Obowiązujące obecnie przepisy wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość. Ograniczenie do dwóch kadencji – liczonych od 2018 roku – od początku budziło kontrowersje wśród środowisk samorządowych. Zdaniem PSL regulacja ta narusza konstytucyjną zasadę równości i prawa wyborczego obywateli.
To mieszkańcy powinni decydować, kto sprawuje władzę w gminie, a nie ustawowy limit – przekonuje Miłosz Motyka. – Mamy wiele przykładów świetnych gospodarzy, którzy przez lata skutecznie pełnili swoje funkcje. Tak było chociażby w Krakowie czy Proszowicach. Dziś mamy do czynienia z sytuacją patologiczną – radni mogą być wybierani bez ograniczeń, ale wójt już nie. Jeśli posłowie tak chętnie chwalą ten model, to szkoda, że nie zaczęli od siebie
– komentuje rzecznik PSL.
Motyka przyznał, że projekt nie był konsultowany z koalicjantami, ale – jak podkreślił – wszyscy liderzy partii tworzących obecny rząd podpisali się pod postulatami ruchu samorządowego „Tak! Dla Polski”, który opowiada się m.in. za zniesieniem limitu kadencyjności w samorządach.