Zdaniem sądu, Marek N. miał motyw, żeby zabić swoją konkubinę. Bo Anna D. już dzień przed śmiercią, 22 października 2014 roku, żaliła się koleżance na zachowanie Marka N. i prosiła, żeby wezwać policję. Jak podkreślała sędzia sądu okręgowego Kinga Braty, także sam oskarżony podczas przesłuchania w prokuraturze, przyznał, że Anna D. szantażowała go w dniu swojej śmierci, że wezwie policję. Przed prokuratorem przyznał również, że doszło między nimi do ostrej kłótni, która rozpoczęła się od zepsucia telewizora. "Przebieg tej awantury, opisanej przez Marka N. w prokuraturze, pozwala na przyjęcie, że wówczas doszło do eskalacji agresji wobec Anny D. skutkującej pozbawieniem jej życia".
Sędzia Braty uzasadniając wyrok przytoczyła też cytat Marka N. z zeznań w prokuraturze. "Anka wrzeszczała, że pójdę siedzieć i będzie miała ze mną spokój i że nie chce mnie tutaj widzieć. Byłem na nią .... i darłem się też na nią, ale przestraszyłem się policji i wyszedłem".
Jednak zdaniem sądu właśnie wtedy zginęła Anna D. Jedną z wielu poszlak, która ma to potwierdzić jest to, że jak zeznali świadkowie, mężczyzna wychodząc z jej posesji zamknął bramkę linką od roweru. Podczas gdy - według świadków - nigdy tego nie robił, a wcześniej przywiózł do Anny D. zakupy i chciał z nią zamieszkać. Później nikt już kobiety nie widział. Odnaleziono ją martwą po kilku dniach.
Marek N. nie przyznaje się do winy. Jego wyjaśnienia sąd jednak uznał za niewiarygodne i nielogiczne. Wersji mężczyzny nie potwierdzili też wskazani przez niego świadkowie. Oskarżony twierdził też, że Annę D. zabił, któryś z jej znajomych, z którymi piła alkohol. Sąd jednak stwierdził, że nie mieli do tego motywu, który miał Marek N. "Jego konkubina chciała go wyrzucić, a on nie miał się gdzie podziać".
Jak zwracała uwagę sędzia Braty, także badanie wariografem wykazało, że Marek N. ukrywa informacje dotyczące jego udziału w zabójstwie.
Marek N. podczas ogłoszenia wyroku krzyknął, że jest niewinny. Jego obrońca Łukasz Tutaj zapowiada apelację, bo jego zdaniem, "występują istotne braki dowodowe w zakresie popełnienia zabójstwa przez mojego klienta. Wariograf sam w sobie nie stanowi dowodu. Wyłącznie na podstawie wariografu czy też pozostałych poszlak nie można przesądzać o winie oskarżonego". - przekonuje mecenas Tutaj.
Prokuratura chciała skazania Marka N. na karę 25 lat więzienia za zabójstwo. Sąd jednak uznał, że w sprawie doszło do tzw. zabójstwa z zamiarem ewentualnym. To znaczy, że Marek N. nie chciał zabić konkubiny, ale dusząc ją pętlą musiał zdawać sobie sprawę, że może do tego doprowadzić i godził się na to. "Wyszedł stamtąd i zamknął bramkę, tak żeby nikt tam nie wchodził".
"Chciał przecież u niej dalej mieszkać po zwolnieniu z aresztu. Nie miał się gdzie podziać, zakupił żywność. Sam przyznał, że prosił ją, żeby go przyjęła do domu. Zatem należy uznać, że nie planował tego zabójstwa. Nie chciał zemsty, a chciał tylko wyrządzić jej krzywdę jak to wcześniej wielokrotnie czynił. Także m.in. dusząc ją wcześniej. Miał jednak świadomość, że zadzierzgnięcie pętli na szyi może doprowadzić do śmierci" - przekonywała sędzia sądu okręgowego w Tarnowie Kinga Braty.
Bartek Maziarz/bp