Nowa Lewica dba przede wszystkim o własne interesy
Włodzimierz Czarzasty zapowiada, że zrobi wszystko, aby w kolejnych wyborach Nowa Lewica połączyła się z partią Razem. Tymczasem w ostatnim wywiadzie Adrian Zandberg mówi o samodzielnym starcie. Czy w ogóle chcecie państwo rozmawiać o zjednoczeniu środowisk lewicowych?
Przede wszystkim obecnie partia Razem jest partią opozycyjną. Jesteśmy w opozycji do rządu, który zawodzi oczekiwania swoich wyborców i wyborczyń, a przede wszystkim doprowadza państwo do zapaści. Trudno inaczej nazwać to, co dzieje się chociażby w ochronie zdrowia.
Nowa Lewica to partia rządowa. Ma pakiet kontrolny i mogłaby postawić najważniejsze sprawy na ostrzu noża. Fakt, że tego nie robi, nie wynika – moim zdaniem - ze szczególnej troski o państwo, ale z dbałości o własne interesy.
Czyli rozumiem, że gdyby opuściła koalicję 15 października, to mogliby państwo rozmawiać?
Nowa Lewica to odrębna partia. Byliśmy z nimi w koalicji rok temu. Rozstanie przebiegło dość burzliwie - dziś, po niemal roku, można otwarcie powiedzieć, że doszło do bardzo publicznej próby rozmontowania partii Razem przez Nową Lewicę.
Jesteśmy partią z własnym programem i priorytetami. Żeby je zrealizować, będziemy rozmawiać z każdym, z kim będzie trzeba. Ale chodzenie przez Włodzimierza Czarzastego po mediach i opowiadanie, co on zrobi i z kim wystartuje, nie jest żadną negocjacją. To raczej próba pokazania się Donaldowi Tuskowi albo wyborcom, że wciąż im blisko do partii, która zachowała kręgosłup.
Tymczasem wyborcy doskonale widzą, z kim Nowa Lewica jest dziś w koalicji.
A gdyby na jej czele stanął ktoś inny? Bo wybory w Nowej Lewicy mają się odbyć w tym roku - np. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk to polityczka Nowej Lewicy. Ta partia prowadzi określoną politykę. Nie mówię, że jestem jakąś wielką antyfanką Włodzimierza Czarzastego - mówię o działaniach Nowej Lewicy jako formacji. Widzieliśmy nawet w ostatnich tygodniach, że Ministerstwo Pracy, kierowane przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, obsadziło swoimi ludźmi sześć z ośmiu wakatów na stanowiskach dyrektorów regionalnych PFRON-u.
Startowaliśmy w wyborach z Nową Lewicą na wspólnej liście, mówiąc jednocześnie, że tak nie może wyglądać rządzenie państwem. Majątek publiczny ma służyć inwestycjom i finansowaniu usług publicznych, a nie temu, by napychać kieszenie ludzi z partii.
To zamykając ten wątek – Adrian Zandberg w przywołanym wywiadzie przeprasza za Konfederację, bo – jak mówi – to była jedyna alternatywa wobec klinczu pomiędzy Koalicją Obywatelską (czy raczej koalicją 15 października) a Prawem i Sprawiedliwością. Jedyną alternatywą okazała się być Konfederacja. Teraz pojawił się drugi wybór – Razem. Więc jeśli w 2027 roku znów rządzić będzie prawica i skrajna prawica, Adrian Zandberg ma przepraszać jeszcze raz? Co szkodzi przeprosić.
Myślę, że z przepraszaniem już kończymy. To problem, o którym mówiłam już w mediach - w grudniu i styczniu. Ludzie mieli dość dwudziestoletniego konfliktu PiS-PO. Wielu wyborców - szczególnie młodych - nie zna innej polityki niż spór tych dwóch ugrupowań. I widać wyraźnie w exit pollach, że wybierali albo Razem, albo Konfederację.
Chcemy, żeby ci młodzi ludzie, zawiedzeni PiS-em i Platformą, mieli alternatywę. Ale nie tylko młodzi - wszyscy, którzy dostrzegają jałowość tego sporu, powinni mieć realny wybór. Taką pozytywną propozycję ma partia Razem. Konfederacja to jedynie „nie-PiS” i „nie-PO”.
Czy partia razem weźmie udział w Zgromadzeniu Narodowym?
Zmieniając temat – czy posłowie Razem wezmą udział w Zgromadzeniu Narodowym? Niektórzy politycy lewicy zapowiadają, że nie zamierzają uczestniczyć w zaprzysiężeniu.
Weźmiemy udział w Zgromadzeniu Narodowym. Jeśli chodzi o samo zaprzysiężenie prezydenta elekta - rozumiem, że wiele osób może mieć powody, by nie uczestniczyć. Ale musimy pamiętać, że to wynik demokratycznych wyborów. Miliony obywateli zdecydowały. Nie możemy się na te decyzje obrażać. Musimy zrozumieć, dlaczego tak się stało - i wyciągnąć wnioski.
Nasz kandydat nie wszedł do drugiej tury, więc nie mam z tej perspektywy pozytywnych refleksji. Ale uważam, że politycy powinni to wydarzenie potraktować jako okazję do pozytywnego otwarcia - do nadziei. To przecież decyzja obywateli.
Jutro usłyszymy 30-minutowe wystąpienie nowego prezydenta. Wracając do kwoty wolnej od podatku - partia Razem popiera jej podniesienie, ale dopiero od nowego roku, tak?
Tak, oczywiście. Uważamy, że system podatkowy powinien być progresywny - osoby mniej zarabiające powinny płacić niższe podatki. A ci, którzy zarabiają miliony - w tym korporacje - powinni płacić więcej.
Jesteśmy zwolennikami wprowadzenia jednolitej daniny - prostego systemu, który pozwala łatwo wyliczyć, ile się płaci, także z uwzględnieniem składek ZUS. Bez względu na to, czy ktoś jest księdzem, rolnikiem czy przedsiębiorcą. Ta danina powinna być progresywna i jak najmniej obciążać osoby o najniższych dochodach.
Aleksandra Owca o polityce mieszkaniowej
Ministerstwo Finansów i Gospodarki pracuje nad nowymi ustawami mieszkaniowymi. M.in. pojawił się pomysł weryfikacji dochodów lokatorów mieszkań społecznych. Czy partia Razem popiera takie podejście?
Jeśli chodzi o weryfikację progów dochodowych w przypadku lokali komunalnych i społecznych - uważam, że należy ją dostosować do obecnych zasad. Na rynku mieszkaniowym mamy niestety sporo patologii. Zamożne osoby korzystają z zasobów publicznych, co jest niedopuszczalne.
Czy powinny płacić więcej?
Powinni przede wszystkim nie mieć możliwości wykupywania mieszkań gminnych np. na cele inwestycyjne.
Ale jeśli chodzi o wysokość czynszu?
Powinna być uzależniona od konkretnych programów. Nie znam szczegółów propozycji ministra Lewandowskiego - nie wiem, czy chodzi o zmianę przepisów czy ich egzekwowanie. Jeśli to kwestia weryfikacji - jesteśmy „za”. Jeśli zmian - potrzebna będzie szczegółowa analiza konkretnych rozwiązań.
Business Insider podaje, że co trzeci Polak jest w luce czynszowej, a 14% wydaje ponad połowę dochodów na wynajem.
Jeśli nie zaczniemy poważnie inwestować w budownictwo społeczne, jeśli nie wprowadzimy np. podatku antyspekulacyjnego od trzeciego mieszkania - jak proponował Adrian Zandberg - sytuacja będzie się pogarszać.
Mamy dziś na rynku mechanizmy, które windują ceny. Inflacja trwa, a rozwiązań systemowych brak. Presja społeczna na razie powstrzymała dopłaty do kredytów - czyli tak naprawdę dopłaty dla banków i deweloperów. Ale to nie wystarczy. Musimy powstrzymać spekulację. Mieszkania stają się „złotem inwestycyjnym” dla superbogatych.
Trzeba ograniczyć rozwój funduszy typu REIT - rząd rozważał ich wprowadzenie. To są mechanizmy, które mogą odebrać ludziom szansę na normalne mieszkanie. Młodzi nie mogą się wyprowadzić od rodziców. Wielu rezygnuje ze studiów, bo nie stać ich na wynajem.
Rząd musi powiedzieć „B” po „A”, którym było światełko nadziei w jednej z ostatnich ustaw. Zobaczymy przy głosowaniu budżetu, ile realnie przeznaczy się na mieszkalnictwo. Czy to będzie wydmuszka, czy poważna inwestycja.
Waloryzacja 800+
I jeszcze 800+ - partia Razem chce waloryzacji tego świadczenia. Tyle że nawet przy 18-procentowej inflacji ono nie było waloryzowane. A teraz inflacja bliska celu.
Zarówno 800+, jak i np. 300+ - wyprawka szkolna - to świadczenia o charakterze społecznym. Ich wysokość powinna być uzależniona od sytuacji gospodarczej. Zmiana 500+ na 800+ była kampanijną zagrywką. Politycy rzucali kiełbasę wyborczą - my podniesiemy, my utrzymamy.
Waloryzacja powinna być regularna - powiązana z inflacją, dostosowana do siły nabywczej. 300+ od 2018 roku straciło już ponad 30% wartości.
A może tylko dla tych, którzy pracują - jak chce PSL?
To absurd. Karanie dzieci za to, że ich rodzice stracili pracę, jest po prostu nieludzkie. To pomysł na demontaż świadczeń, kosztem najbardziej potrzebujących.