Sandecja Nowy Sącz wiosną ma dwa oblicza. Jedno, to lepsze, cechowało piłkarzy Radosława Mroczkowskiego w spotkaniach z Pogonią Siedlce, Zagłębiem Sosnowiec i MKS-em Kluczbork, w których zdobyli łącznie 13 goli. Gorzej gra Sandecji wyglądała natomiast w starciach z Górnikiem Zabrze oraz, niestety, w piątkowym meczu z Olimpią Grudziądz. Faktem jest, że Olimpia na przygotowania do tego spotkania miała o tydzień więcej. Mecz gospodarzy piątkowego meczu z 23. kolejki został przełożony ze względu na powołanie Jakuba Wrąbla do młodzieżowej reprezentacji.
Olimpia Grudziądz przed przerwą objęła prowadzenie za sprawą trafienia Adama Banasiaka. Bramkarz Sandecji, Łukasz Radliński, nie miał w tej sytuacji zbyt dużo do powiedzenia. Do przerwy Sandecja przegrywała 0:1. Jeszcze w końcówce pierwszej połowy boisko opuścił Basta, a w jego miejsce pojawił się na placu gry Mateusz Wdowiak. Zmiana pozornie powinna wzmocnić ofensywę, ale również druga połowa zaczęła się dla nowosądeczan niekorzystnie. W 53. minucie Marcin Woźniak w ogromnym zamieszaniu pod bramką Sandecji wykazał się strzeleckim instynktem i najchłodniejszą głową - podwyższył na 2:0.
Bezbłędny między słupkami był tego dnia Wrąbel, który potwierdził, że Marcin Dorna słusznie czyni stawiając na niego w reprezentacji do lat 21. Sandecja miała swoje okazje, ale bramkę gospodarzy zaczarował skutecznie golkiper Olimpii. Wrąbel nie dał się pokonać nawet z jedenastu metrów. W doliczonym czasie gry Maciej Korzym wykonywał rzut karny, z tego pojedynku górą wyszedł jednak bramkarz Olimpii i młodzieżowej reprezentacji Polski.
Sandecja Nowy Sącz gra więc na wiosnę w kratkę. Albo wygrywa w znakomitym stylu aplikując rywalom po kilka goli, albo przegrywa - tak było w Zabrzu i dziś, w Grudziądzu. Przynajmniej w kontekście następnej kolejki liczyć należy, że ta tendencja zostanie zachowana. 8 kwietnia podopieczni Radosława Mroczkowskiego zagrają u siebie z Bytovią Bytów.
AD