Dopalacze w plecakach kolonistów

Kierownik sekcji higieny pracy Teres Gwóźdź podkreśla, w rozmowie z Radiem Kraków, że podczas każdej kontroli Sanepidu w sklepie przy ulicy Krakowskiej znajdywano podejrzane substancje. Po przebadaniu za każdym razem okazywało się, że zawierały składniki psychotropowe albo odurzające.

"Nowe narkotyki do nie dopalacze. To wypalacze"

Sanepid nie może zamknąć tarnowskiego sklepu z dopalaczami, bo w świetle prawa jego właściciel jednocześnie prowadzi legalną działalność. Po zatruciu dopalaczami nastolatka z Brzeska, w poniedziałek na witrynie wisiała informacja o urlopie. Lokal nie był jednak zamknięty,  można było w nim kupić m.in. e-papierosy. 

"Sole kąpielowe" na celowniku ministerstwa sprawiedliwości

Od 1 lipca weszła w życie nowelizacja o przeciwdziałaniu narkomanii, która zalicza substancje -   znajdywane w produktach sklepu przy ulicy Krakowskiej w Tarnowie -  do narkotyków. Podczas ogólnopolskiej kontroli w tym dniu nie znaleziono żadnych podejrzanych substancji. Właściciel zrobił porządki.

W Zakopanem sprzedawali dopalacze w... sex shopie

Sanepid może nałożyć wysoką karę na sklep sprzedający dopalacze. To od 20 tysięcy nawet do 1 miliona złotych. Jak pokazuje tarnowski przypadek, kary są nieskuteczne, właściele ich nie płacą. W staraniach sanepidu nie pomaga też prokuratura, która już raz umorzyła postępowanie przeciwko właścicielom sklepu. Śledczy, w sprzedaży towarów powszechnie uważanych za niebezpieczne dla zdrowia, nie dopatrzyli się czynu zabronionego. Prokuratura wyjaśniała, że biegły tylko w jednym przypadku stwierdził, iż  mogło dojść do nieznacznych kłopotów zdrowotnych. Sprzedawcy z kolei tłumaczyli, że informowali swoich klientów o potencjalnym zagrożeniu.


Bartek Maziarz/jg