Patrzy pan z zazdrością na wzrostowy trend w sondażach Magdaleny Biejat?
- Nie. Na swój wzrostowy trend nie narzekam. Sondaże, sondażami. Liczy się społeczna energia. Ostatecznie głosują ludzie, nie sondażownie. Na to nie narzekam. Wczoraj w Krakowie na Małym Rynku były tysiące, które chcą realnej zmiany, nie zamiany PiS na PO.
Tak czy inaczej będą państwo porównywani...
- Oczywiście. Będziemy porównywani. Także będę porównywany z innymi politykami. To są wybory. Najważniejsze dziś jest to, żebyśmy 18 maja poszli na wybory i zagłosowali zgodnie z tym, jak oceniamy ten rząd. Jak ktoś ocenia go dobrze, ma trójkę kandydatów rządowych, pobłogosławionych przez Donalda Tuska – Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat i Rafała Trzaskowskiego. Są też kandydaci prezesa Kaczyńskiego. Ja jestem spoza tych układów. Reprezentuję miliony ludzi, którzy 1,5 roku temu mieli dosyć PiS, ale chcieli zmiany, a nie tego, żeby PO z przystawkami wskoczyły w buty PiS-owców.
Czyli rozumiem, że po pierwszej turze pan nie wskaże tego kandydata, którego warto poprzeć w drugiej turze?
- Walczę o to, żebyśmy w II turze mieli lepszy wybór niż między marnym rządem i PiS-owcami.
Jeden z liderów Lewicy w Małopolsce mówił w Radiu Kraków całkiem niedawno tak: „tak czy inaczej po wyborach prezydenckich, a przed wyborami parlamentarnymi, ponownie będziemy musieli usiąść do rozmów w sprawie porozumienia szerszego tych ugrupowań lewicowych”. Pan usiądzie do tego stołu? Bo pan uciekł.
- To rząd uciekł od spraw, które obiecywał ludziom. Ja stoję tam, gdzie stałem przez lata. Przy publicznej ochronie zdrowia, za uczciwością w zarządzaniu majątkiem publicznym. Cały czas uważam, że należy złagodzić ustawę antyaborcyjną. Tym się różnię od części polityków z rządu. Jedyne, co ich interesowało, to ustawienie się w kolejce do koryta w spółkach Skarbu Państwa. Widzi pan to, jak ja. Minęło 1,5 roku i te kluczowe obietnice, które poruszyły ludzi, zmobilizowały ich, żeby pójść na wybory i dokonać zmiany, one nie zostały załatwione.
Nowa Lewica tak czy inaczej parę spraw swoich „dowiozła”.
- Jakim kosztem?
Ale jednak dowiozła.
- Rozumiem, że teraz będzie ta wyliczanka tych kilku spraw. Mówmy o koszcie. W grudniu zeszłego roku było kluczowe głosowanie nad budżetem ochrony zdrowia. Obecna większość, czyli PO, SLD, PSL z Hołownią, wszyscy zagłosowali za budżetem, gdzie brakuje 20 miliardów na normalne działania. Wie pan, co to oznacza? Tysiące osób się dowiedzą, że ich kolejka się wydłuży, operacje są odwołane, programy lekowe będą niedostępne. Nie zgadzam się na prywatyzację służby zdrowia. Do tego prowadzi głodzenie publicznej ochrony zdrowia.
Pan się na to nie zgadza, nie zgadza się na to partia Razem, ale jakie w ogóle zdolności koalicyjne ma partia Razem? Nie można z Koalicją 15 października, nie można z Nową Lewicą, to z kim można? Z PiS?
- Ja jestem gotowy do tego, żeby wejść do rządu w każdej chwili. Umowa koalicyjna musi jednak zawierać zobowiązanie do rozwiązywania realnych problemów społecznych. My z takimi sprawami przyszliśmy na rozmowy koalicyjne. To były trzy kwestie. Po pierwsze dojście do 8% PKB na publiczną ochronę zdrowia, żeby ludzie byli leczeni, nie umierali w kolejkach. Do tego zwiększenie wydatków na naukę, badania i rozwój. Ta stagnacja nas wiele będzie kosztować. Polska gospodarka nie może się opierać tylko na taniej sile roboczej. To się kończy zwolnieniami, przenoszeniem się firm poza UE. Po trzecie – publiczny program mieszkaniowy, nie jego atrapa. 1% PKB na budownictwo społeczne. Usłyszeliśmy na te sprawy twarde „nie” ze strony PO.
Mamy jednak taką sytuację, że po październiku 2023 roku nie ma sprawy, którą wyborcy zawdzięczaliby partii Razem.
- Nie zgodzę się. Jak mówimy o mieszkaniach, te partie, które teraz rządzą, były dogadane na początku kadencji, żeby przepchnąć dopłaty dla deweloperów. Nie ma ich, bo mała partia Razem nie dała się złamać.
To zasługa szerszych środowisk lewicowych.
- Tak, ale Anna Maria Żukowska, liderka klubu SLD mówiła, że zgodzą się na dopłaty dla deweloperów w zamian za jakieś symboliczne inne koncesje w polityce mieszkaniowej. My powiedzieliśmy temu twarde „nie”. Tu widać, na czym polega realna sprawczość. Trzeba zmobilizować ludzi. Jak pan popatrzy na polską klasę polityczną, ona jest zaludniona przez wielu tchórzy, z arcytchórzem na czele, Donaldem Tuskiem. Jak zobaczyli wkurzone społeczeństwo, cofnęli się. Dzięki temu udało się jak na razie zablokować dopłaty dla deweloperów i powstrzymać szalony wzrost cen mieszkań. Trzeba mieć w polityce zasady i odwagę. Inaczej zostaje się przystawką.
Deklaruje pan, że Razem poprze ustawę zakazującą sprzedaży mieszkań komunalnych z bonifikatą. Dlaczego tych kompetencji chcą państwo pozbawiać samorządy? Różnie jest w tych samorządach. Warszawa nie sprzedaje, Kraków od przełomu wieków sprzedaje tysiące mieszkań z bonifikatą. Dzięki temu pieniądze wpłynęły do kasy miasta. W innej sytuacji tych pieniędzy by nie było, a zstępni by mieszkali w tych mieszkaniach.
- Bo jestem zwolennikiem uczciwej zasady. Jak wszyscy zrzucamy się na budowę mieszkań, a tak jest i chcę, żeby tak było, uczciwość wymaga, żeby zasady były twarde. Nie można ich sprywatyzować. Nie po to finansujemy z budżetu państwa, żeby wręczyć prezent konkretniej rodzinie, ale żeby to działało jak w Wiedniu. Tam zasób mieszkań miejskich gwarantuje młodym ludziom, że będą mieli bezpieczny dach nad głową za niewielkie pieniądze.
Państwo chcą centralnie sterować. Samorządy najlepiej wiedzą jaką mają sytuację mieszkaniową.
- Tak, wiedzą świetnie, jak Kraków. On pozwolił na to, że centrum zostało zniszczone przez airBNB, który pozwolił, żeby ceny mieszkań wystrzeliły tak do góry, że nawet ludzie nieźle zarabiający nie mają zdolności kredytowej, żeby kupić sobie własne mieszkanie. To konsekwencje polityki pana Majchrowskiego i jego następcy.
Podatek katastralny, od którego mieszkania?
- Uważam, że podatek antyspekulacyjny powinien obowiązywać od trzeciego i kolejnego mieszkania. Można negocjować szczegóły. Chodzi o jedną rzecz, o skończenie ze skupywaniem przez bogatych ludzi mieszkań na cele spekulacyjne. To dzisiaj pompuje ceny mieszkań. Jak tego patologicznego mechanizmu nie przerwiemy, to nie tylko dalej będziemy niszczyć w Polsce życie młodego pokolenia, ale też szkodzić gospodarce. Dziś, jak ktoś jest bardzo bogaty, zamiast inwestować w gospodarkę, pakuje kasę w beton. To trzeba przeciąć. Wie pan, dlaczego tak się dzieje. Popatrzmy, kto jest w parlamencie. Niektórzy mają po kilkanaście mieszkań. Oni sami spekulują. Ani PO, ani PiS tego nie przetną. Podobnie, jak patologicznej formy funkcjonowania deweloperów w Polsce. Popatrzmy na wpłaty od deweloperów na komitet wyborczy choćby pana prezydenta Trzaskowskiego.
Jeszcze kwestia ochrony zdrowia. Niższa składka zdrowotna dla osób, które mają nie tylko komplet szczepień, ale stosują się do zasad profilaktyki. Co pan na to?
- Jestem sceptyczny wobec różnicowania w systemie podatkowo-składkowym. To powinno być proste. Podatki powinny być takie, żeby ludzie je rozumieli. Jestem zwolennikiem prostych i niskich podatków dla ludzi niezamożnych, ale też prostych i wyższych niż dziś podatków dla multimilionerów i wielkich korporacji, którzy nie dorzucają się uczciwie do wspólnego kociołka. Najwyższy czas, żeby zaczęli.
Były szef Naczelnej Izby Lekarskiej wylicza, że ponad 50% środków funduszowych idzie na medycynę naprawczą z tego 80% na leczenie 20% pacjentów już w ostatnim roku życia, bo nie ma profilaktyki.
- Tak jest w każdym systemie. Większość kosztów ochrony zdrowia przychodzi w ostatnich latach życia, gdy walczy się z ciężkimi chorobami. Te terapie są kosztowne. Wierzę w społeczną solidarność, że publiczna ochrona zdrowia i publiczna edukacja to wielka wartość. Ona trzyma nas jako społeczeństwo. Nie zgadzam się na Polskę, gdzie bogaci będą się leczyć, a biedni będą umierać w kolejkach do lekarza. Nie zgadzam się, żeby Polska stała się krajem, w którym bogaci zabierają swoje dzieci do elitarnych, płatnych szkół, a większość jest w szkołach niedofinansowanych. To trzeba zmienić.
Prywatyzacja edukacji dokonuje się od lat.
- Trzeba to odmienić. Nie mówmy, że to się dokonuje od lat. Nie dajmy sobie odwracać uwagi pustym sporem PO-PiS, gdzie jeden facet mówi, że wsadzi drugiego faceta i tak od 20 lat. W międzyczasie w tej brudnej wodzie łowią ci, którzy są cwaniakami, lobbystami i zarabiają bardzo dużo na niewydolności państwa. Czas to zmienić.