Gdy obie drużyny mierzyły się jesienią, była to rywalizacja dwóch najskuteczniejszych ekip LOTTO Ekstraklasy. Wtedy jedni i drudzy mieli w swoim dorobku 22 zdobyte gole. O ile Jagiellonia od tamtego czasu dołożyła jeszcze 33 bramki i wciąż jest jedną z czołowych ekip pod tym względem, o tyle w zespole Pasów licznik zdecydowanie zwolnił. Podopieczni Jacka Zielińskiego mieli przed tym meczem na koncie 37 zdobytych bramek. Co prawda w swojej części tabeli należą do najskuteczniejszych, ale nie tam widzieli jesienią swoich ulubieńców kibice Cracovii. Za sprawą przełamania w meczu ze Śląskiem Pasy wydostały się ze strefy spadkowej, ale miały przed tą kolejką tyle samo punktów co przedostatni Ruch Chorzów.
Jagiellonia to lider, który konsekwentnie ucieka Legii. W dywagacjach i analizach ekspertów jest co prawda drużyna Michała Probierza skazywana na pożarcie już po podziale punktów, gdy i tak minimalna już przewaga stopnieje zupełnie. Jesienne starcie przy ulicy Kałuży zakończyło się szczęśliwie dla Jagiellonii - wygraną 3:1. W pamięci kibiców na długo została jednak sytuacja z końcówki pierwszej połowy. Po strzale Cernycha wątpliwe było zagranie ręką Miroslava Covilo, jednak skład sędziowski wprowadziło to wszystko w niemałe zakłopotanie. Szymon Marciniak po konsultacji z arbitrem liniowym wskazał ku niezadowoleniu trybun na jedenastkę, a chwilę później Jagiellonia objęła prowadzenie. Ostatecznie wygrała tamto spotkanie 3:1.
Naturalnym faworytem, biorąc pod uwagę tabelę i ostatnie wyniki, była Jagiellonia Białystok. Goście z Krakowa nie mieli jednak nic do stracenia i to oni na boisku atakowali śmielej. W 13. minucie Kelemen został zmuszony do wyjścia z bramki i uprzedził Jendriszka. Groźniej pod bramką Kelemena było jednak w kolejnych fragmentach meczu. Dokładnie w ciągu trzech minut - najpierw w 28., potem w 31. minucie - dwukrotnie serca mogły zadrżeć kibicom Jagiellonii. Najpierw, gdy tuż obok słupka główkował Wójcicki, później natomiast kiedy Szczepaniak centrował do Jendriszka, a temu zabrakło centymetrów. Co prawda ani jedna z tych sytuacji nie zmusiła do interwencji Kelemena, ale fani Pasów mogli już widzieć piłkę w bramce.
Przed przerwą dobre okazje mieli też podopieczni Michała Probierza. W 41. minucie Cernych powinien był otworzyć wynik meczu, bo w polu karnym gości miał naprawdę dużo przestrzeni. Kopnął jednak prosto w Sandomierskiego, a cała akcja spaliła na panewce. Bramkarz Cracovii jeszcze w pierwszym kwadransie popisał się kapitalną interwencją. Wówczas po dośrodkowaniu z lewej strony boiska przed okazją stanął Sheridan. Tylko instynktowna parada Sandomierskiego uratowała wówczas zespół Pasów.
W pierwszej połowie mało aktywny był Marcin Budziński, który po przerwie mógł w swoim stylu zaskoczyć rywali efektownym golem. W 50. minucie przymierzył z dystansu, sprawił tym samym trochę problemów Kelemenowi, ale nie był ten strzał na tyle precyzyjny, by zakończyć w siatce. Poza tą próbą, w drugiej połowie oglądaliśmy raczej mecz na remis. I tak też ten mecz się skończył. Rozstrzygnięcie nie zapadło, nie padły też bramki.
Pytanie, jak ten bezbramkowy remis z perspektywy Cracovii można ocenić? Z jednej strony brak porażki na terenie lidera i wyraźny opór postawiony tej drużynie może być powodem do zadowolenia. Z drugiej jednak, w kontekście zbliżającego się podziału punktów Pasy mogą w zasadzie dopisać sobie tylko pół oczka. Swój mecz przegrał dziś Ruch, zremisował natomiast Górnik Łęczna - to dwie drużyny, które dotychczas oglądały plecy Cracovii.
Jagiellonia Białystok - Cracovia 0:0
AD