Dla pełniącego od połowy lipca funkcję selekcjonera reprezentacji Jana Urbana to był trzeci mecz w tej roli - po wrześniowych z Holandią (1:1) i Finlandią (3:1) w kwalifikacjach MŚ.
I przy okazji bardzo ciekawy, stanowił bowiem rzadką okazję do starcia z rywalem z odległego kontynentu. Np. kadra pod wodzą selekcjonerów Jerzego Brzęczka (lata 2018-20), Paulo Sousy (2021), Fernando Santosa (2023) i Michała Probierza (2023-25) ani razu nie grała takiego spotkania.
Wprowadzenie od 2018 roku rozgrywek Ligi Narodów, zastępujących w większości mecze towarzyskie, sprawiło bowiem, że reprezentacje ze strefy UEFA rywalizują głównie między sobą.
Prowadzona przez trenera Darrena Bazeleya 83. w światowym rankingu Nowa Zelandia jako najlepsza drużyna kwalifikacji w Oceanii (Australia występuje w strefie Azji) już w marcu wywalczyła awans do mundialu 2026.
Urban zapowiadał przed meczem, że chce dać odpocząć kilku piłkarzom i przy okazji sprawdzić tych, którzy grali rzadziej w kadrze. Pod nieobecność siedzącego na ławce rezerwowych Roberta Lewandowskiego opaskę kapitana założył rozgrywający 102. mecz w kadrze Piotr Zieliński, a szansę debiutu, w mocno przemeblowanej defensywie, dostał 20-letni Jan Ziółkowski z AS Roma.
W bramce stanął Bartłomiej Drągowski, w wyjściowej jedenastce byli też m.in. wracający do reprezentacji po dłuższej przerwie Kacper Kozłowski i Michał Skóraś.
Bazeley też oszczędzał kilku zawodników. Przede wszystkim Chrisa Wooda z Nottingham Forest, który w poprzednim sezonie Premier League zdobył 20 bramek, a w czwartkowy wieczór wszedł na boisko dopiero w 84. minucie. Od początku wystąpił natomiast bramkarz Alex Paulsen, doskonale znany kibicom polskiej ekstraklasy - występuje w Lechii Gdańsk.
Na trybunach Superauto.pl Stadionu Śląskiego w Chorzowie w deszczowy wieczór nie było kompletu widzów, a ci kibice, którzy przyszli, mogli czuć się rozczarowani przebiegiem pierwszej połowy.
Owszem, gospodarze mieli swoje szanse, ale głównie po strzałach z dystansu, jak Skórasia i Sebastiana Szymańskiego. Często brakowało dokładności w podaniach, akcje były chaotyczne i zbyt łatwo przerywane przez rywali.
Po drugiej stronie Drągowski kilka razy musiał się wykazać. Nowozelandczycy grali ambitnie i szybko, sprawiając kłopoty niepewnie grającej defensywie biało-czerwonych.
W przerwie Urban zdecydował się aż na cztery zmiany, m.in. w bramce stanął Kamil Grabara, a obronę wzmocnił Jakub Kiwior.
Już cztery minuty po wznowieniu gry kibice wreszcie mieli powody do radości. Bohaterem okazał się kapitan Zieliński, który rozpoczął i... skończył bramkową akcję (asysta Pawła Wszołka). To było bardzo efektowne trafienie. Po strzale pomocnika Interu Mediolan z ok. 14 metrów piłka odbiła się od poprzeczki, przekroczyła linię bramkową, znów uderzyła w poprzeczkę i ponownie znalazła się tuż za linią.
W 63. minucie Zieliński opuścił boisko, a opaskę kapitana przejął wprowadzony w przerwie Karol Świderski.
Po stracie gola goście oddali na pewien czas inicjatywę. W miarę upływu czasu zaczęli jednak, podobnie jak w pierwszej połowie, atakować odważniej. Ostatecznie jednak nie znaleźli sposobu na pokonanie Grabary, choć w końcówce meczu uzyskali sporą przewagę.
W sobotę kadra Urbana wyleci do Kowna, gdzie następnego dnia zmierzy się w meczu o punkty z Litwą.