Po dwóch meczach bilans starć Wisły i Pszczółki pozostawał remisowy. W pierwszym starciu w Krakowie górą byli goście, natomiast dzień później zwyciężyły podopieczne Jose Ignacio Hernandeza. W ostatni weekend marca akcja przeniosła się do Lublina, gdzie, rzecz jasna, cztery ściany miały sprzyjać Pszczółce. Lublinianki przystąpiły jednak do tego meczu osłabione brakiem jednej z liderek zespołu - Tess Madgen, która zmaga się z kontuzją.
Podobnie, jak przed tygodniem, również w Lublinie we znaki wiślackiej defensywie szczególnie mocno dawała się Asia Boyd. Pszczółka wypracowała sobie solidną przewagę w pierwszej kwarcie, którą wygrała 20:13. W drugiej lepsze były przyjezdne, ale różnica punktowa nie była aż tak duża. Na półmetku spotkania miejscowe prowadziły trzema punktami. Wreszcie w trzeciej kwarcie, za sprawą między innymi punktów Eweliny Kobryn, Wisła na chwilę objęła nawet prowadzenie, ale i tę część meczu kończyła na minucie - przed ostatnią kwartą było 50:46. Wydawało się, że w czwartej kwarcie wiślaczki stać będzie na odwrócenie losów meczu. Nic jednak z tego nie wyszło. Wisła zdobyła w ostatniej części zaledwie siedem punktów i przegrała cały mecz 53:65.
Wśród miejscowych najskuteczniejsza była Boyd, która zdobyła łącznie aż 25 punktów, jeśli zaś chodzi o Wisłę, Kobryn zainkasowała 12 oczek. Losy rywalizacji mogą rozstrzygnąć się w niedzielę. Jeśli wygra Pszczółka, to ona zagra w półfinale. Jeśli natomiast zwycięży Biała Gwiazda, emocje związane z walką o awans będą trwać dalej.
AD