Dla obu drużyn walka o rzeczywistą stawkę zakończyła się już jakiś czas temu. Bruk-Bet Termalica Nieciecza tak naprawdę swój cel zrealizowała po 30 kolejkach, gdy rzutem na taśmę dostała się do górnej połowy tabeli i zagwarantowała sobie spokojną końcówkę sezonu. W Krakowie oczekiwano czegoś więcej. Wisła, która pod wodzą Kiko Ramireza poważnie się rozpędziła, miała rozgrywki zakończyć na miejscu premiującym grą w europejskich pucharach. Punktem zwrotnym w przypadku Białej Gwiazdy był jednak mecz z Lechią Gdańsk i porażka, która te nadzieje przekreśliła. Zwraca natomiast uwagę fakt, w jaki sposób obie te ekipy grają od czasu, gdy tak naprawdę o nic już nie walczą. Wisła w każdym spotkaniu pokazuje się z dobrej strony, ambitnie stara się urywać punkty kolejnym rywalom. Inaczej wygląda ta sytuacja w konteście Bruk-Betu. Słoniki są przez obserwatorów "oskarżane" o brak ambicji - choć akurat przed tygodniem mało brakowało, a zamieszałyby w walce o mistrzostwo punktując w meczu z Jagiellonią.
Kontrowersje związane z Derbami Małopolski zaczęły się tak naprawdę już kilka dni przed ich rozegraniem, gdy Polski Związek Piłki Nożnej ogłosił obsadę sędziowską na 37. ekstraklasową kolejkę. Do prowadzenia zawodów w Krakowie został wyznaczony Tomasz Musiał... z Krakowa. Syn żywej legendy Wisły, Adama Musiała. Dotychczas, jeśli Tomasz Musiał prowadził mecze z udziałem Wisły czy Cracovii, były to wyłącznie spotkania sparingowe. Teraz będzie inaczej. Sytuację zaognia dodatkowo fakt, że przed tygodniem sędzia Musiał uznał gola zdobytego ręką przez Rafała Siemaszkę - gola, który na dobrą sprawę spuścił z ekstraklasy najpierw Ruch Chorzów, a potem Górnika Łęczna.
Na boisku przy Reymonta większych kontrowersji jednak nie mieliśmy. Wisła, osłabiona brakiem między innymi Lloncha, Mączyńskiego czy Sadloka, zaczęła dosyć ofensywnie i już w 15. minucie meczu otworzyła strzelanie. Wiślacy rozegrali akcję bramkową naprawdę kapitalnie - kilka precyzyjnych podań po ziemi, wreszcie dogranie Małeckiego do Rafała Boguskiego, który z kilku metrów musiał już posłać piłkę do pustej bramki. Znów Bruk-Bet bardzo szybko musiał więc odrabiać straty. Biorąc pod uwagę spotkania fazy finałowej, tylko przeciwko Pogoni Słoniki nie straciły gola w początkowych fragmentach meczu. Kilka minut później mogło być już 2:0. Tym razem w kierunku bramki huknął Tomasz Cywka, ale ostemplował tylko słupek bramki strzeżonej przez Krzysztofa Barana. Nie Pilarz, nie Trela, a właśnie Baran stanął dziś między słupkami w ekipie Marcina Węglewskiego. Był to dla niego pierwszy ligowy mecz w barwach Bruk-Betu. Słoniki w ofensywie były natomiast mało skuteczne. Raz w piłkę nie trafił czysto Kędziora, w innej sytuacji niecelnie próbował lobować Guba. Za każdym razem czegoś drużynie z Niecieczy brakowało.
Drugą połowę Słoniki rozpoczęły natomiast z przytupem. Zaledwie dwóch minut podopieczni Marcina Węglewskiego potrzebowali, by wyrównać. Defensywę Białej Gwiazdy zaskoczyła akcja tercetu Miković-Stefanik-Kędziora. Ten ostatni pokonał Załuskę precyzyjnym uderzeniem. W 55. minucie mogło być nawet 2:0, bo znów okazje miał Kędziora, który tym razem trafił tylko w boczną siatkę. Po drugiej stronie odgryzł się Brlek, którego uderzenie sparował Baran. Generalnie można było zauważyć, że po przerwie ten mecz się rozkręcił. Piłka trafiła po nieco ponad godzinie gry w słupek bramki Załuski - sytuacje mieliśmy i po jednej, i po drugiej stronie. Groźnie było też chwilę później po uderzeniu Guby, który był sam na sam z bramkarzem. Na rozstrzygnięcie trzeba było jednak czekać aż do doliczonego czasu gry.
W 92. minucie sprawy w swoje ręce wziął Martin Miković. Przymierzył kapitalnie sprzed pola karnego, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki obok bezradnego Załuski. Nie miał w takiej sytuacji nic do powiedzienia bramkarz Wisły. Ponownie losy derbowego starcia pomiędzy Wisłą i ekipą z Niecieczy rozstrzygnięły się więc w doliczonym czasie gry. Tak było rok temu, gdy bramkarz Słoników Sebastian Nowak w niezwykłych okolicznościach zapewnił Termalice trzy punkty. Tak samo było też w kwietniu tego roku - wówczas Zachara przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Białej Gwiazdy. W niedzielę przy Reymonta doliczony czas zadziałał na korzyść Słoników, które stały się tym samym czwartym w tym sezonie zespołem, który pokonał Wisłę na jej stadionie.
Wisła Kraków - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:2 (1:0)
Boguski 15' - Kędziora 48', 90+2' Miković
AD