- Usłyszałam, że ktoś zaparkował na terenie sąsiedniej wspólnoty i dostał mandat, że kilka lat temu wyganiano dzieci z tego bloku z innych placów zabaw. To były tego typu argumenty. W głowie mi się to nie mieści. Tu nigdy nic złego się nie działo. Mam dzieci w wieku 4,5 i 5,5 lat, które są głównymi użytkownikami tego placu zabaw. To jest takie ich miejsce. Myśmy przychodzili tutaj naprawdę często. Oni się z tym miejscem identyfikują, tutaj zawiązywały się przyjaźnie. Między innymi właśnie z dziećmi z sąsiednich bloków. Moje dzieci spotykały się tutaj z rówieśnikami, którzy teraz są w ich grupach przedszkolnych. Dlaczego mieliby się razem nie pobawić? Dopóki tu jest chociaż jedno dziecko, ten plac zabaw powinien być - mówi pani Anna, która zabiegała o przywrócenie placu zabaw.
Pierwsze podpisy wśród mieszkańców zebrała jeszcze w 2021 roku. W lutym 2023 roku z odpowiednim wyprzedzeniem mieszkanka zgłosiła uchwałę w sprawie remontu placu zabaw na walne zgromadzenie Spółdzielni Mieszkaniowej Dąbrówka. Zebrała też wymagane pod uchwałą 20 podpisów. Dopiero podczas zebrania dowiedziała się, że głosowana będzie uchwała o... likwidacji, zgłoszona przez innego członka spółdzielni. Za taką uchwałą zagłosowało 29 członków spółdzielni, 14 było przeciwko. W sumie spółdzielnia liczy 138 członków.
- Nikt o tym nie wiedział, nie było wcześniej żadnych informacji. Była rzeczywiście przewaga liczebna, przy czym mam wrażenie, że to środowisko osób niechętnych temu miejscu po prostu się skrzyknęło i przyszło na to zebranie. Podczas gdy zwolennicy nie mieli świadomości, w jaki sposób to będzie się rozgrywało. To była środa, godzina 16 - podkreśla pani Anna.
Mieszkanka dodaje, że można było rozmawiać np. o ogrodzeniu tego miejsca, a nawet współfinansowaniu kosztów jego utrzymania przez osoby z sąsiednich bloków, które, jak twierdzi pani Anna, miały składać takie propozycje. "W ogóle nie było pola do takiej dyskusji. Zostaliśmy zarzuceni mnóstwem negatywnych emocji. Mam wrażenie, że ten plac zabaw jest likwidowany, żeby zrobić na złość sąsiadom. Natomiast spółdzielnia chyba chce mieć święty spokój. Były jeszcze takie uwagi, że jesteśmy odpowiedzialni za to miejsce, więc jeżeli ktoś sobie zrobi krzywdę, możemy mieć problemy. Na chodniku też można się potknąć, ale nikt nie chce likwidować chodnika - tłumaczy.
Mimo prób Radiu Kraków nie udało się skontaktować z prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Dąbrówka.