To może być polska niedziela na koniec pływackich mistrzostw świata w Singapurze. Pochodząca z Krakowa Katarzyna Wasick i wychowanek BOSiR Brzesko Ksawery Masiuk w świetnej formie weszli do finałów.
Już w eliminacjach Wasick pokazała, że można na nią stawiać, bo bardzo pewnie – z czwartym czasem – awansowała do półfinału. Przy okazji uzyskała wynik 24.44 sek., czyli najlepszy czas w tym sezonie, co potwierdziło jej wysoką formę. Ten czas Wasick poprawiła jeszcze w półfinale, osiągając 24.19, co było znów jej najlepszym wynikiem w tym sezonie, ale także najlepszym czasem w półfinałach.
Chwilę później niemal równie dobrze spisał się Ksawery Masiuk na 50 metrów stylem grzbietowym. Polak w półfinale wynikiem 24.41 pobił rekord Polski i jako czwarty zawodnik w półfinale zapewnił sobie miejsce w niedzielnym finale.
– Po porannych eliminacjach było trochę ciężko, wdało się jakieś zwątpienie rano, ale po popołudniowych rozmowach z trenerami zdałem sobie sprawę, że dalej jestem mną, że każdy występ tutaj był bardzo dobry, więc stwierdziłem, że trzeba podejść po prostu na luzie, nie można się spinać i sądzę, że tak naprawdę pierwszy raz na tych zawodach popłynąłem tak, jak chciałem. Nie zrywałem ruchów, nie byłem nerwowy, tylko po prostu z takim luzem sobie popłynąłem, no i jak widać, z luzem zrobiłem rekord Polski – mówił Masiuk.
Rzeczywiście, eliminacje nie poszły polskiemu medaliście mistrzostw świata z Węgier i Kataru tak, jak pewnie zakładał, bo wejście do półfinału zapewnił sobie tylko… jedną setną sekundy. – Na setkę motylem zabrakło mi dziesięć setnych i na setkę grzbietem do finału mi zabrakło dziesięć setnych, więc ciągle jakieś właśnie te parę setnych brakowało, teraz o jedną setną uniknąłem repasażu. Można powiedzieć, że było troszkę tego szczęścia, ale trzymajmy się wersji, że to było jakieś profesorskie zagranie i to wszystko było wymierzone – żartował Masiuk. Występ biało-czerwonych w Singapurze wspierają sponsor główny Polskiego Związku Pływackiego – PGE Polska Grupa Energetyczna, Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz 4F.
W porannych eliminacjach zachwyciła Barbara Mazurkiewicz, czterokrotna medalistka ostatniej uniwersjady, która czasem 30.22 sek. pobiła o trzydzieści trzy setne sekundy rekord Polski na 50 metrów stylem klasycznym i ze znakomitym szóstym miejscem awansowała do półfinału. To z kolei nie udało się dotychczasowej rekordzistce kraju Dominice Sztanderze, która była dwudziesta.
Niestety, w półfinale nie było już tak świetnie, choć nadal było bardzo szybko, bo czas uzyskany przez pływaczkę AZS UW Warszawa znów był lepszy od poprzedniego rekordu Polski, ale nie na tyle dobry, by dać jej awans do finału. Tym razem Mazurkiewicz przepłynęła 50 metrów w czasie 30.54, co było jedenastym rezultatem. Czas z porannych eliminacji dałby jej pewny awans do finału.
– Jestem bardzo, bardzo zadowolona z tego sezonu i powiem szczerze, że jestem mega z siebie dumna. Naprawdę kawał pracy wykonałam. Zaczynałam w marcu z czasem 31.06, kończę z 30.22 i tak patrząc na to, jak w tym roku tak naprawdę wyglądało moje życie prywatne, które troszeczkę się posypało, plus dodatkowo muszę też pracować to jestem jeszcze bardziej z siebie dumna. Cieszę się, że weszłam na basen z uśmiechem na twarzy i jestem bardzo szczęśliwa z tego, że byłam w tym półfinale. Może rzeczywiście ten czas z rana dawał finał, ale jestem jedenasta na świecie. Lepszego naprawdę debiutu nie mogłam sobie wyobrazić – mówiła Mazurkiewicz.
Trener główny polskiej kadry Bartosz Kizierowski jest bardzo zadowolony z sobotnich występów biało-czerwonych w Singapurze. – Bardzo udane starty. Fakt, że Kasia weszła z pierwszym czasem i będzie płynęła na czwórce potwierdza, że jest tutaj mocna i jest kandydatką na dobrą lokatę. Ksawery z piętnastego miejsca przesunął się w półfinale na czwarte i wszedł do finału z rekordem Polskim. Myślę, że to jest jeszcze zawodnik, który uczy się sam siebie i ta rutyna i doświadczenie, które tutaj zdobywa, zaprocentują jeszcze w przyszłości. No i wielkie brawa dla Barbary Mazurkiewicz i jej trenera, bo jest potężny rekord życiowy i rekord Polski – mówił Kizierowski.
Niedzielnym wydarzeniem dnia, ostatniego już w programie pływackich mistrzostw świata, będą oczywiście finały z udziałem Katarzyny Wasick i Ksawerego Masiuka, ale nie tylko, bo w planie jest więcej startów biało-czerwonych. W porannych eliminacjach zaplanowane są bowiem trzy starty biało-czerwonych – Aleksandry Knop na 400 metrów stylem zmiennym oraz sztafet kobiecej i męskiej 4x100 metrów stylem zmiennym.
– W sumie na każdych mistrzostwach, odkąd ja w nich startuję, mamy taką ostatnią sesję. Miejmy nadzieję, że tak samo będzie, jeżeli chodzi o sztafety i będziemy w finale. Wiadomo, że emocje będą pewnie mi towarzyszyć, bo jednak czułem mega ulgę po tym starcie. Mam nadzieję, że po prostu oddamy z siebie wszystko i zobaczymy, co to nam da – podsumował Masiuk.