Już pierwsza tura skoków nie była w wykonaniu biało-czerwonych udana. Nie popisał się Jan Ziobro, który skakał jako 28. Zaraz po oddaniu skoku na zaledwie 109.5 metra był już pewny, że w Oslo nie zdobędzie punktów. Dawid Kubacki po swojej próbie był natomiast piąty. Wylądował na odległości 120.5 metra, a pierwszą serię zakończył na 16. lokacie. Najdalej spośród Polaków poleciał Piotr Żyła. 124 metry sprawiły, że na półmetku był dziewiąty. Dopiero 25. lokatę zajmował Maciej Kot, który lądował na 117. metrze. Przed skokami czołówki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata liderem był Wellinger, którego nikt już nie przeskoczył. O ile Kraft i Tande byli tego wyczynu blisko, o tyle Kamilowi Stochowi brakowało nieco więcej i po skoku na 126 metrów był po pierwszej serii piąty.
Widmo utraty pozycji lidera zajrzało więc w oczy Kamila i polskich kibiców. W drugiej serii swoją lokatę poprawił przede wszystkim Maciej Kot, który z 25. miejsca awansował na 11. - wszystko za sprawą skoku na odległość 125.5 metra. Krócej skoczył Kubacki, tylko 118 metrów. Żyła również nie doleciał do swojej odległości z pierwszej serii, ale 119.5 metra pozwoliło mu na koniec utrzymać lokatę z pierwszej serii. To, co interesowało nas jednak najmocniej miało dopiero nadejść. Kamil Stoch w swojej próbie ataku na podium źle wybił się z progu, w powietrzu złapał mocny podmuch z boku skoczni - na tym etapie o walce o podium mowy być już nie mogło, ważne było to, by nie upaść. Kamil wylądował, ale zaliczył ogromny spadek i zawody skończył na 22. miejscu.
Gorszy dzień Stocha wykorzystał Stefan Kraft, który w drugiej serii nie dał nikomu złudzeń. 132 metry sprawiły, że Austriak był w Oslo najlepszy, a punkty dopisane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata windują go w rankingu na pierwszą pozycję. W Oslo pozostałe miejsca na podium zajęcli Wellinger i Eisenbichler.
AD