Przestawianie zegarów co pół roku powoduje zamieszanie, ale żeby rezygnacja z tego nie spowodowała jeszcze większego zamieszania, trzeba by to zrobić w wielu europejskich krajach znajdujących się w tej samej strefie czasowej. Okazało się, że 80% Europosłów popiera taki pomysł, bo obecnie więcej z tego problemów niż pożytku.
- Zmiana czasu powoduje np. kłopoty związane z transportem, w tym transportem kolejowym – mówi Marek Benio z Uniwersytetu Ekonomicznego – Są też kłopoty związane z organizacją czasu pracy. Raz trzeba oddać tę godzinę, innym razem ją dołożyć albo zapłacić za godzinę nieprzepracowaną. Na rynku pracy to powoduje drobną niedogodność. Drobną, bo nauczyliśmy się z tym sobie radzić. Wpływ przemysłu na gospodarkę zmniejszył się, więc zaczynamy się zastanawiać, czy nie lepiej uprościć sobie życie.
- Jesteśmy częścią przyrody i funkcjonujemy w oparciu o tzw. zegary biologiczne - mówi dr Krzysztof Czarnobislki ze szpitala MSWiA w Krakowie – Jeśli zmienia się czas, to nasz organizm będzie na to reagował, bo w nocy, o konkretnych godzinach wydzielają się hormony, np. kortyzol czy melatonina. Jeśli przesuniemy czas nawet o godzinę, to ten kortyzol będzie za bardzo wyprzedzał lub spóźniał się w zależności, w którą stronę czas przesuwamy. A więc będziemy bardziej senni i wypijemy dodatkową kawę. Do normalnego funkcjonowania wrócimy po tygodniu.
Najważniejszym z argumentów za wprowadzeniem na stałe zmiany czasu była oszczędność energii elektrycznej oraz maksymalne wykorzystanie światła słonecznego. Na ten pomysł wpadł Benjamin Franklin, ale po raz pierwszy czas zmienili Niemcy w czasie pierwszej Wojny Światowej. W Polsce po raz pierwszy zmianę czasu wprowadzono w okresie międzywojennym, jednak nieprzerwanie stosuje się ją dopiero od 1977 roku.
Katarzyna Maciejczyk/wm