Z dorobkiem siedmiu punktów zgromadzonych w trzech jesiennych spotkaniach reprezentacja Polski przystąpiła do wyjazdowego meczu z Rumunią. Wyjazd do Bukaresztu nie miał być jednak wyłącznie testem umiejętności zespołu Adama Nawałki. Chodziło również o test charakteru. Ostatnie tygodnie wokół naszej reprezentacji nie należały do najprzyjemniejszych. Na boisku udało się co prawda w październikowych starciach osiągnąć komplet punktów, jednak hotelowa afera z alkoholem w tle negatywnie wpłynęła na wizerunek Biało-czerwonych. W stolicy Rumunii Polacy grali więc nie tylko o trzy punkty, ale o odbudowanie zaufania w oczach kibiców.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w Bukareszcie do kibiców Biało-czerwonych dotarły świetne wiadomości z Armenii. Reprezentacja tego kraju po niezwykłym meczu wygrała 3:2 z Czarnogórą, co z perspektywy naszej drużyny było rozstrzygnięciem wprost wymarzonym. Polacy w razie zwycięstwa przeskoczyliby w tabeli reprezentację Czarnogóry i wskoczyliby na fotel lidera mając nad tą ekipą trzy oczka przewagi. Adam Nawałka mógł wreszcie skorzystać z podstawowego bloku defensywnego, a o sile środka pola, oprócz Grzegorza Krychowiaka, stanowić mieli Karol Linetty i Piotr Zieliński.
Polacy po raz pierwszy zagrozili bramce rywala w siódmej minucie, gdy nad poprzeczką uderzył Lewandowski. Cztery minuty później sprawy w swoje ręce wziął natomiast Kamil Grosicki. Skrzydłowy sam ruszył z piłką, przemierzył z nią ogromny dystans, minął kilku rywali i wreszcie strzałem pod samą poprzeczkę otworzył wynik meczu. Popularny "TurboGrosik" pokazał to, co ma najlepsze i dał w ten sposób naszej reprezentacji prowadzenie. W pierwszej połowie po stronie Polaków dwukrotnie groźnie uderzał jeszcze Błaszczykowski, ale żadna z tych prób nie znalazła drogi do bramki. Jeśli zaś chodzi o Rumunów - najbliżej doprowadzenia do remisu podopieczni Christopha Dauma byli w minucie 32. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i strzale z powietrza znakomitą interwencją popisał się Łukasz Fabiański.
Osobną kwestią było to, co działo się na trybunach. Od początku, zwłaszcza ze strony miejscowych kibiców, nie brakowało prowokacji, a w trakcie pierwszej połowy w kierunku sektora polskich kibiców poleciały także race. Jeszcze gorsze rzeczy działy się natomiast po przerwie. W 54. minucie petarda wybuchła metr obok Roberta Lewandowskiego, który ogłuszony padł na murawę i przez kilka chwil nie podnosił się z boiska. Sędzia Damir Skomina w tym momencie równie dobrze mógł przerwać ten mecz i ukarać Rumunów walkowerem. Tego jednak nie zrobił.
Tradycją w ostatnich spotkaniach z udziałem reprezentacji Polski są diametralnie różne od pierwszych drugie połowy. Z Kazachstanem wypuściliśmy pewne trzy punkty, z Danią mało brakowało, a skończyłoby sie podobnie, drugą połowę meczu z Armenią również kibice Biało-czerwonych jak najszybciej chcieliby zapomnieć. Również tutaj po przerwie groźniej atakowali Rumuni. W 67. minucie groźnie uderzał Andone, ale Fabiański sparował piłkę na rzut rożny.
W 81. minucie na boisku pojawił się Łukasz Teodorczyk - ten, który miał do udowodnienia więcej, niż ktokolwiek inny. Nieoficjalnie wiadomo bowiem, że to on był jednym z głównych "bohaterów" alkoholowej zabawy, która w piłkarskiej Polsce odbiła się tak szerokim echem. Teodorczyk dwie minuty po tym, jak zameldował się na boisku, zabrał się z piłką, wyłożył ją Robertowi Lewandowskiemu, a ten najlepiej wiedział co z futbolówką zrobić. Sam przebiegł kilka metrów, w końcu uderzył potężnie i uciszył trybuny w Bukareszcie. Teodorczyk udowodnił coś kibicom w Polsce, Lewandowski odegrał się z kolei na "kibicach" z Rumunii, którzy potraktowali go w bardzo nieprzyjemny sposób na początku drugiej połowy.
90. minuta to kolejny atak Lewandowskiego. Napastnik Bayernu Monachium wpadł w pole karne, gdzie został staranowany przez Grigore. Robert Lewandowski sam podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze - wymierzył sprawiedliwość, uderzył po ziemi, precyzyjnie i przypieczętował zwycięstwo Polaków.
Niezwykle cenne trzy punkty zdobyła w Bukareszcie reprezentacja Polski. Cenne, bo dające fotel lidera i pozwalające odskoczyć reszcie stawki. Biało-czerwoni w meczu z Rumunią pokazali prawdziwy charakter godny mistrzów. Po sporych turbulencjach, na gorącym terenie, pod olbrzymią presją i naporem trybun - drużyna Adama Nawałki udowodniła, że zasługuje na awans na mistrzostwa świata w Rosji!
Rumunia - Polska 0:3 (0:1)
Grosicki 11', Lewandowski 83' i 90' karny
AD