Polscy skoczkowie narciarscy Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch zajęli w Planicy trzecie miejsce w ostatnim w sezonie drużynowego konkursu Pucharu Świata. Wygrała Norwegia, za którą Niemcy, za nami Austriacy. Konkurs stał na fantastycznym poziomie! Puchar Narodów na wyciągnięcie ręki!
Na mamuciej skoczni w Planicy na sobotnie przedpołudnie zaplanowano ostatnie w tym sezonie Pucharu Świata zawody drużynowe. Dzień wcześniej praktycznie wszystko wyjaśniło się w kontekście indywidualnej walki o Kryształową Kulę. Z marzeniami o końcowym triumfie pożegnał się praktycznie Kamil Stoch i tylko wielki dramat Stefana Krafta mógłby odebrać Austriakowi pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej.
Sobotni konkurs miał być dla Polaków okazją do efektownego zakończenia znakomitego w ich wykonaniu sezonu. Przewaga w Pucharze Narodów po sobotnich zawodach nieco słabła, ale nadal wynosiła ona ponad 200 punktów. W konkursie drużynowym Polskę reprezentowali już tradycyjnie Piotr Żyła, Maciej Kot, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. W serii próbnej fantastyczny wynik osiągnął Norweg Robert Johansson. Skoczył on 250 metrów ustanawiając w ten sposób nowy rekord skoczni. Wśród Polaków najdalej poleciał Kamil Stoch, który osiągnął 225.5 metra.
W pierwszej turze zawodników naszą drużynę reprezentował Żyła, który skoczył na 220 metrów. Dało to Polakom dopiero szóstą lokatę - czołówkę stanowili Norwegowie, Austriacy i Słoweńcy. Najdalej w ten serii poleciał niezawodny na mamutach Johansson - 246 metrów. W drugiej grupie krócej, bo tylko 201 metrów, skoczył Kubacki. Biało-czerwoni poprawili swoją lokatę, ale strata do czołówki wzrosła. Znów najdalej poleciał Norweg, tym razem Forfang - 237 metrów. Przed trzecią grupą w pierwszej serii belka powędrowała w górę, co wpłynęło również na osiągane odległości. Nas wreszcie cieszyć mógł skok Macieja Kota. W znakomitym stylu i z telemarkiem Kot poleciał na 240 metrów. Dalej w tej turze skoków wylądował tylko Karl Geiger - 243.5 metra. Przed skokami ostatniej grupy zawodników w pierwszej serii Polacy zajmowali piąte miejsce, ze stratą prawie 60 punktów do pierwszej Norwegii.
Krócej, niż można było przewidywać, skoczył natomiast Stjernen. 216.5 metra Norwega nie było jednak wcale najgorszym rezultatem wśród skoków czołowych zawodników. Wellinger poleciał tylko na 213.5 metra, Kraft nieco dalej - 220.5 metra. Z trudnymi warunkami poradził sobie natomiast Kamil Stoch. Odległość 227.5 metra sprawiła, że Polacy na półmetku zawodów z dorobkiem 711.2 pkt byli na czwartym miejscu. W ostatniej kolejce udało nam się wyprzedzić Austrię, która traciła po pierwszej serii 7.5 pkt. Na prowadzeniu Niemcy, za nimi Norwegia i Słowenia. Strata Polaków do lidera po pierwszej serii wynosiła 34.6 pkt.
W drugiej serii swoją odległość znacznie poprawił Piotr Żyła. 233.5 metra pozwoliło Polakom wskoczyć w rankingu na trzecią lokatę - przed Austrią i Słowenią, za Niemcami i Norwegią. O metr bliżej od Piotrka skoczył Hayboeck, z kolei oczekiwań nie zawiódł Johansson. Tym razem Norweg skoczył 246.5 metra, udowadniając, że na skoczniach mamucich niewielu radzi sobie tak doskonale, jak on. W grupie trzeciej Dawid Kubacki lądował na 209. metrze, za to stracił najmniej punktów z uwagi na wiatr. Najdalej w tej serii poleciał Forfang - 233.5 metra, a przewaga Norwegów wciąż rosła. Polacy natomiast po tej grupie skoków byli tuż za podium, o dokładnie sześć punktów za trzecią Austrią.
W trzeciej grupie daleko poszybował Maciej Kot, skok na 241,5 metra pozwolił nam wskoczyć na podium. Ale to był tylko przedsmak tego co wydarzyło się w ostatniej grupie w serii finałowej. Austriak Stefan Kraft uzyskał w finałowej 251 metrów! Chwilę później jeszcze dalej skoczył Kamil Stoch 251,5 metra!!! Niemiec Andreas Wellinger z obniżonego o dwie belki rozbiegu 240 metrów! Norweg Andreas Stjernen skoczył już ostrożniej, buy przypieczętować zwycięstwo Skandynawów w konkursie.
Biało-czerwoni nigdy wcześniej nie triumfowali w klasyfikacji Pucharu Narodów, a tylko raz zmieścili się w czołowej trójce. Teraz prowadzą i przed kończącym sezon niedzielnym konkursem indywidualnym mają 276 punktów przewagi nad czwartymi w sobotę Austriakami.
W pięciu wcześniejszych zawodach drużynowych PŚ w tym sezonie Polacy zawsze stawali na podium. Dwukrotnie zwyciężyli (po raz pierwszy w historii), dwa razy byli drudzy, a raz uplasowali się na trzeciej pozycji. Poza tym w Lahti zdobyli jako zespół złoty medal mistrzostw świata.
– Po pierwszej serii śmiałem się, że dałem chłopakom sygnał do ataku. Zawsze jest taki plan, że to Piotrek Żyła skacze od razu daleko, ale dzisiaj chyba zapomniał o tym planie i musiałem go zastąpić. Od razu wróciliśmy na dobre tory, do końca wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wrócić na to podium – opowiadał po zawodach Maciej Kot.
Norwegowie cieszyli się z wygranej, my cieszymy się z postawy biało-czerwonych, bo tylko cud mógłby odebrać nam Puchar Narodów. Trochę szkoda, że to już koniec sezonu...
AD/MS/RK