W pierwszym dniu rozgrywanego w Krakowie turnieju World Rugby HSBC Sevens Challenger reprezentacja Polski, prowadzona przez Janusza Urbanowicza, po pechowej porażce z Kenią na inaugurację pewnie pokonały Meksyk, a także po niezwykle emocjonującym pojedynku wygrała z Belgią. W niedzielę w ćwierćfinale nasza drużyna zmierzy się z Czechami.

Stolica Małopolski ponownie gości czołowe rugbistki świata, które tym razem na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana walczą o awans do prestiżowego cyklu Sevens Series. W zaplanowanych w Madrycie finałach zagrają cztery najlepsze ekipy w klasyfikacji generalnej po trzech turniejach. Po zmaganiach w Dubaju i Montevideo na prowadzeniu były Chinki, które teraz są już pewne awansu, natomiast reprezentacja Polski plasowała się na szóstej pozycji i w Krakowie musi walczyć o to, by przesunąć się wyżej.

W swoim pierwszym spotkaniu biało-czerwone mierzyły się z Kenijkami, plasującymi się „oczko” wyżej od naszej drużyny. Podopieczne Janusza Urbanowicza przystępowały do tego spotkania ze świadomością, że swój mecz przegrała wyprzedzająca nas Uganda, która sensacyjnie uległa Paragwajowi.

Zaczęło się znakomicie, bo już w pierwszej akcji po świetnym zwodzie Natalia Pamięta zaliczyła pierwsze przyłożenie, natomiast Julia Druzgała udanie podwyższyła i Polki prowadziły 7:0. Nasza drużyna próbowała szukać okazji do kolejnych punktów, ale niestety na minutę przed końcem to drużyna z Afryki zdobyła przyłożenie i doprowadziła do remisu. Niestety tuż przed końcem pierwszej połowy nasze rywalki po raz drugi zameldowały się na polu punktowym i na przerwę to one zeszły w lepszych nastrojach.

W drugiej połowie Polki zaczęły bardzo agresywnie i parły do przodu, co w końcu zaowocowało przyłożeniem Katarzyny Paszczyk i kolejnymi punktami Druzgały, która po kopie doprowadziła do wyrównania. Niestety Kenijki bardzo szybko odpowiedziały trzecim w tym meczu przyłożeniem, co w końcówce stawiało naszą drużynę w niekomfortowej sytuacji. Jednak podopieczne Janusza Urbanowicza się nie poddawały i w ostatniej akcji meczu Pamięta po raz kolejny wpadła z piłką na pole punktowe. Niestety Ilona Zaiszliuk nie zdołała podwyższyć i przegraliśmy to spotkanie 19:21.

Drugimi rywalkami Polek była drużyna Meksyku, jedna z najsłabszych ekip w całej stawce. Nasza drużyna rozpoczęła od mocnego uderzenia, jak na faworytki przystało. Kapitalnym rajdem popisała się Pamięta, która już po 20 sekundach zdobyła przyłożenie! Po niespełna minucie jej wyczyn skopiowała Katarzyna Paszczyk i „Biało-Czerwone” prowadziły 10:0.

Trzecie przyłożenie w tym meczu zaliczyła Julia Druzgała, która odbiła od siebie rywalkę i wpadła z piłką na pole punktowe, zbierając gromkie owacje na trybunach. Przed przerwą kolejne „piątki” dołożyły jeszcze Oliwia Strugińska oraz Hanna Maliszewska i do szatni nasza drużyna schodziła, prowadząc 29:0.

Drugą połowę rajdem przez ponad pół boiska otworzyła Paszczyk, podwyższając prowadzenie podopiecznych Janusza Urbanowicza. To był zresztą popis zawodniczki z Poznania, która kilka chwil później po raz kolejny zameldowała się w polu punktowym. W ostatniej akcji spotkania Patrycja Zawadzka wpadła z piłką za linie przyłożeń, a Julia Druzgała udanym kopem ustaliła wynik meczu na 55:0 dla Polski.

Mecz z Belgią, po tym jak ta drużyna rozbiła Kenijki, miał zadecydować o tym, kto zajmie pierwsze miejsce w grupie i w ćwierćfinale trafi na potencjalnie łatwiejszego rywala.

Zaczęło się znakomicie dla Polski, bo po kolejnej efektownej akcji Paszczyk, znakomicie dysponowanej w Krakowie i udanym podwyższeniu Druzgały, prowadziliśmy 7:0. Niestety z boiska musiała zejść Ilona Zaiszliuk, która zderzyła się z jedną z rywalek i była opatrywana za linia boczną.

Bardzo agresywnie grające Polki zmuszały Belgijki do błędów, co poskutkowało żółtą kartką dla naszych rywalek. W przewadze ponownie w polu punktowym zameldowała się Paszczyk, kładąc piłkę między słupami i ułatwiająca zadanie Druzgale. Potem na murawę wróciła Zaiszliuk, ale niestety ponownie doznała urazu i z pomocą medyków musiała opuścić boisko.

Tuż przed przerwą Belgia zdobyła kontaktowe przyłożenie, za sprawą Shari Claes. Po udanym podwyższeni nasze prowadzenie stopniało do siedmiu „oczek”, ale nadal sytuacja Polek była komfortowa.

Drugą część gry Polki zaczęły od mocnego uderzenia, bo po kapitalnym kopie Paszczyk przyłożenie przy linii bocznej zaliczyła Małgorzata Kołdej i biało-czerwone prowadziły 19:7. Jednak chwilę później piłka dość pechowo odbiła się przed Maliszewską i Margaux Lalli zdobyła drugie podwyższenie dla Belgii, ponownie okraszone udanym podwyższeniem.

Na dodatek dwie minuty przed końcem żółtą kartkę otrzymała Witkowska i to my musieliśmy radzić sobie w osłabieniu. Wykorzystała to Emilie Musch, meldując się w naszym polu punktowym. Tym razem nie udało się podwyższyć i na tablicy wyników pojawił się rezultat 19:19, zapowiadający ogromne emocje w końcówce.

Podopieczne Janusza Urbanowicza pokazały jednak niesamowity charakter i wolę walki, broniąc się przed atakami Belgii, a kiedy już Witkowska wróciła na murawę, Polki przeprowadziły kapitalną akcję, zwieńczoną przyłożeniem tej zawodniczki i w świetnym stylu pokonały renomowanego rywala 24:19.

W niedzielę, w ćwierćfinale „Biało-Czerwone” zmierzą się z Czeszkami. W pozostałych spotkaniach zobaczymy pojedynki Chinek z Ugandyjkami, Belgii z Paragwajem oraz Kenii z Argentyną.