Spotkanie obejrzało 40 362 widzów, to rekordowa frekwencja w tym sezonie na Enea Stadionie i drugi wynik w całej ekstraklasie. Więcej kibiców zasiadło tydzień temu na Stadionie Śląskim podczas meczu Ruch Chorzów – Widzew Łódź (50 087). Liczna publiczność opuszczała trybuny mocno rozczarowana nie tylko rezultatem, ale też poziomem gry obu ekip.

Gospodarze zaczęli mecz w mocno przemeblowanym składzie. Zabrakło m.in. Filipa Marchwińskiego, który krótko przed spotkaniem doznał urazu, a Kristoffer Velde i Jole Pereira usiedli na ławce rezerwowych. Z kolei trener gości Dawid Kroczek dokonał czterech zmian w porównaniu do ostatniego spotkania z Puszczą Niepołomice.

Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem przewagi "Kolejorza", ale niewiele z niej wynikało. Obrona Cracovii łatwo rozbijała ataki przeciwnika i nie popełniała błędów.

W nieco takim sennym okresie gry Lech stworzył najlepszą sytuację w pierwszej połowie. Elias Andersson idealnie obsłużył Mikaela Ishaka, który niezbyt precyzyjnie uderzył i Lukas Hrosso zdążył zatrzymać futbolówkę jeszcze przed linią bramkową. Lechici momentami razili nieporadnością, ale o mały włos wyszliby na prowadzenie. David Kristjan Olafsson tak niefortunnie interweniował, że trafił w słupek własnej bramki.

W odpowiedzi "Pasy" wyprowadzili szybki atak, Patryk Makuch w tempo zagrał do Benjamin Kallmanna, który w sobie tylko znany sposób przestrzelił. W końcówce Lechici znów przycisnęli i dwukrotnie Afonso Sousa stanął przed szansą otwarcia wyniku. Najpierw z bliska przewrotką próbował zaskoczyć Hrosso, potem mocno uderzył z dystansu, ale w obu tych sytuacjach golkiper Cracovii stanął na wysokości zadania.

O ile do przerwy oba zespoły szukały swoich okazji do zdobycia gola, tak po zmianie stron to przede wszystkim podopieczni Mariusza Rumaka dążyli do zmiany wyniku. Tyle, że poznaniacy często w jednostajnym tempie rozgrywali akcje, wymieniali po kilkanaście podań, ale nie potrafili zbliżyć się do pola karnego.

Już po kwadransie drugiej połowy z trybun było słychać gwizdy, a trener Rumak sięgnął po czterech zawodników z ławki. Pojawienie się Velde niewiele zmieniło, a akcje Adriela Ba Louy były mocno nie przemyślane. Iworyjczyk miał świetną szansę na strzelenie pierwszego gola. Uciekł obrońcom, ale niepotrzebnie i mocno niecelnie podawał do Velde, bo mógł sam finalizować akcję.

Piłkarze Cracovii rzadko gościli w polu karnym Lecha. Im bliżej było końca spotkania, tym widać było, że krakowianie czują się usatysfakcjonowani podziałem punktów. Sędzia Jarosław Przybył doliczył ponad dziewięć minut, ale ataki Lecha były zbyt chaotyczne i niedokładne, by mogły zakończyć się powodzeniem.

Lech Poznań - Cracovia 0:0

Żółta kartka - Lech Poznań: Mikael Ishak. Cracovia Kraków: Otar Kakabadze, Lukas Hrosso.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 40 362.

Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Alan Czerwiński (75. Joel Pereira), Miha Blazic, Antonio Milic, Elias Andersson (75. Barry Douglas) - Jesper Karlstroem, Radosław Murawski, Nika Kwekweskiri (60. Kristoffer Velde) - Afonso Sousa (75. Adriel Ba Loua), Mikael Ishak, Filip Szymczak.

Cracovia: Lukas Hrosso - Kamil Glik, Andreas Skovgaard, Virgil Ghita - Otar Kakabadze, Patryk Sokołowski, Jani Atanasov (64. Mikkel Maigaard), David Kristjan Olafsson - Patryk Makuch, Benjamin Kallman, Michał Rakoczy (64. Karol Knap)