Eliminacje do rosyjskiego mundialu niemalże od samego początku układają się dla Polaków w wymarzony sposób. "Niemalże", bo zaczęło się od małego falstartu w postaci wyjazdowego remisu w Kazachstanie. Później Biało-czerwoni - w lepszym, lub gorszym stylu - wygrywali już wszystko i zgarnęli pełną pulę. Popisową partię podopieczni Adama Nawałki rozegrali w Bukareszcie. Z Rumunią Polacy dali prawdziwy koncert, wygrywając na tym niezwykle gorącym terenie aż 3:0.
Nie brakowało też przed tym spotkaniem Adamowi Nawałce mniejszych i większych kłopotów. Od jakiegoś czasu w trudnym położeniu znajduje się Grzegorz Krychowiak, choć dla krakowskich kibiców nie jest to zła informacja. Brak Krychowiaka ugruntował pozycję w jedenastce Krzysztofa Mączyńskiego, zawodnika Wisły Kraków. Z Rumunią nadmiar żółtych kartek musiał odpokutować jeden z liderów tej drużyny, Kamil Glik. Do składu w jego miejsce wskoczył Thiago Cionek - zdaniem wielu właśnie to mogło być newralgiczne miejsce układanki trenera Nawałki. Dużym zaskoczeniem była natomiast zmiana między słupkami. Łukasz Fabiański, który w narodowych barwach broni ostatnimi czasy świetnie, został zastąpiony przez Wojciecha Szczęsnego. Fakt, że w swoim klubie Szczęsny walczył o wyższe cele, a swoją świetną grą ściągnął na siebie zainteresowanie wielkiego Juventusu Turyn. Dla wielu ta decyzja była jednak nieco niezrozumiała, biorąc pod uwagę dobrą postawę Fabiańskiego z orzełkiem na piersi.
Rumuni, co zwiastowało wyjściowe zestawienie, przede wszystkim na Stadionie Narodowym chcieli się bronić. O tym świadczyła chociażby obecność aż trzech stoperów - od pierwszej minuty grali Chiriches, Sapunaru i Tosca. Taktyka Rumunów sprawdzała przez niemal pół godziny. Polacy oczywiście na boisku przeważali, operowali piłką praktycznie bez przerwy, nie oddając futbolówki rywalom. Raz na jakiś czas akcje przenosiły się w okolice pola karnego rywali, ale tam gęsto było od żółtych koszulek. Plany podopiecznych Christopha Dauma legły w gruzach w 29. minucie, za sprawą bezsensownego zachowania Sapunaru. Defensor gości ściągnął nieprzepisowo do parteru oczekującego w polu karnym na piłkę Lewandowskiego licząc chyba, że sędzia na to zagranie nie zwróci uwagi. Arbiter Ruddy Buquet nie mógł jednak tak wyraźnego faulu przegapić, a Lewandowski z jedenastu metrów pokonał Tatarusanu. Choć trzeba nadmienić, że niewiele rumuńskiemu bramkarzowi zabrakło - piłka przetoczyła się po jego rękawicy.
Gra Biało-czerwonych w pierwszej połowie naprawdę mogła się podobać i w zasadzie żałować można było tylko tego, że nie udało się przewagi udokumentować kolejną bramką. Znakomicie w środku pola grał Krzysztof Mączyński, który dwukrotnie obsłużył swoich kolegów kapitalnymi prostopadłymi podaniami. Sam na sam z bramkarzem byli Grosicki i Lewandowski. Ten pierwszy uderzył prosto w Tatarusanu, natomiast kapitan reprezentacji Polski, przeświadczony, że znalazł się na pozycji spalonej, dał sobie wygarnąć piłkę spod nóg. Występ Mączyńskiego został jednak jeszcze w pierwszej połowie przedwcześnie przerwany. W starciu z rywalem piłkarz Wisły ucierpiał i była potrzebna zmiana. Na placu gry tuż przed zejściem zawodników do szatni zameldował się Krychowiak, dla którego miał być to prawdziwy test.
Druga połowa dla podopiecznych Adama Nawałki ułożyła się w sposób wymarzony. Znów dał znać o swoich nietuzinkowych możliwościach Robert Lewandowski. Najpierw w 57. minucie wyskoczył najwyżej w polu karnym, przeskakując o głowę Chirichesa i potężnym strzałem podwyższył na 2:0. Pięć minut później znów ten sam duet dał nam bramkę. Zieliński ambitnie powalczył o piłkę i został w polu karnym sfaulowany, a co do tego, że Robert Lewandowski karne wykonywać potrafi nikogo przekonywać nie trzeba. Dla kapitana narodowej reprezentacji były to gole numer 44, 45 i 46 w jej barwach. Tym samym Lewandowski prześcignął w historycznym rankingu Grzegorza Latę i został mu do dogonienia już tylko Włodzimierz Lubański. Jeśli napastnik Bayernu będzie jednak w kolejnych miesiącach w takim gazie, dwa brakujące gole może dołożyć spokojnie w najbliższym eliminacyjnym meczu.
W dalszych fragmentach meczu selekcjoner Adam Nawałka zdecydował się na spore rotacje w składzie, wpuszczając na boisko dwóch kolejnych napastników. Łukasz Teodorczyk zajął miejsce obok Lewandowskiego, natomiast głębiej, na pozycji środkowego pomocnika, ustawił się Arkadiusz Milik. Wkradło się w szeregi naszej reprezentacji trochę dekoncentracji, co poskutkowało w 77. minucie bramką Bogdana Stancu. Nie byłoby pewnie tego gola, gdyby nie rykoszet, który zmylił Wojciecha Szczęsnego. Tak czy inaczej, w końcówce było jeszcze ciut za bardzo nerwowo. Rumuni mieli kolejne okazje, ale więcej drogi do bramki Polaków już nie znaleźli.
Tym samym ekipa Adama Nawałki wykonała kolejny ogromny krok w kierunku rosyjskiego mundialu. Polacy idą w tych eliminacjach jak burza i musiałaby wydarzyć się katastrofa, aby Biało-czerwoni na Mistrzostwa Świata w Rosji się nie dostali. Patrząc jednak na grę Polaków, o sam awans możemy być spokojni. Ba, możemy nawet po cichu zacząć myśleć o poprawieniu wyniku z Mistrzostw Europy we Francji.
Polska - Rumunia 3:0 (1:0)
Lewandowski 29' karny, 57' i 62' karny
AD