronie konkretnych ludzi i nie uważam, żeby w tym momencie zgodne z moim sumieniem było postawienie jakoś mojego charakteru po jednej albo po drugiej stronie. Dla mnie to są dwaj fatalni kandydaci.
Weźmie pani udział w drugiej turze?
Tak jak mówiłam, moja decyzja będzie jako obywatelki, natomiast jako osoba publicznie się wypowiadająca na pewno nie będę w żaden sposób sugerować ludziom, którzy mają swój rozum, swoje wartości, swoje przekonania, co mają w tej fatalnej sytuacji zrobić. To, co jest moim obowiązkiem w tym momencie i przez następne lata, to doprowadzić do tego, żeby tak fatalnego wyboru w polskiej polityce więcej nie było.
Ale wyciągam z tego wniosek, że jest to możliwe, żeby pani poparła kandydata prawicy.
Panie redaktorze, nie przekona mnie pan do tego, nie poprę żadnego z kandydatów jako osoba publiczna.
Będzie głos nieważny?
Nie poprę jako osoba publiczna żadnego z kandydatów i nie dam żadnej deklaracji co do swojego głosowania jako obywatelka.
Jeśli potwierdziłaby się propozycje objęcia w rządzie przez Adriana Zandberga teki ministra odpowiedzialnego za mieszkalnictwo, to powinien przyjąć taką propozycję?
Panie redaktorze, spędziliśmy ostatnie sześć miesięcy mówiąc o tym, że w 2023 roku w trakcie negocjacji koalicyjnych, na których reprezentowała nas Marcelina Zawisza, położyliśmy na stole konkrety. Położyliśmy punkty programowe, z którymi szliśmy do wyborów, to znaczy 8% PKB na ochronę zdrowia, 3% PKB na badania i rozwój, 1% PKB na budownictwo społeczne i usłyszeliśmy twarde nie, ale jakie chcecie stołki w spółkach. I pan redaktor dzisiaj się mnie pyta, czy może jednak byśmy chcieli za stołek? Jeżeli dostalibyśmy ofertę realizacji punktów naszego programu, znaczących punktów, taką realizację, która wpłynie realnie na życie młodych rodzin, które nie mają gdzie mieszkać, wtedy możemy zacząć rozmawiać. Jeżeli dostaniemy ofertę podniesienia nakładów na ochronę zdrowia, tak żeby w tym roku znalazło się w budżecie dodatkowe 20 miliardów, żebyśmy dostali gwarancję, że budżet na NFZ nie będzie dalej rozdawany najbogatszym przedsiębiorcom jako prezenty, wtedy możemy rozmawiać o koalicjach, o poparciach, o braniu odpowiedzialności, ale dopóki to jest dalej rozdawanie stołków, to nie mamy o czym rozmawiać.
Jeśli to będzie propozycja dotycząca realizacji tylko i wyłącznie polityki mieszkaniowej, nie będzie to stołek, ale polityka mieszkaniowa związana z budownictwem społecznym i tak dalej. Czy to zostanie przyjęte?
Czy pan jest po rozmowach z Donaldem Tuskiem, żeby takie oferty składać? Myślę, że jeżeli Donald Tusk będzie gotowy składać nam propozycje, to na pewno sobie, jak doświadczony polityk, którym jest, rozważy to, co mówimy konsekwentnie od lat, czyli nie stołki, a program.
Czyli z ust wiceprzewodniczącej nie pada „nie”?
Nasza negocjacja to zawsze będzie negocjacja o postulaty programowe i o realizację konkretnych polityk społecznych, a nie będzie to nigdy negocjacja o miejsca w rządzie czy ładne wizytówki, czy piękne limuzyny, czy stołki. Tak nie będzie.
Zapytała mnie pani, czy jestem po rozmowach, ale to w zasadzie ja powinienem zapytać, czy taka propozycja padła.
Nie.
Odnosząc się już do Rady Miasta: jest projekt uchwały o Strefie Czystego Transportu, krakowianie będą mogli jeździć samochodami do śmierci technicznej tych pojazdów, strefa będzie zdecydowanie mniejsza. Czy ten kształt STC zyska pan poparcie?
To jest przede wszystkim świeżutki projekt, który dopiero teraz będzie skierowany na konsultacje społeczne. Ja jestem sceptyczna. Moje podejście do Strefy Czystego Transportu zawsze było takie, że to są rozwiązania, które przede wszystkim muszą działać. To są rozwiązania, które mają na celu to, żebyśmy żyli w czystszym środowisku, żeby osoby, które mają na przykład choroby związane z układem oddechowym, nie stawały się ofiarami tej wolnej amerykanki, którą gotują nam na przykład stare diesle z Niemiec. Natomiast to, czy to jest projekt, który w tym rachunku zysków i strat będzie te funkcje spełniał? Ja nie jestem przekonana.
Jest zbyt łagodny, zbyt zliberalizowany?
Trudno powiedzieć, dlatego że właśnie do tego zmierzam, że nie mamy aktualnych modeli, które mówiłyby o tym, jak ten projekt w tej formie będzie wpływał na czystość powietrza. Nie ma aktualnego modelowania. Z tego, co wiem, nie ma również aktualnych danych, które mówiłyby na przykład, ile samochodów spoza Krakowa dziennie wjeżdża do tego miasta. To dla mnie są kardynalne błędy przy przygotowywaniu tego projektu ze strony prezydenckiej, bo prezydent jest jedynym prawnie dopuszczalnym inicjatorem tej uchwały.
Czyli chce pani twardych danych.
Tak, dlatego, że bez twardych danych, bez modelowania, bez określonych efektów, które ta uchwała ma przyjąć, to jest po pierwsze tak naprawdę mazanie patykiem na wodzie, a po drugie nie dziwię się oporowi społecznemu, jeśli mówi się, że tutaj są obostrzenia, a efekty nie wiemy, jakie będą. Przed nami jeszcze konsultacja tego projektu.