Wzruszający i chwytający za serce, a przede wszystkim dający do myślenia – taki jest właśnie najnowszy spot Szlachetnej Paczki promujący Narodowy Program Wygrywania. Po obejrzeniu go i przyjrzeniu się nowemu pomysłowi Wiosny, zrozumiałam swoją krótkowzroczność i płytkość myślenia. Dotarło do mnie, że to nie tych ludzi się boję, ale powodów, dla których przestali wierzyć w przyszłość.
Narodowy Program Wygrywania został stworzony po to, by zmienić świadomość wśród ludzi ubogich. Jego twórcy wierzą, że gdyby każdy z nas miał w sobie siłę psychiczną sportowca, problem biedy można by rozwiązać. Wiosna już niejednokrotnie wskazywała na ten aspekt.
Ludzie dotknięci pasmem nieszczęść, niepowodzeń, trudności przestają wierzyć, że mogą wygrać. Trzeba dać im nadzieję, pokazać, że mogą odmienić swój los, wyrwać ich z błędnego koła, w którym się zamknęli. Ważnym jest, że program w założeniu ma przenikać inne zadania Wiosny – w tym Akademię Przyszłości – by młodzi ludzie już na starcie wiedzieli, że porażki i przegrane nie są końcem, nie zmykają możliwości, nie wykluczają wygranej w przyszłości.
Najnowsza inicjatywa, w tę zmianę świadomości angażuje sportowców – kto jak kto, ale oni wiedzą ile razy trzeba przegrać by wygrać po raz pierwszy. Również oni wiedzą, jak cenna jest drużyna, która „ciągnie cię za sobą”, która wspiera.
Sama nie raz doświadczyłam tego, jak bardzo potrzebni są ludzie, którzy cierpliwie dopingują kolejne kroki, mimo dotychczasowych ewidentnych porażek. Wiem też, że szczęście nie zależy od sprzyjających okoliczności, ale od mojej determinacji i właśnie owej zmiany podejścia. Szczęście mieszka w człowieku, trzeba tylko się uprzeć i marzyć wbrew logice okoliczności.
Dlatego wiem, że Narodowy Program Wygrywania jest potrzebny. Podoba mi się idea pomocy poprzez zmianę myślenia w społeczeństwie. Zamiast litości – wsparcie. Zamiast doraźnych gestów pomocy – kompleksowa zmiana nastawienia, która spowoduje, że pewnego dnia pomoc może przestać być potrzebna.
Utopia? Idealizm? Niemożliwość? - Szlachetna Paczka już nie raz pokazała, że „się da”.
K.M