Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.
Na sesję krakowskiej rady miasta trafia projekt planu miejscowego Nowe Miasto na Rybitwach. Wszystko wskazuje na to, że będzie pan kandydatem PO na prezydenta Krakowa. Jak dalej powinien rozwijać się Kraków Rybitwy to właściwy kierunek?
- Nie przesądzajmy kwestii formalnych. Jeszcze jestem posłem z Krakowa. Chętnie się jednak wypowiem. Miasto powinno się rozwijać i stawiać na takie obszary zagospodarowania jak Nowe Miasto. Mam jednak wątpliwości, czy proces został odpowiednio przygotowany. Spotykałem się z mieszkańcami i przedsiębiorcami. Oni skarżą się na braki w informacji, co i kiedy ma się tam dziać. Przedsiębiorcy mają pretensje do prezydenta o brak rozmowy. Tamten teren rozwija się od wielu lat. Firmy inwestowały tam wielkie środki. Nagle ktoś wykłada plan i mówi, że się rozwijaliście, ale my chcemy to zniszczyć i możecie się wynieść gdzieś. Nie dziwię się, że przedsiębiorcy są zirytowani. Ten teren całościowo jest w dużej mierze zaniedbany. Są tam miejsca, na które wstyd patrzeć. Trzeba to jakoś uporządkować. Myślę, że radni będą pracować nad planem i będzie taki kompromis, żeby mieszkańcy czuli, że tereny się rozwijają… To powinna być część zainwestowana. Te obietnice komunikacyjne, które prezydent składa i obietnice co do stanu sanitarnego… Tam w niektórych miejscach śmierdzi. Do tego kwestia estetyki i zagospodarowania. Także musi być uwzględniony interes firm, które tam już zainwestowały. Nad planem trzeba bardzo mocno pracować.
Przed magistratem już zaczął się protest mieszkańców i przedsiębiorców. Co jest najważniejsze? Co jest największym problemem? Sprawa przedsiębiorców i ich działanie na terenie Rybitw? Problem mieszkańców, obawiających się spadku wartości gruntów? Może problem zabezpieczenia przeciwpowodziowego?
- Wiele jest wątków. Trzeba słuchać głosu mieszkańców. Rozmawiałem z niektórymi. Jak dziś jest protest, mieszkańcy powiedzą, jakie mają oczekiwania. To tak duży plan, że dwie godziny jeździliśmy tam, żeby zobaczyć wszystkie miejsca. Niektórzy zyskają, niektórzy stracą. Trzeba słuchać wszystkich i znaleźć kompromis. Plan w obecnej formie nie jest akceptowalny dla wielu osób, które tam żyją. Wiemy jednak też, że wiele osób oczekuje rozwoju dzielnicy. Ten kierunek jest względnie akceptowalny.
Jeśli badania będą niekorzystne dla kandydata PO, a Jacek Majchrowski zdecyduje o kolejnym starcie, biorą państwo pod uwagę reset w relacjach z prezydentem i kolejne jego wspieranie, jak 4 lata temu?
- Nie chodzi o reset. My z prezydentem mamy poprawne relacje. Wspieramy dobre projekty. Decyzja jest podjęta. PO wystawi w najbliższych wyborach własnego kandydata lub kandydatkę. Nic się nie zmieni. Trudno mówić o jakiś badaniach. Były tylko badania na zlecenie jednego z kandydatów. Nie ma ogłoszonych kandydatów, nie wiemy, kto wystartuje. Badania nasze dają nam szansę na II turę. Jesteśmy optymistycznie nastawieni.
Ilu kandydatów na mocy paktu senackiego będzie miała PO w Małopolsce? Jest tu 8 okręgów senackich. Dwa są w Krakowie. Na tych dwóch się skończy?
- Na razie wiemy, że jest wstępnie zarysowany podział dotyczący senatorów, którzy są już w Senacie. Jest porozumienie wstępne co do reszty, ale to nie czas na mówienie o tym. Muszą być rozwiązane kwestie personalne. Zmieni się to w zależności od okręgów. Szczegóły przed nami.
Krakowską listę PO do Sejmu będzie otwierał pan czy Bartłomiej Sienkiewicz?
- Może jeszcze ktoś inny? Decyzje przed nami. Listy będziemy tworzyć koło maja, czerwca. To nie jest kwestia Krakowa czy Małopolski, ale skali kraju. Listy muszą przynieść uzysk w postaci najlepszych wyników. Kwestie personalne są drugorzędne. Ważne jest, żeby w kraju to poukładać. Może być tak, że koalicja będzie szersza. Poczekajmy. Na razie każdy robi swoje, pracuje w okręgach, spotyka się z mieszkańcami. Było spotkanie klubu w Łódzkiem, potem Wielkopolska i Śląsk. Zawsze tam jedzie 100-150 parlamentarzystów. W każdym województwie będą setki spotkań z mieszkańcami, rozmowy, pisanie programu, zgłaszanie postulatów. To najważniejsze, nie to, kto będzie jedynką.
Badania publikowane w Dzienniku Gazecie Prawnej wskazują, że polityka mieszkaniowa będzie jednym z najważniejszych tematów kampanii. Badania potwierdzają to, co proponują już partie polityczne, czyli dopłaty do kredytów, ulgi podatkowe i mieszkania na wynajem. PO nie przelicytowała? Zerowe oprocentowanie kredytu na 25 lat jest do spełnienia? Jakim kosztem? Wyliczenia to ponad 40 miliardów złotych.
- 40 miliardów kosztuje 500+ rocznie. To jest do spełnienia? Tak.
Te pieniądze trafią do sektora bankowego...
- Trafią. W takim sensie… Sytuacja wygląda tak, że aby spłacić 500 tysięcy kredytu, trzeba zapłacić 800 tysięcy odsetek w 10 lat. Liczba wniosków o kredyt hipoteczny spadła o 60-70%. Rozpoczęte budowy spadły o 40% w skali rok. To wielki problem młodych ludzi. Ich nie stać na mieszkanie. Tego nie można bagatelizować. Mieszkanie Plus wygląda tak, że żal o tym mówić. Mieli zbudować 100 tysięcy mieszkań, jest 15 tysięcy. Jak się rozmawia z mieszkańcami, oni mówią, że mieli płacić czynsz niski, ale płacą za 60 metrów 3600 złotych bez dojścia do własności.
Propozycja PiS to oprocentowanie na poziomie 2%...
- Porozmawiajmy o propozycji PiS, która była. Mieli 8 lat. Totalne fiasko programu. Zrealizowali to w 15%. Jeszcze te 15% robi protesty wszędzie. To program PiS. Pokazali, na co ich stać. Teraz wymyślają nowy program. Ja im nie wierzę.
Umówmy się, że programy mieszkaniowe przynosiły taki skutek, bez znaczenia kto sprawował władzę...
- Nie. Program Mieszkanie dla Młodych. Skorzystało 220 tysięcy par. To był program PO. Nasz program był może mniej ambitny, nie dawał mieszkań za darmo, ale wyszedł. 220 tysięcy par skorzystało. Mieszkanie Plus nie daje nic.
Na razie najbardziej zadowolony jest sektor bankowy i deweloperski...
- Nie. Sektor bankowy się waha. Nie zostały ustalone marże. One nie muszą być tak wysokie, jak przy kredytach hipotecznych.