8 listopada 1923 roku robotników rozchodzących się po wiecu protestacyjnym zaatakowała policja - u zbiegu ulic Wałowej i Goldhamera. Od kul kul zginęło wtedy pięciu robotników, szósty zmarł w szpitalu.
To były trudne czasy dla rodzącej się Rzeczpospolitej. Kryzys światowy, niezadowolenie społeczne wynikające z faktu, że w sklepach nie było towaru, strach przed zbliżającą się zimą. Dziś jesteśmy w innej sytuacji, prawa pracownicze są chronione
- mówił Marek Sobol z Nowej Lewicy.
Sukcesów społeczeństwa nie mierzy się tym, w jakiej sytuacji są najsilniejsi, ale w jakiej są ci, którym jest trudniej - najmniej zarabiający, osoby starsze, bezrobotni, Jest naszą wspólną odpowiedzialnością - rządzących i obywateli - żeby tę przyszłość solidarnie współtworzyć. Przed nami wyzwania, których wcześniej nie znaliśmy: zmieniający się świat, rozwój technologii, który sprawi, że część wykonywanych przez ludzi prac będzie wykonywać sztuczna inteligencja. Niesie to ryzyko - utrata pracy, zanikanie niektórych zawodów, kumulacja bogactwa w coraz węższej grupie bogatszych ludzi. Rolą państwa jest patrzenie daleko w przyszłość
- przekonywał Jacek Jabłoński (Nowa Lewica).
Po złożeniu kwiatów pod tablicą upamiętniającą tragiczne wydarzenia sprzed 102 lat, zgromadzeni przeszli na Stary Cmentarz gdzie w zbiorowej mogile pochowano robotników, którzy zginęli w 1923 roku - Jana Bożka, Adama Kuzdrzała, Wojciecha Majchrzyka, Władysław Mąsiora, Józefa Pawłowskiego i Wojciech Surdela.