Czym właściwie jest przemoc relacyjna? To dość enigmatyczne pojęcie.
– Rzeczywiście, to trudne do uchwycenia zjawisko, zwłaszcza dla dorosłych, którzy często nie dostrzegają go na czas. To działania mające na celu wyrządzenie krzywdy innej osobie – w tym przypadku dziewczynkom. Chłopcy też sięgają po takie formy, ale rzadziej, ponieważ są częściej socjalizowani do wyrażania złości fizycznie. Dziewczynki natomiast stosują bardziej „miękkie” metody, które jednak potrafią być równie, a czasem bardziej dotkliwe.
Czyli mówimy o zjawisku znanym od lat, ale dziś przybierającym nowe formy?
– Tak. Kiedyś dziecko mogło po szkole odpocząć od przykrości, dziś przemoc relacyjna przenosi się na komunikatory i media społecznościowe. Ofiara nie ma wytchnienia – zjawisko trwa 24 godziny na dobę.
Na jaką skalę występuje ten problem?
– Statystyki mówią, że niemal połowa dzieci w wieku szkolnym doświadcza jakiejś formy agresji relacyjnej: wykluczania, ignorowania, wyśmiewania czy warunkowej akceptacji. To oczywiście dane minimalne, bo część przypadków nigdy nie zostaje zauważona.
Podajesz w raporcie przykłady takich sytuacji.
– Tak, rozmawiałam z dziewczynkami, rodzicami, psycholożkami, a nawet dorosłymi kobietami, które wspominały swoje dziecięce doświadczenia. Przykład, który szczególnie zapamiętałam, dotyczył dziewczynki, wobec której cała klasa ostentacyjnie zatykała nos, gdy wchodziła do sali. Dla niej to jasny komunikat: „śmierdzisz”. Trudno to udowodnić, a jeszcze trudniej zbagatelizować skutki psychiczne.
Jak reagują rodzice?
– Często w ogóle nie wiedzą, że ich dziecko coś przeżywa. Dziewczynki nie chcą obciążać rodziców albo wstydzą się mówić. W raporcie przytaczam historię mamy, która żałuje, że zbyt późno zdecydowała się zmienić córce szkołę. To radykalne rozwiązanie, ale czasem konieczne. Inne dziewczynki wybierały walkę o swoje miejsce – to z kolei wymagało ogromnej siły i miało wysoką cenę emocjonalną.
Dlaczego to zjawisko dotyczy częściej dziewczynek niż chłopców?
– Ponieważ wciąż wychowujemy dziewczynki do „grzeczności”, do unikania otwartej agresji. Swoją pozycję w grupie budują więc inaczej – poprzez wykluczanie czy manipulację relacjami. Co ciekawe, badania wskazują, że pewne predyspozycje mogą być nawet dziedziczne. Jednak u podstaw i po stronie agresorek, i po stronie ofiar zwykle leży brak pewności siebie oraz niedostateczne umiejętności społeczne.
Jakie mogą być konsekwencje przemocy relacyjnej?
– Poważne: depresja, myśli samobójcze, zaburzenia odżywiania, bóle somatyczne, problemy z koncentracją. Badania pokazują, że ból odrzucenia niewiele różni się od bólu fizycznego – dlatego nie wolno bagatelizować takich sytuacji.
Czy jeden incydent to już przemoc relacyjna?
– Przyjmuje się, że mówimy o przemocy wtedy, gdy zachowania są powtarzalne i mają konsekwencje psychiczne lub fizyczne. Ale nawet jednorazowe zdarzenie powinno być dla dorosłych sygnałem ostrzegawczym – okazją do rozmów i warsztatów w klasie o emocjach, komunikacji, bezpiecznym wyrażaniu złości.
W raporcie podajesz też „koła ratunkowe”. Co rodzice mogą zrobić?
– Najważniejsze to dbać o to, by dziecko miało różne źródła relacji – nie tylko w klasie. Harcerstwo, zajęcia dodatkowe, inne grupy rówieśnicze – to często okazywało się ratunkiem. Poza tym kluczowa jest rola rodzica jako „kontenera” na emocje dziecka – bezpiecznego miejsca, gdzie można wyrzucić z siebie złość czy frustrację. Ważne, byśmy nie spieszyli się z radami, ale przede wszystkim słuchali.
Zachęcasz też do rozmów o samej agresji relacyjnej.
– Tak. Jeśli dziecko zna takie pojęcia jak plotka, kpina, publiczne upokarzanie czy wykluczenie, łatwiej mu nazwać swoje doświadczenia i otworzyć się przed dorosłym. A jednocześnie wie, że rodzic jest partnerem do rozmowy.