Pierwsza połowa miała mało interesujący przebieg. Gospodarze nie potrafili narzucić swoich warunków gry. Ich ataki były schematyczne i prowadzone w zbyt wolnym tempie, aby zaskoczyć szczecińską defensywę.

Krakowianie nie ustrzegli się też błędów w obronie. Jeden z nich goście wykorzystali w 15. minucie, po akacji dwóch były graczy Wisły. Jakub Bartkowski podał w pola karne, piłka pod drodze odbiła się jeszcze od jednego z obrońców "Białej Gwiazdy" i spadła pod nogi Jeana Carlosa Silvy. Brazylijczyk z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Pawłem Kieszkiem, ale potem nie okazywał dużej radości ze zdobycia bramki.

Stracony gol nie obudził podopiecznych Adriana Guli do lepszej gry. Dość powiedzieć, że miejscowi przed przerwą nie oddali ani jednego strzału.

W przerwie słowacki szkoleniowiec dokonał dwóch zmian wprowadzając do gry Jana Kimenta i Dora Hugiego. W 48. minucie Dante Stipica został po raz pierwszy zmuszony do interwencji. Nie miał jednak większych problemów z zatrzymanie strzału Mateja Hanouska z 17 metrów.

Gospodarze zaczęli grać z większym zaangażowaniem, byli bardziej waleczni, ale nie przekładało się to na dobre okazje. Z upływem minut, a zwłaszcza po przeprowadzonych zmianach, Pogoń oddaliła grę od swojego pola karnego. "Portowcy" wprawdzie nie kreowali groźnych akcji, ale kontrolowali grę.

Wiślacy dopiero w końcówce mocniej przycisnęli. Niecelny strzał z dystansu oddał Dawid Szot, a "główkę" Michala Frydrycha obronił Stipica.