Sobotni mecz przy Reymonta był okazją do kilku debiutów. Przede wszystkim był to trenerski debiut Kiko Ramireza na ławce trenerskiej Białej Gwiazdy. Debiut oficjalny, wcześniej bowiem Katalończyk prowadził Wisłę w kilku zimowych sparingach oraz przygotowywał ją do piłkarskiej wiosny w tureckim Belek. Na swoje debiuty czekała też spore grono piłkarzy. W przerwie między rozgrywkami Białą Gwiazdę wzmocnili Wojciech Słomka, Ivan Gonzalez, Semir Stilić, Pol Llonch, Jakub Bartkowski, Matija Spicić oraz Hugo Videmont.
Podopieczni Kiko Ramireza nie kazali swoim kibicom czekać na inaugurującego rok gola szczególnie długo - zrobili to jeszcze w pierwszym kwadransie. I to w jakich okolicznościach! Po pomysłowo wykonanym rzucie wolnym piłka opuściła pole karne, a przed szesnastką zgarnął ją Patryk Małecki. Choć "zgarnął" to chyba nie do końca odpowiednie słowo. Małecki bez przejęcia uderzył z powietrza, stojąc w pewnym momencie nawet tyłem do bramki. Wprowadził on jednak piłkę w taką parabolę, że ta przelobowała Michala Peskovicia i wylądowała pod poprzeczką jego bramki. Pięknie Wisła zainaugurowała więce rok na własnym stadionie.
Korona po raz pierwszy zbliżyła się do bramki Białej Gwiazdy w 21. minucie. Po koronkowej akcji Aankour głową zgrywał do Micanskiego. Tylko ofiarna interwencja elektrycznego od początku meczu Ivana Gonzaleza uratowała Wisłę od utraty gola. A skoro mowa o Gonzalezie - tylko on spośród nowych nabytków znaleźli się w piewrszym składzie na mecz z Koroną. Na ławce zasiedli Llonch, Stilić, Spicić oraz Videmont. Proporcje między obcokrajowcami a Polakami niezdrowo wyglądały za to po drugiej stronie. Bartosz Rymaniak i Mateusz Możdżeń to jedyni Polacy, których trener Maciej Bartoszek posłał do boju od pierwszej minuty.
Załuska do trudniejszej interwencji zmuszony był jeszcze w minucie 31. Wtedy to w niesygnalizowany sposób sprzed pola karnego huknął prostym podbiciem Mateusz Możdżeń. Bramkarz Wisły dał jednak radę interweniować, a Głowacki prędko wybił piłkę poza boisko. Przed przerwą szansę miał jeszcze Kallaste - i tym razem górą okazał się być Załuska. Minutę później tylko cud uratował Wisłę od utraty gola. Po rzucie rożnym i ogromnym zamieszaniu szczęśliwie piłka została zatrzymana na linii bramkowej przez Mączyńskiego, a stamtąd wybił ją Głowacki. Dla Białej Gwiazdy było to jednak kolejne bardzo poważne ostrzeżenie.
W drugą połowę Wisła mogła wejść z przytupem. Juz w 47. minucie w kierunku bramki popędził niezwykle aktywny w tym spotkaniu Patryk Małecki. Piłka przeleciała przy samym słupku - niestety, po niewłaściwej jego stronie. W 63. minucie wiślacy byli bliscy wyprowadzenia zabójczego kontrataku. Gospodarze ruszyli trójką do przody, Małecki rozpędził się, wpadł w pole karne, skąd dograł do Brożka. Ten jednak nie trafił w piłkę do końca czysto, co w dużym stopniu przełożyło się na jakość - albo raczej brak jakości - tego strzału.
Brożek to jeden z tych, którzy na murawie zameldowali sie z ławki rezerwowych. Oprócz niego w trakcie trwania drugiej połowy wszedł też Pol Llonch - debiutant, a także Semir Stilić. Tego drugiego debiutantem nazwać ciężko, ale faktycznie, był to jego pierwszy oficjalny mecz po powrocie do Wisły. Tego drugiego kibice przyjęli szczególnie gorąco licząc, że znów będą mogli oglądać jego popisowe akcje i zagrania.
Korona z minuty na minutę z coraz większą determinacją dążyła do wyrównania, ale w 78. minucie na gościach się to zemściło. Wiślacy wyszli dwójką, Brożek zagrał do Boguskiego, a tego w polu karnym do parteru sprowadził Diaw. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - rzut karny, który na raty na bramkę zamienił Paweł Brożek. Z pierwszym, dość kiepskim uderzeniem snajpera Wisły poradził sobie jeszcze Pesković, ale w obliczu jego dobitki był już bez szans. Na Reymonta zrobiło się więc zdecydowanie spokojniej, a zwycięstwo znacząco się przybliżyło. Poprawić w 85. minucie powinien jeszcze Brożek, ale w sytuacji sam na sam trafił prosto w ręce Peskovicia. W doliczonym czasie spudłował Stilić i przy Reymonta stanęło na 2:0.
Tak czy inaczej - debiut Kiko Ramireza w rozgrywkach LOTTO Ekstraklasy można uznać za udany. Ozdobą meczu był bez wątpienia gol Patryka Małeckiego, a zwycięstwo, choć momentami wydawało się, że może być o nie ciężko, Wiśle się należało. Kolejny mecz Biała Gwiazda rozegra za tydzień we Wrocławiu, gdzie zmierzy się ze Śląskiem.
AD