W półfinałowej rywalizacji pomiędzy Wisłą Can-Pack i Ślęzą Wrocław mecze we Wrocławiu - podobnie jak te w Krakowie - zakończyły się podziałem punktów. Obie drużyny znów wygrały po jednym spotkaniu i w niedzielę o 18.30 stoczą decydujący bój. W finale na przeciwnika czeka już Artego Bydgoszcz. Zespół Tomasza Herkta nie miał większych kłopotów z pokonaniem MKS Polkowice.
Czwarty mecz półfinałowy: Ślęza Wrocław - Wisła Can-Pack Kraków 62:56 (12:13, 20:13, 17:14, 13:16)
Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 2-2. Piąty mecz zostanie rozegrany w niedzielę w Krakowie.
Ślęza Wrocław: Agnieszka Kaczmarczyk 16, Katarzyna Krężel 13,Egle Sulciute 12, Marissa Kastanek 11, Sharnee Zoll 8, Chalysa Shegog 2, Agnieszka Śnieżek 0, Magdalena Leciejewska 0;
Wisła Can-Pack Kraków: Yvonne Turner 14, Cristina Ouvina 13, Laura Nicholls Gonzales 9, Denesha Stalworth 7, Magdalena Ziętara 6, Justyna Żurowska-Cegielska 4, Agnieszka Szott-Hejmej 3.
Ślęza zaczęła czwartkowy mecz, jak Wisła środowy, od prowadzenia 6:0. Na tym jednak podobieństwa się skończyły. Krakowianki bowiem dzień wcześniej systematycznie powiększały przewagę, a wrocławianki stanęły i pierwszą kwartę przegrały 12:13.
Pierwsza połowa drugiej odsłony spotkania należała zdecydowanie do Wisły, która po przechwycie i szybkim ataku Yvonne Turner prowadziła już 26:17. Były to jednak ostatnie punkty, które w tej kwarcie zdobyły krakowianki. Przyjezdne w kolejnych minutach nie tylko zaczęły słabiej bronić, ale przede wszystkim trafiać i to nawet spod samego kosza. Trener Jose Ignacio Hernandez brał przerwy, ale to nic nie pomagało. Rotować składem nie miał za bardzo jak, bo do gry zdolnych było tylko siedem zawodniczek.
Ślęza spokojniej natomiast zaczęła rozgrywać ataki, przestała popełniać proste błędy i wygrała drugie pięć minut drugiej kwarty 15:0. Świetnie w tym okresie spisywała się Katarzyna Krężel, która do tego momentu zdobyła 11 punktów i miała cztery zbiórki. Początek trzeciej kwarty wskazywał, że Ślęza ma już pod kontrolą mecz i wielkich emocji w wypełnionej po brzegi hali nie będzie. Na cztery minuty przed końcem tej części spotkania po trafieniu Agnieszki Kaczmarczyk i chwilę później wykorzystaniu rzutu osobistego za techniczne przewinienie trenera Wisły wrocławianki prowadziły 47:32. I chyba same uwierzyły, że już mają spotkanie wygrane... Oddały inicjatywę i kolejne cztery minuty przegrały 2:8 (49:40).
W czwartej kwarcie Wisła kontynuowała swój pościg i na niespełna trzy minuty przed końcem meczu po trafieniu Turner było już tylko 56:54. Chwilę później krakowianki mogły doprowadzić do remisu, ale Justyna Żurowska-Cegielska nie trafiła spod kosza.Trafiła za to po indywidualnej akcji Marissa Kastanek, następnie jeden rzut osobisty Zoll Sharnee (59:54) i Wiśle zabrakło już czasu, aby odrobić taką stratę.
„Dzisiejszy mecz był lekarstwem na to, co się stało wczoraj. Nasze straty spowodowały, że Wisła utrzymywała się przy życiu. Wola walki i wiara w zwycięstwo sprawiły, że wracamy do Krakowa. A co się tam wydarzy, tego nikt nie wie. Możliwe jest wszystko” – powiedział po meczu trener Ślęzy Algirdas Paulauskas.
Trzeci mecz półfinałowy: Ślęza Wrocław - Wisła Can-Pack Kraków 67:77 (12:26, 14:17, 26:18, 15:16)
Ślęza Wrocław: Sharnee Zoll 26, Egle Sulciute 12, Katarzyna Krężel 10, Agnieszka Śnieżek 7, Chalysa Shegog 6, Marissa Kastanek 2, Agnieszka Kaczmarczyk 2, Magdalena Leciejewska 2, Dorota Mistygacz 0;
Wisła Can-Pack Kraków: Justyna Żurowska-Cegielska 21, Yvonne Turner 17, Magdalena Ziętara 13, Denesha Stalworth 10, Laura Nicholls Gonzales 8, Cristina Ouvina 8, Agnieszka Szott-Hejmej 0.
Decydująca o losach spotkania była pierwsza kwarta, którą Ślęza przegrała aż 14 punktami. Wrocławianki zaczęły spotkanie od 0:6 i chociaż udało im się w końcu trafić do kosza, to kolejne minuty należały do przyjezdnych. Po siedmiu minutach Wisła prowadziła już 20:8, z czego aż dziesięć oczek rzuciła świetnie dysponowana w tym okresie Justyna Żurowska-Ceglińska. Kolejne dwie akcje punktowe należały ponownie do krakowianek i Ślęza przegrywała już 16 oczkami.
W drugiej kwarcie gra gospodyń wyglądała lepiej, ale nadal zdarzały im się proste straty, których w sumie po połowie meczu miały aż 12, przy sześciu rywalek. To pozwalało Wiśle na zdobywanie punktów z szybkiego ataku (10 pkt. po dwóch kwartach, a Ślęza 2 pkt.) i utrzymywanie prowadzenia.
Po trzeciej kwarcie wydawało się, że jeszcze mogą być jakieś emocje we Wrocławiu w środę, bo wrocławianki zaczęły zmniejszać straty. Poprawiły nie tylko grę w obronie, ale same zaczęły częściej trafiać. W ostatniej odsłonie spotkania Ślęza nadal starała się grać twardo w defensywie i szybko przerywać faulami ataki rywalek, ale krakowianki były niemal bezbłędne z linii rzutów osobistych (17 celnych na 19 prób w całym meczu).
PAP/RK